
Skarga konstytucyjna na prezydenta – zabrzmiało groźnie. A właśnie projekt takiej inicjatywy przegłosował czeski Senat. Od dawna grupa senatorów zarzucała prezydentowi naruszanie konstytucji. Nad skargą pracowali już od początku roku. "To wstęp do ewentualnego pozbawienia prezydenta urzędu" – rozległy się teraz komentarze. Co to może oznaczać dla Milosza Zemana? I czy można doszukiwać się porównań z Polską?
Być może niejednemu Polakowi zaraz przyjdzie do głowy porównanie z Polską i zarzutami o łamanie konstytucji, które za" dobrej zmiany" padają pod adresem Andrzeja Dudy. Tu jednak sytuacja jest nieco inna. Zarzuty są innej kategorii, inna jest też pozycja prezydenta.
Milosz Zeman jest prezydentem Czech od 2013 roku. Znany jest z popełniania gaf, kontrowersyjnych wypowiedzi i bliskich relacji z Rosją, np. wyjazdów do Moskwy na Paradę Zwycięstwa 9 maja.
Sam może nie ma wielu biznesowych interesów, ale ludzie z jego otoczenia je mają. I nie chodzi tylko o interesy Chin, ale również Czechów, którzy w Chinach prowadzą biznesy. Np. najbogatszy Czech, który jest w kontakcie z prezydentem, ma duże interesy w Chinach i zależy mu, żeby polityka Czech w Chinach była przyjazna.
Kilku senatorów od miesięcy pracowało nad tym dokumentem. W komentarzach odbiera się go jako pierwszy krok do odwołania prezydenta. Choć w Czechach dobrze wiedzą, że na dzień dzisiejszy jest to mało realne. Skargę musi jeszcze zaakceptować Izba Poselska.
W ostatnich miesiącach byliśmy świadkami wielkich demonstracji w Czechach. Od kwietnia wychodzili na ulice protestując przeciwko premierowi. Ostatnia manifestacja pod koniec czerwca była rekordowa, największa od 1989 roku. Ponad 250 tysięcy żądało w Pradze ustąpienia Andreja Babisza.
