"Padł mit PiS-owskiej propagandy, że horror z podwójnym rocznikiem jest tylko w miastach rządzonych przez prezydentów z PO" – donosi toruńska "Wyborcza". Właśnie tu, w Toruniu, gdzie władza sprzyja PiS, kandydaci do liceów też przeżyli koszmar. Do szkół nie dostało się kilkuset uczniów. To więcej niż w okolicznych miastach, w których rządzi PO.
Minister edukacji i inni politycy PiS bardzo by chcieli udowodnić, że reforma edukacji ma się świetnie, a problem podwójnego rocznika jest wymysłem rodziców. Albo wynikiem niekompetencji samorządowców. Pod adresem prezydenta Rafała Trzaskowskiego od samego początku leciały gromy.
– Przecież od kilku lat było wiadomo, że taka sytuacja może się zdarzyć. Reforma weszła w życie w 2016 roku. Gdyby kształtowano sieć szkolną przy okazji wygaszania gimnazjów, część z nich można było spokojnie przekształcić w szkoły ponadgimnazjalne i na pewno część problemów byłaby rozwiązana. Jeszcze raz powtórzę, że niektóre samorządy, jak warszawski, przywiązują zbyt małą wagę do edukacji. I nie budują nowych szkół – mówił w rozmowie z naTemat Dariusz Piontkowski jeszcze zanim został ministrem.
"Wyborcza" pokazała na przykładzie Torunia, że problem nie dotyczy tylko miast rządzonych przez prezydentów z PO. "Toruń jest świetnym przykładem, że w mieście z prezydentem mocno sprzyjającym PiS-owi, reforma edukacji okazała się totalną klapą. Padł propagandowy mit partii Kaczyńskiego, że problem dotyczy tylko miast, na czele których stoją torpedujący reformę prezydenci z PO" – donosi Sławomir Łopatyński w toruńskiej "Wyborczej".
W mieście o. Rydzyka do żadnej szkoły nie dostało się 767 uczniów. "U sąsiadów Torunia, gdzie rządzą włodarze z Platformy Obywatelskiej, miejsc zabrakło mniej: w Bydgoszczy 520, we Włocławku 609" – czytamy.
Prezydent Torunia formalnie nie jest członkiem PiS. "Lansuje się jako bezpartyjny samorządowiec, ale orbituje wokół PiS i jego satelitów. Jest ekspertem partii Porozumienie Jarosława Gowina, uczestniczył w jej kongresie założycielskim w 2017 r. Ma wręcz ciepłe relacje z o. Tadeuszem Rydzykiem" – pisze toruńska "Wyborcza".
Michał Zaleski kojarzony był już i z lewicą, i z centrum, i z o. Rydzykiem. "Był już wszędzie. Na lewicy, prawicy i w centrum. W PZPR, SLD, Ordynackiej i przy ojcu Rydzyku. Zawsze ustawiał się z prądem polskiej polityki i płynął, a właściwie unosił się z jej głównym nurtem. Właśnie wypłynął przy nowej partii Jarosława Gowina" – pisał dwa lata temu w naTemat Jarosław Karpiński.
Jak widać, dla skutków reformy edukacji, nie miało to znaczenia.