Informacja o śmierci Kory Jackowskiej w lipcu 2018 roku wstrząsnęła fanami w całej Polsce. Pamięć o wokalistce słynnego Maanamu wciąż pozostaje i pozostanie jednak żywa zarówno w sercach miłośników jej muzyki, jak i artystów, którzy mieli okazję z nią pracować. Do 28 lipca w warszawskiej galerii możemy zobaczyć, niepublikowane dotychczas, zdjęcia Kory.
Zdjęcia odrzuciła artystka Fotografie, które możemy zobaczyć na wystawie nie były wcześniej publikowane, gdyż przez Korę - w procesie wyboru - zostały po prostu odrzucone. Zyskujemy zatem możliwość ujrzenia oblicza artystki, które dotychczas było nieznane, zarezerwowane jedynie dla nielicznych.
Fotografie prezentowane na wystawie są autorstwa artystów, którzy od dłuższego czasu współpracują z Galerią NEY w Warszawie. Byli oni również fotografami Kory. To między innymi tak wielkie nazwiska jak Tadeusz Rolke, Tomek Sikora, Jacek Poremba czy Andrzej Tyszko.
Jak zdradza mi kurator wystawy, Andrzej Wajs, artyści zostali poproszeni o przyniesienie całego materiału z różnych sesji Kory, który posiadali. Włącznie z pracami odrzuconymi - stykówkami, "nieudanymi" czy prześwietlonymi zdjęciami.
– Kiedy grzebałem w setkach zdjęć, natrafiłem w pudełku zostawionym przez Andrzeja Tyszko kilka zdjęć, na których widniały inskrypcje "tak" i "nie" i zacząłem się im przyglądać. I na tej osi - zdjęć, które Kora akceptowała, i tych, których nie lubiła i nie chciała publikować - zbudowałem przekaz wystawy – tłumaczy Andrzej Wajs.
Perfekcjonistka w każdym calu Kurator dodaje również, że owy przekaz jest bardzo prosty - pokazywane są zdjęcia, które Kora odrzucała. Czasem prace bardzo piękne - jak choćby fotografie Tadeusza Rolkego - ale przez Korę nie lubiane, bo dokumentowały fazę, która była dla niej już historią.
Choć wystawa jest niewielka, to jednak daje odwiedzającym możliwość poznania ukochanej artystki z innej strony. Sam fakt, że zyskujemy świadomość, które zdjęcia Korze się podobały, a które nie zdradza nam co nieco z mniej znanej strony jej osobowości.
– Kora dbała o swój wizerunek w sposób perfekcyjny - nieustannie przymierzała siebie do siebie samej. Pracę z nią fotografowie wspominają jako katorgę. Na wystawie pokazaliśmy zdjęcia, na których to widać - nieustanną korektę jej własnego obrazu – opowiada Andrzej Wajs.
Zbiór fotografii autorstwa różnych artystów to przekrój różnych czasów i stylów, bo warto zauważyć, że bohaterkę fotografii każdy z nich widział i portretował w zupełnie inny, charakterystyczny dla siebie sposób.
– Wystawa pokazuje nie tylko Korę, ale również sposób, w jaki czasem ta jednolita tapeta jej niezliczonych wizerunków gdzieś tam się odkleja i jesteśmy świadkami niesamowitego rozbłysku – mówi Wajs. – Ktoś zadał mi pytanie, czy Kora byłaby zadowolona z tej wystawy. Odpowiedziałem: urwałaby mi to, co wiecie. Jedyna nadzieja w tym, że może zmarli zmieniają zdanie.
Wystawa została stworzona przy współpracy z Kamilem Sipowiczem. Fotografię można oglądać do 28 lipca 2019 roku, w warszawskiej NEY Gallery.
Reklama.
Kamil Sipowicz w opisie wystawy
Jej twarz jest znana w milionach wersji i odsłon (odpowiednie słowo) a dziś dzięki FB i Instagramowi każdy w każdej chwili może te mnogie obrazy Kory obejrzeć. Jej twarz, figura, jej stroje, okulary, buty, torebki, miny, jej uśmiech i jej smutek został obfotografowany przez najlepszych fotografów Polski. Dlatego też zdecydowaliśmy się odnaleźć te zdjęcia, gdzie Kora pojawia się mniej znana, Kora która może nas zaskoczyć a przecież zaskakiwanie było częścią jej istoty
Andrzej Wajs, kurator wystawy
Szczególnie nie lubiła zdjęcia w sukni w paski. Nazwałem je skrzyżowaniem matki boskiej neapolitańskiej z Sophią Loren. Trochę wtedy utyła i ta suknia to uwypukla - uwielbiam to zdjęcie (wisi w hallu), bo pokazuje mi Korę, jaką pamiętam, gdy nie była "w formie". Są też zdjęcia fantomowe (Świetlik), na których prawie jej nie widać. To zapowiedź odchodzenia.