– Merkel nie może wymusić na europosłach głosowania w określony sposób, a nawet gdyby była w stanie to zrobić, byłoby to nadal za mało, by zagwarantować, że tym razem kandydatura Beaty Szydło przejdzie. Taka rozmowa nie miałaby sensu – w ten sposób Leszek Miller (SLD), europoseł i były premier, komentuje słowa Jarosława Kaczyńskiego (PiS), jakoby kanclerz Merkel miała przepraszać premiera Morawieckiego za kolejną porażkę Beaty Szydło w PE. Zdaniem Millera rozmowa telefoniczna mogła się odbyć, ale dotyczyła zapewne zupełnie innej kwestii.
Anna Dryjańska: Co dla Polski oznacza wybór Ursuli von der Leyen na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej?
Leszek Miller: To się dopiero okaże. Jeśli jednak mielibyśmy polegać na tym, co mówi, to jej wybór jest dobrą wiadomością dla Polski. Pani przewodnicząca mówiła na przykład o jednolitej pensji minimalnej na terenie całej Unii Europejskiej. Jest to szczególnie ważne dla Polaków, bo u nas średnia pensja jest 2-3 razy niższa niż średnia pensja w UE. Problemem jest oczywiście to, w jaki sposób to osiągnąć, ale już sama zapowiedź zajęcia się tą kwestią jest optymistyczna.
Ursula von der Leyen położyła też mocny akcent na społeczny aspekt gospodarki. Podkreśliła, że trzeba pogodzić wymogi rynku z wymogami społecznymi. To mi przypomina znane hasło socjalistów: tak dla gospodarki rynkowej, nie dla społeczeństwa rynkowego.
Nowa przewodnicząca zapowiedziała też, że jednym z jej priorytetów będzie sprawiedliwe opodatkowanie koncernów międzynarodowych, które obecnie uchylają się od płacenia podatków.
Co jeszcze w jej wystąpieniu jest ważne dla naszego kraju poza sprawami gospodarczymi?
Przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu. Szefowa KE stwierdziła, że planeta musi być zdrowa i ogłosiła, że w ciągu 100 dni od rozpoczęcia urzędowania przedstawi plan nowego, zielonego ładu dla Europy, który pozwoli osiągnąć neutralność klimatyczną kontynentu w 2050 roku.
Ile to będzie kosztować?
Według jej wyliczeń bilion euro, ale von der Leyen zapowiedziała, że te pieniądze znajdzie.
Poza tym dużo miejsca poświęciła prawom kobiet. Przemoc wobec kobiet ma być zdefiniowana w traktatach UE, co jest dużym krokiem naprzód. Zapowiedziała, że w jej komisji będzie parytet płci – pół na pół. To znaczy, że państwa członkowskie będą musiały się z tym liczyć przy zgłaszaniu kandydatów na komisarzy – inaczej "ich miejsce" może zostać obsadzone przez inny kraj.
Kolejną ważną dziedziną, do której odniosła się w przemówieniu, jest praworządność. Ursula von der Leyen zapowiedziała, że w tej sprawie nie będzie żadnych kompromistów. Wartości europejskie mają być przestrzegane.
Mówi pan, że na poziomie deklaracji wybór von der Leyen to dobra wiadomość dla Polski. A dla PiS-u? Politycy tej formacji poparli jej kandydaturę i publicznie wyrażają satysfakcję z jej wyboru, ale to co mówi nowa szefowa KE niekoniecznie pokrywa się z linią partii rządzącej w Polsce.
Moim zdaniem ten entuzjazm polityków PiS z powodu jej wygranej jest jak radość karpi, które chcą przyspieszenia świąt. Premier Morawiecki zaangażował się obalenie kandydatury Timmermansa, dlatego teraz cieszą się na pokaz.
Po co?
Chcą w ten sposób wysłać von der Leyen komunikat, że bez PiS-u nie byłaby szefową KE, więc – to już pozostaje w domyśle – zaciągnęła wobec nich dług wdzięczności, który ma spłacić. Uważam, że nadzieja PiS na to, że von der Leyen im się jakoś odwdzięczy, jest przedwczesna i nierealistyczna.
Dlaczego?
Jak nowa szefowa KE miałaby się odwdzięczyć PiS-owi? Przekreślić to, o czym mówiła podczas swojego wystąpienia? Zgodzić się na komisarza, który w innym przypadku mógłby być oprotestowany? Marne szanse.
Tu dochodzimy do kwestii najbliższej przyszłości. Jesienią odbędzie się głosowanie nad zatwierdzeniem pełnego składu Komisji Europejskiej. Gdyby się okazało, że von der Leyen nagle odpuszcza PiS-owi przestrzeganie zasad praworządności w Polsce, to europosłowie szybko by zareagowali. Dlatego moim zdaniem PiS łudzi się, że coś utarguje.
Czy wierzy pan w to, co mówi Jarosław Kaczyński, że kanclerz Merkel miała dzwonić do premiera Morawieckiego, by przeprosić za porażkę europosłanki Szydło w drugim głosowaniu na szefa komisji zatrudnienia?
To nieprawdopodobne choćby z tego względu, że Merkel nie może wymusić na niemieckich europosłach z EPP głosowania w określony sposób, a nawet gdyby była w stanie to zrobić, byłoby to nadal za mało, by zagwarantować, że tym razem kandydatura Beaty Szydło przejdzie. Taka rozmowa nie miałaby sensu.
Sens miałoby za to, gdyby kanclerz Merkel zadzwoniła do premiera Morawieckiego w sprawie poparcia dla Ursuli von der Leyen na szefową Komisji Europejskiej.
Są pogłoski, że zamierzają ją zgłosić po raz trzeci, ale nie sądzę, by tym razem rezultat głosowania miał się zmienić. Mówi się też o tym, że PiS chce zgłosić Beatę Szydło na komisarza unijnego.
Ma szanse? Przecież to ważniejsze stanowisko niż przewodniczenie jednej z komisji.
PiS ma ugruntowaną opinię ugrupowania eurosceptycznego, które nie przestrzega wartości. Dlatego wśród posłów jest duża niechęć do popierania kandydatów PiS. Nie znaczy to oczywiście, że są otoczeni kordonem sanitarnym, bo dostali stanowiska wiceprzewodniczących komisji, ale to komisje mniej znaczące.
PiS-owi trudno będzie zmienić swój wizerunek, dlatego uważam, że wybór Beaty Szydło na stanowisko komisarza unijnego byłby jeszcze mniej prawdopodobny niż powiedzenie jej przewodnictwa w komisji zatrudnienia i spraw socjalnych. Nie pomagają też takie ostentacyjne zachowania posłów PiS jak chowanie małej flagi unijnej przez Beatę Szydło lub niewstawanie podczas hymnu UE. PiS ma renomę partii, która chętnie działałaby na rozbicie UE.
Spotyka się pan z eurposłami PiS?
Ocieramy się o siebie w korytarzach, wymieniamy zdawkowe uprzejmości, gdy przypadkiem się mijamy. Jeśli jednak ma pani na myśli jakieś pogłębione rozmowy, to nie, nie ma czegoś takiego.
A z europosłami PO, PSL, Wiosny?
Z Wiosną i Platformą mam miłe, bliskie relacje. Z PSL-em jeszcze nie było okazji do bliższej współpracy, ale to kwestia czasu. Nie ma wrogości, nie ma spojrzeń spode łba, a to już coś (śmiech).
Co się stanie jesienią w Polsce? Szykuje się druga kadencja PiS?
To możliwe, ale nie pewne. Polska polityka jest bardzo nieprzewidywalna. Może dojść do przełamania, w wyniku którego władzę zdobyłaby opozycja.
Problem w tym, że PiS jest skonsolidowany, a opozycja nawet jeszcze nie wie w jakiej formule wystartuje. Czas goni. Opozycja powinna podjąć kluczowe decyzje i przejść do działania. Być może będzie to miało miejsce w tym tygodniu. Nie pomaga też to, że część opozycji łudzi się, że w postaci poszatkowanej ma większą siłę, niż w jednym bloku. Ataki na Schetynę też nie mają sensu, to nie czas, by atakować liderów.
Myślę, że te dane są przesadzone, ale mogą zachęcić Wiosnę i Razem do wspólnego startu. Niezależnie od tego, co postanowi opozycja, powinna to postanowić teraz. Zamiast tego widzimy nieustanne dyskusje i polityczne zaproszenia, z których nic nie wynika. Jak pisał Norwid "klaskaniem mając obrzękłe prawice, znudzony pieśnią, lud wołał o czyny". Nie ma już czasu.