
Dziewczynki w Indiach nigdy nie miały łatwego życia. Wiadomość, że urodzi się córka w niejednej rodzinie traktowano jak najgorsze nieszczęście. Relacje o tym, jak je traktowali je rodzice, mrożą krew w żyłach. Niedawno odkryto, że w 132 wioskach jednego regionu od miesięcy nie urodziła się żadna dziewczynka. Natychmiast wzbudziło to podejrzenia.
Córka w niektórych regionach Indii wciąż oznacza nieszczęście. To dodatkowy koszt i wydatek związany z posagiem, a nawet groźba katastrofy finansowej dla całej rodziny. To stres przy narodzinach, co za x lat czeka rodzinę, gdy córka nie będzie mogła jej wesprzeć tak jak syn. Córka nie pomoże też w ciężkiej pracy fizycznej.
Według spisu powszechnego z 2011 roku na tysiąc chłopców do lat 6 przypadało w Indiach 914 dziewczynek. A w niektórych regionach na północy było ich nawet 850. "Niedobór kobiet wzmaga rywalizację mężczyzn i dużo kosztuje. W Indiach działa już w zasadzie rynek żon, bo mężczyźni są skłonni za nie płacić" – opisywała w "Polityce" Paulina Wilk, autorka książki "Lalki w ogniu. Opowieści z Indii". W ubiegłym roku pisała o tym, że sytuacja kobiet w Indiach się pogarsza.
" To zadziwiające, bo tradycja tzw. ceny za żonę jest wyznawcom hinduizmu obca, stosuje się ją wśród muzułmanów i w niektórych społecznościach matrylinearnych. Wśród Hindusów natomiast od lat nasila się zwyczaj posagu, zgodnie z którym wraz z panną młodą należy przekazać podarunki. Wręczanie i przyjmowanie posagu jest nielegalne od 1971 r., podlega karze grzywny i więzienia. Ale wraz z nastaniem kapitalizmu w latach 90. zaczęło się umacniać, szczególnie w klasie średniej". Czytaj więcej
Wydawało się, że w tej kwestii coś zaczęło się zmieniać. Raz, że wprowadzono zakaz sprawdzania płci płodu, dwa – że cztery lata temu w sprawę zaangażował się sam premier. Ruszył wtedy program Beti Bachao Beti Padhao, który miał pomóc zmienić nastawienie do dziewczynek. – Świętujmy narodziny córki. Powinniśmy na równi być dumni z naszych córek – zachęcał.
