Beata Mazurek podkreśliła na Twitterze, że zwycięstwo Ursuli von der Leyen nie byłoby możliwe bez głosów ze strony polityków PiS. Była rzecznik PiS nie wyjawiła jednak, jaka była cena tego poparcia.
"Wybór Ursuli von der Leyen na szefa Komisji Europejskiej nie byłby możliwy bez głosów PiS" – napisała na Twitterze Mazurek. I niewątpliwie jest to prawdą, Niemka wtorkowe głosowanie wygrała stosunkowo niewielką liczbą głosów. 5 lat temu Jean-Claude Juncker dostał 422 głosy europarlamentarzystów, podczas gdy von der Leyen z trudem zebrała 383 głosy.
Tajemnicą na razie pozostaje sposób, w jaki Niemcy sprawili, że PiS bez wahania poparło ich kandydatkę. "To już wiemy, dlaczego Angela Merkel dzwoniła dziś do Mateusza Morawieckiego. I wcale nie chodziło o przeprosiny za przegraną Beaty Szydło. Pytanie, co polski rząd zażądał w zamian" – zastanawia się na Twitterze Michał Szułdrzyński.
Istnieje niestety możliwość, że PiS dało się ograć jak dzieci. Wcześniej zablokowało kandydaturę Fransa Timmermansa, żeby szefową została jeszcze bardziej krytyczna wobec PiS niemiecka była minister obrony narodowej. Podwładni Jarosława Kaczyńskiego poparli jej kandydaturę, choć nie ma pewności, czy będą mieć z tego jakieś korzyści.
W poniedziałek w kuluarach spekulowano, że Beata Szydło zostanie szefową komisji zatrudnienia i spraw społecznych PE właśnie w zamian za poparcie dla von der Leyen. Tak się jednak nie stało, była premier przegrała po raz drugi, notując jeszcze gorszy wynik głosowania niż w zeszłym tygodniu.