Bp Jerzy Samiec, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce potępił przemoc na Marszu Równości w Białymstoku. Jego słowa zyskały duże uznanie. – Niestety, na potrzeby walki wyborczej celem stały się osoby LGBT, a w konsekwencji cierpią również ich rodziny. Dochodzi do eskalacji emocji i patologii przemocy. Ludzie się ranią, a to wszystko dzieje się w religijnej osnowie. Na to nie może być żadnej zgody. To jest po prostu niechrześcijańskie, to jest antychrześcijańskie – mówi w rozmowie z naTemat.
"Odrażając przemoc i nienawiść", "Bóg nie potrzebuje naszej obrony, ale prawa obywatelskie już tak". Bardzo mocno Ksiądz Biskup podsumował to, co wydarzyło się w Białymstoku. Co Ksiądz czuł patrząc na te obrazy?
Za każdym razem, gdy jakakolwiek grupa atakuje drugą grupę ludzi, rzucając hasła nienawiści, to można czuć jedynie smutek i przerażenie, może rodzić się uczucie złości i chęć obrony. Zwykle człowiek reaguje w ten sposób – stara się bronić osoby atakowane.
Co tutaj było najgorsze?
Podobnie wyglądają różne marsze w Polsce, i nie tylko w Polsce, kiedy ktoś w imię swoich poglądów – słusznych czy niesłusznych (to nie jest kwestia oceniania, kto ma rację) – zamiast rozmawiać używa siły czy przemocy w stosunku do drugiej osoby. Niezależnie od tego, kto kogo by atakował. Taka sytuacja to brak dialogu.
Przemoc w relacjach międzyludzkich jest nie do przyjęcia. Nie mogą lecieć kostki brukowe zamiast argumentów czy nieposkromiony hejt zamiast pogłębionej kultury sporu. Takie zachowania są jak nowotwór dla społeczeństwa, które chce uchodzić za demokratyczne.
A tu była walka o co? Jak Ksiądz Biskup na to patrzy?
Właściwie to trudno powiedzieć o co. Ludzie byli zacietrzewieni, padały różne hasła. To, z czym ja osobiście nie mogę się zgodzić, to gdy ktoś twierdzi, że w imieniu Pana Jezusa bierze kamień do ręki i rzuca w drugiego człowieka lub słownie próbuje go obedrzeć z elementarnej godności.
Wiem, że niektórzy przywołują wyrwane z kontekstu fragmenty ze Starego czy Nowego Testamentu, zapominając, że Chrystus przyszedł po to, by nauczać o miłości, którą On w pełni uosabiał. Gdy przyprowadzono do Niego jawnogrzesznicę, a Prawo Mojżeszowe mówiło, że takie należy kamienować, Pan Jezus powiedział: "Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem". To sprawiło, że ludzie odeszli od tej kobiety. A Jezus zwrócił się do niej: "Nikt cię nie potępił, ja cię nie potępiam. Idź i nie grzesz więcej".
Na pewno metodą na rozwiązywanie sporów ideologicznych czy religijnych nie jest przemoc. I nikt przemocą nie powinien bronić wiary. Były czasy, kiedy tzw. obrona wiary za pomocą miecza i stosów była powszechnie uznawana, ale dziś mądrzejsi o głębsze zrozumienie Ewangelii powinniśmy być wrażliwi nie tylko na erupcję nienawiści, ale na jej mniejsze przejawy, szczególnie, jeśli miesza się w to religię.
Cały czas słyszymy jednak o obronie wartości chrześcijańskich.
Nie chcę oceniać osób, które tak to rozumieją. Ale jeśli ktoś mówi, że w ten sposób występuje w imieniu chrześcijaństwa, czy Boga, to nie mogę się z tym zgodzić. Pan Jezus nie stoi za takimi postawami. Każdy kto na jednym wdechu wykrzykuje w paroksyzmie słowo Bóg, a za chwilę kalumnie, ten na pewno nie mówi językiem Jezusa.
Czy tak zachowują się chrześcijanie? Wiele osób zadaje takie pytania.
Jezus Chrystus mówi: "Pójdźcie za mną i naśladujcie mnie". Dlatego jeśli chcemy być uczniami Jezusa Chrystusa, to powinniśmy go naśladować. Nie przypominam sobie, żeby Jezus kogokolwiek, z kim się nie zgadzał, w ten sposób traktował.
Oczywiście wypowiadał ostre słowa przeciwko faryzeuszom, kapłanom i uczonym w Piśmie. Właściwie krytykował ludzi niezwykle religijnych i duchownych! Kiedy wszedł do świątyni, użył bata i wypędził przekupniów, którzy ze świątyni zrobili miejsce handlu i innych spraw z Bogiem niezwiązanych.
Ale reakcji Jezusa nie można łączyć z nienawiścią do drugiego człowieka. W Kazaniu na Górze jest napisane, że nie tylko mamy kochać drugiego człowieka, ale miłować także swoich nieprzyjaciół. Kiedy Pan Jezus był pojmany, Piotr wystąpił w jego obronie wyciągając miecz i ugodził jednego ze strażników. Wtedy Jezus skarcił go, mówiąc: "Kto mieczem wojuje, od miecza ginie".
Miał moc, by pozbawić życia swoich wrogów, jednak tego nie zrobił. I w podobnym tonie nauczał swoje uczennice i uczniów.
Episkopat potępił przemoc w Białymstoku. Jednak w polskim Kościele katolickim nie raz padały słowa, które wielu uznaje dziś za podżeganie do nienawiści wobec LGBT.
Nie jest moją rolą oceniać inne Kościoły i ich duchownych. Istotne jest natomiast, że my duchowni musimy bardzo ważyć słowa, by nie zostały przez kogoś źle zrozumiane i zinstrumentalizowane. Dotyczy to także, a może przede wszystkim, polityków. Jeśli ktoś jest moim przeciwnikiem, nie powinienem mówić, że jest moim wrogiem i że wroga trzeba wyplenić czy unicestwić, bo ktoś może to dosłownie zrozumieć. I może dojść do tragedii podobnej do tej, która wydarzyła się w Gdańsku.
Chodzi o większą odpowiedzialność po stronie duchownych, by w należyty sposób mówić o Ewangelii. Cóż to za wiara, która potrzebuje obrony za pomocą kamieni, wyzwisk i pogardy? Alternatywą, choć z pewnością mniej spektakularną, jest modlitwa, rozmowa, próba zrozumienia każdej ze stron. Taką drogą chrześcijanie powinni pójść. Jeśli ktoś głosi hasła, które nam nie odpowiadają, to wcale nie oznacza, że można go atakować i bić. Przemoc jest zła i niedopuszczalna – czy to na marszu Żydów, czy katolików, czy protestantów, czy LGBT.
Czytał Ksiądz słowa ks. Sławomira Marka, który napisał na Twitterze, że członkowie LGBT nie są naszymi braćmi i siostrami?
Czytałem. Ten duchowny ma swoich przełożonych, którzy mogą stwierdzić, czy takie słowa są dopuszczalne w ich Kościele.
A gdyby u Księdza Biskupa któryś duchowny tak napisał?
Na pewno byśmy z nim lub z nią rozmawiali, i próbowali zrozumieć, w jaki sposób wierzy i rozumie Ewangelię. Zresztą, nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek z ewangelickich duchownych coś takiego powiedział, czy napisał.
Osoby homoseksualne są w naszym Kościele, są naszymi braćmi i siostrami – nie lepszymi, nie gorszymi. Łączy nas wszystkich chrzest i wiara w zbawcze dzieło Boga, w Jego łaskę i miłosierdzie. Bo z Jego łaski jesteśmy zbawieni. Kościół ewangelicki jest wspólnotą ludzi wierzących, którzy mają różne poglądy na wiele tematów. Nie we wszystkim się ze sobą zgadzamy i to czasami powoduje trudności, ale też otwiera nowe możliwości.
Moje poglądy też nie wszystkim się podobają. Jednak nawet nie zgadzając się z poglądami danej osoby, nie powinno się odbierać jej godności i pozbawiać szacunku.
Jak w ogóle odbiera Ksiądz Marsze Równości?
Jakie cele ma Marsz Równości, trudno mi powiedzieć. Czy używałbym takiego narzędzia, jakim jest marsz w takiej formie? Pewnie nie. Przypuszczam, że niektóre zachowania mogłyby mi się nie podobać.
Na przykład?
Różne stroje, czy afiszowanie się z pewnymi gestami. Przyznaję, że nigdy na takim marszu nie byłem. Naszym zadaniem jako Kościoła, jest obejmowanie opieką duszpasterską wszystkich osób, także osób homoseksualnych. Na pewno będę – przynajmniej u nas w Kościele – stanowczo opowiadał się za tym aby nikt nie był wykluczany ze wspólnoty Kościoła i sakramentów.
Wszyscy jesteśmy tak samo grzesznikami. Wszyscy tak samo potrzebujemy łaski Bożej i akceptacji. Oczywiście, możemy się nie zgadzać, dyskutować, ale wszystkich obejmuje miłość Jezusa Chrystusa.
Z ust polityków też padło wiele słów przeciwko LGBT. Jaką rolę odegrali w tym, co zadziało się w Białymstoku?
Tragedią Polski jest to, że ważne wyzwania społeczne – a takim jest obecność osób LGBT czy wcześniej kwestia przyjmowania uchodźców – pojawiają się, gdy trwa kampania wyborcza do parlamentu.
Cztery lata temu podniesienie tematu uchodźców w kampanii sprawiło, że nastawienie ludzi do tej kwestii się zmieniło. Jeśli dobrze pamiętam, przed wyborami 70 proc. Polaków było za przyjmowaniem uchodźców, a później po często nieprawdziwych czy wręcz oszczerczych wypowiedziach polityków, to nastawienie diametralnie się zmieniło.
Niestety, na potrzeby walki wyborczej celem stały się osoby LGBT, a w konsekwencji cierpią również ich rodziny. Dochodzi do eskalacji emocji i patologii przemocy. Ludzie się ranią, a to wszystko dzieje się w religijnej osnowie. Na to nie może być żadnej zgody. To jest po prostu niechrześcijańskie, to jest antychrześcijańskie.
Boli mnie również ubiegłoroczny protest niepełnosprawnych w Sejmie. To jak tę grupę społeczną i ich problemy zlekceważono i potraktowano.
Jak według Księdza rząd w ogóle radzi sobie z problemami społecznymi?
Oczekiwałbym większej otwartości na postulaty najsłabszych. Trzeba zauważyć te problemy i szukać rozwiązania, które niekoniecznie jest korzystne politycznie. Krokiem w dobrą stronę jest wspieranie rodzin z dziećmi.
Wrócę do tweeta, który Ksiądz Biskup napisał. "Protestanci przywracają wiarę w chrześcijaństwo" – czytam pod tym wpisem.
Miło się czyta pozytywne opinie na temat Kościoła ewangelickiego, ale przecież nie o to chodzi, że po jakimś wpisie ktoś nagle odkrywa Kościół ewangelicki i stwierdza, że to idealne miejsce na ziemi. Wolałbym, żeby ten ktoś zgłębił naukę Kościoła, odwiedził kilka parafii, był na kilkudziesięciu nabożeństwach. Do nas co roku wstępuje około 300 osób w skali kraju po solidnym przygotowaniu, modlitwach i rozmowie z duszpasterzami.
Nie jest też tak, że jesteśmy Kościołem idealnym, który świeci na tle Kościoła większościowego – mamy swoje problemy podobnie, jak ma je każdy inny Kościół, także rzymskokatolicki.
Znam wielu biskupów, wielu duchownych w Kościele rzymskokatolickim, którzy myślą dokładnie tak samo. Są mądrymi ludźmi i przyzwoitymi chrześcijanami.
Jakie reakcje najczęściej docierały do Księdza Biskupa?
Zdecydowanie pozytywne. Choć niektórzy zobaczyli w tym wpisie to, co chcieli zobaczyć. Zdarzały się opinie, że oto staję po stronie wrogów chrześcijaństwa, że forsuję postulaty uczestników Marszu Równości, choć tego wcale w moim wpisie nie było.
On był sprzeciwem wobec agresji i przemocy. Sprzeciwiałbym się także, gdyby uderzano kogoś w imieniu jakichkolwiek innych przekonań religijnych czy poglądów politycznych.