Kobieta, matka, aktorka, osoba chora na stwardnienie rozsiane. Selma Blair jest tym wszystkim na raz i nie zamierza pozwolić chorobie odebrać jej radości z życia. Gwiazda słynnych "Szkoły uwodzenia" i "Legalnej blondynki" daje siłę i nadzieję wszystkim chorym: nie wstydzi się pokazywać z laską i poprosić o pomoc, szczerze opisuje swoją bolesną codzienność i łączy terapię z wychowywaniem syna. I nie zamierza się poddawać.
W wieczór rozdania Oscarów, 25 lutego w Los Angeles, mówiło się o nagrodzonych aktorach, zwycięskich filmach, wielkich przegranych i duecie Bradley'a Coopera z Ladą Gagą. Ale nie tylko. Bo uwaga mediów i internautów skupiła się również na osobie, która ani Oscara nie dostała, ani nie była do niego nominowana, ani nawet nie przyszła na galę. Na chorej na agresywną formę stwardnienia rozsianego Selmie Blair.
Aktorka pojawiła się na oscarowym przyjęciu organizowanym przez magazyn "Vanity Fair" w długiej, pastelowo-tęczowej sukni z peleryną. Jednak nie tylko jej bajeczny strój robił wrażenie – Blair podpierała się o lasce, którą w Hollywood widzi się raczej wyłącznie u seniorów (i nie u wszystkich).
Jednak ona się tym nie zrażała. Gwiazda takich hitów sprzed lat, jak "Szkoła uwodzenia", "Legalna blondynka", "Ostrożnie z dziewczynami" i "Hellboy" szła wyprostowana i dumna, wytrwale pozowała fotografom i wymachiwała do zdjęć swoją peleryną, co sprawiało, że wyglądało jak tęczowa superbohaterka.
To była piękna scena. Fotografowie byli zachwyceni i wyrozumiali. "Selma, wyglądasz pięknie!", "Kochamy Cię" – krzyczeli, a Blair uśmiechała się i wykonywała ich polecenia z królewską dostojnością.
W powietrzu czuć było szacunek i akceptację – reporterzy cierpliwie czekali, aż Blair przejdzie o lasce do kolejnego miejsca, w którym miała pozować, towarzyszący jej asystent co jakiś czas podbiegał i poprawiał jej suknię, a kiedy Blair w pewnym momencie nie mogła już ukryć wzruszenia, podszedł do niej, przytulił Selmę i płakał razem z nią. Aktorka szybko wzięła się w garść, otarła łzy, wyprostowała się i pozowała dalej, co zostało nagrodzone przez fotoreporterów gorącymi oklaskami.
To właśnie Selma Blair. 47-letnia aktorka, która swoją siłą, wytrwałością i szczerością od miesięcy inspiruje tysięcy ludzi zmagających się na co dzień z chorobą.
Choruje od 15 lat, dowiedziała się o tym niedawno
Blair, którą obecnie możemy oglądać w serialu Netlixa "Another Life", wyznała, że choruje na stwardnienie rozsiane w październiku ubiegłego roku, trzy miesiące po usłyszeniu diagnozy. "Jestem niepełnosprawna. Czasami upadam, upuszczam rzeczy. Pamięć płata mi figle, a lewa strona mojego ciała domaga się wskazówek od zepsutego GPS-a" – napisała w poruszającym poście aktorka.
Gwiazda "Szkoły uwodzenia" wyznała, że na tę nieuleczalną choruje od co najmniej od 15 lat. "Symptomy miałam od lat, ale nigdy nie brano ich poważnie. (...) Myślałam, że to tylko ucisk w nerwie" – wyznała 47-latka, która w wywiadzie w programie telewizyjnym "Good Morning, America" wyjawiła, że płakała po usłyszeniu diagnozy. "To nie były łzy paniki, rozpłakałam się dlatego, że w końcu dowiedziałam się, że muszę poddać się mojemu ciału, które po prostu straciło kontrolę. Poczułam wtedy pewien rodzaj ulgi" – powiedziała szczerze.
Szczerość wypływała zresztą z całego jej postu. Blair wyraziła wdzięczność za to, że ma wspaniałą pracę i podziękowała ludziom, którzy ją wspierają ("Nie otrzymasz pomocy, dopóki o nią nie poprosisz"), w tym kostiumografce na planie "Another Life", która "ostrożnie wciągała moje nogi w spodnie i wkładała koszulki przez moją głowę, zapinała mi guziki i oferowała mi swoje ramię, żebym się nie przewróciła". Ale też nie załamywała się, kipiała akceptacją i nadzieją ("Dajemy radę. Śmieję się i nie wiem dokładnie, co robię, ale staram się jak mogę (...) Każdy z czymś się zmaga.").
Zresztą z kolejnymi miesiącami wciąż było szczerze i prawdziwie. Blair, która samotnie wychowuje 7-letniego syna Arthura, nie owija w bawełnę, z detalami opowiada w mediach społecznościowych o swoim życiu ze stwardnieniem rozsianym. Mówienie światu o jej chorobie stało się jej misją, chociaż Amerykanka przyznała, że na początku bała się przyznać do choroby. Teraz jednak czerpie siłę z osób, którzy "wędrują razem z nią".
Mimo że nie jest łatwo. Jak teraz, gdy jest rozdzielona ze swoim synem, bo prawdopodobnie przeżywa w placówce medycznej ("Jestem tutaj. Nie jestem z moim synem. (...) Potrzebuję tego chłopaka, żeby zobaczył, że robię rzeczy, o które nigdy siebie nie posądzałam. I zrobię, co w mojej mocy"). Albo wtedy, gdy zdarzają się kryzysowe dni, boli ją każda część ciała i nie może wstać z łóżka ("Oto moja prawda. Czuję się chora jak cholera. Wymiotuję i robię wszystkie rzeczy, o których niegrzecznie jest pisać.").
Choroba zaczyna się w młodości, rozpoznawana jest od 20 do 40 roku życia. Blair usłyszała więc diagnozę stosunkowo późno. Tymczasem w leczeniu stwardnieniu rozsianego czas bardzo się liczy. "To ważne, że diagnoza stawiana jest wcześnie, dlatego, że można od razu rozpocząć leczenie, które zapobiegnie niepełnosprawności. Przy dobrym leczeniu chorzy mają szansę na to, że ich sprawność się nie pogorszy" – pisała Anna Kaczmarek.
SM przebiega z okresami zaostrzeń i remisji. W przerwie między nimi chory, który bierze odpowiednie dawki dobrze dobranych leków, może funkcjonować tak samo, jak osoby zdrowe. "Są też tacy, u których następują szybko po sobie rzuty choroby – wiemy wtedy, że jest to postać agresywna SM. To oczywiście niewielka grupa osób na tle wszystkich chorych, ale tym osobom trzeba pomóc, żeby mogły tak samo dobrze funkcjonować" – czytamy w tekście naTemat.
I to niestety spotkało Selmę Blair.
Wdech, wdech
Szczerość i siła aktorki zostały przyjęte w Hollywood – ale również całych Stanach Zjednoczonych i poza nimi – niezwykle pozytywnie. Aktorka jest chwalona za odwagę i otwartość, otrzymuje wsparcie od internautów, mediów oraz innych aktorów. "Jesteś zjawiskową osobą, Selmo. Twoja prawdomówność i szczerość pomagają tak wielu osobom. Ślę Ci dużo błogosławień na tę drogę" – napisała na Twitterze aktorka i aktywistka Rose McGowan.
McGowan ma rację. Blair stała się samozwańczą ambasadorką stwardnienia rozsianego, swoistą bohaterką. W komentarzach pod jej postami oprócz słów wsparcia można znaleźć również osobiste wyznania i historie innych chorych. Wszyscy dają sobie nadzieję i tworzą instagramową grupę wsparcia, którą Blair nazywa "swoją rodziną".
O wpływie Blair na społeczną świadomość na temat stwardnienia rozsianego mówiła też brytyjskiemu "Guardianowi" Genevieve Edwards z organizacji National Multiple Sclerosis Society. "Blair uświadomiła ludzi o istnieniu tej choroby, która w samej Wielkiej Brytanii dotyka ponad 100 tysięcy ludzi. MS jest nieprzewidywalne, każdy jego przypadek jest inny i – tak jak wyznała to aktorka – można żyć z jego objawami przez laty i nie poznać diagnozy".
Blair inspiruje i uczy wytrwałości. Zwłaszcza, że wychowuje sama dziecko i mimo swojego ciężkiego stanu robi wszystko, by żyć dla syna normalnie. Chociaż nie jest łatwo. "Mój syn uciekł. Uciekł ode mnie. Muszę wstać i zaprowadzić go do szkoły, ale lekarstwa dają mi w kość" – napisała w jednym ze swoich instagramowych postów, dając tym samym siłę setkom tysięcy ludzi, którzy łączą chorobę z wychowywaniem dzieci.
Ale aktorka idzie do przodu. Jak wyznała, pomaga jej Bóg i życzliwi ludzie, także ci na planie serialu Netlixa, którzy pomagają jej pracować. Nie załamuje się. I powtarza jak mantrę słowa: "Wdech, wdech. Żyję. Wszystko jest w ciągłym ruchu, nadchodzi zmiana, a ja jestem na nią gotowa".
Na początku to może przytłaczać. Chce ci się spać. Cały czas chce ci się spać. Nie mam żadnych rad, po prostu chcę spać. Ale jestem otwartą osobą i mimo wszystko chcę żyć pełnią życia. Chcę znowu pobawić się z moim synem, chcę przespacerować się ulicą i pojeździć na moim koniu. Mam stwardnienie rozsiane i jest w porządku. Ale jeśli zobaczysz mnie, jak na ulicy wypadają mi rzeczy z ręki, nie krępuj się mi pomóc. Samej zajmie mi to cały dzień. Dziękuję wam i nie zapominajmy, że wśród wyzwań zdarzają się też dobre dni.