Kiedyś wszystko było łatwiejsze, hity lepsze, a z imprez wracało się o 22. Bawiło się co prawda wśród nauczycieli pilnie obserwujących i wyłapujących niestosowne zachowania, ale i tak były to najfajniejsze wieczory. Pierwszego września, wraz z pierwszym dzwonkiem, ruszy nowa stołeczna impreza z nazwą-hasłem: „Szkolna Dyskoteka”.
Ciągle nie potrafię zrozumieć, jak mogły podobać nam się zwisające z siatkowanego sufitu frędzle z krepiny, lekko przywiędłe balony oraz kolorowe światła w rytm „Kolorowych snów” Just 5. Wystrój naprawdę był zniewalający.
Podobnie jak makijaże wszystkich podstawówkowych ślicznotek, które malowały się metodą "im więcej, tym lepiej", a dziś z pewnym wstydem oglądają zdjęcia sprzed lat, bardziej wskazujące na imprezy w gejowskich barach niż bale karnawałowe czy inne "pożegnania lata".
Najbardziej poważane dzieciaki miały ekskluzywne miejsca na parapecie, reszta podpierała ściany. Najgorsze były początki, gdy nikt jeszcze nie był skory do tańców, a jeszcze nie zapadł zmrok i nie można było „się wyluzować”.
Pamiętam jak kiedyś nasikaliśmy do soku o ogólnodostępnym bufecie. wypił to pan od angielskiego, którego akurat lubiłem, więc to nie był do końca udany żart.
Maciek
Pierwszego września, wraz z pierwszym dzwonkiem, ruszy nowa stołeczna impreza z nazwą-hasłem: „Szkolna Dyskoteka” – wszystko jasne. Skąd pomysł? – Zauważyliśmy ze znajomymi, że nigdzie na imprezach nie ma wolnych piosenek – mówi Marta, organizatorka. – Wszędzie szybkie kawałki, które mają nadać rytm imprezie. Postanowiliśmy to zmienić – dodaje.
73-letnia didżejka "nie ma czasu na starość". Przeczytaj.
– Pamiętam wolne tańce z kilometrowym odstępem między biodrami i chłopców z wyprostowanymi rękoma na karku dziewczyn – wspomina Aleksandra czasy gimnazjum. „Wolny” do Whitney Houston czy innej Sarah Connor? Nieśmiałe dotknięcia, łapanie się za biodra i utrzymywanie „zdrowej” odległości od partnerka lub partnerki w tańcu raczej już nie przejdą, lecz zabawa konwencją może okazać się interesującym wyzwaniem.
– Dyskoteki szkolne to był czad – opowiada mi Maja Święcicka, dziennikarka. – Był taki chłopak, który trochę wyglądał jak Jay Z i pewnego razu kiedy puścili „Crazy in Love” na dyskotece w moim gimnazjum, to on podszedł do mnie i odbył się taniec, a następnie pocałunek, przez który jakaś moja skrycie zakochana w nim koleżanka płakała – opowiada.
Pierwsze buty na obcasie, jaranie szlugów w toalecie, obciachowy makijaż z brokatem i wszyscy chłopcy niżsi co najmniej o pół głowy!
Natalia
– Wszyscy mówią o tym jaką muzykę uwielbiają, ale i tak najlepiej bawią się przy popie – mówi organizatorka. Trudno się z nią nie zgodzić. Muzyka naszego dorastania, często tak prosta i infantylna, ale nosząca ze sobą taki bagaż wspomnień i emocji, wysłuchana na nowo może być ciekawym eksperymentem. Jak po tylu latach zareagujemy na pierwsze hity Destiny's Child, Roxette, Dj Bobo czy La Bouche?
Ale szkolne dyskoteki to nie tylko słodkie tańce i pląsanie w rytm radiowych hitów. To często również pierwsze papierosy palone ukradkiem w łazience, duszkiem wypite piwo w krzakach za szkołą czy pierwsze kontakt seksualne. – Oczywiście, że na takich „imprezach” pije się – mówi młoda blogerka naTemat, Weronika Lewandowska. – Bywa i tak, że opiekunowie czy nauczyciele są bardziej wstawieni od uczniów.
Dyskoteka w imię Ojca i Syna – świątynie rozrywki w kościołach. Poznaj.
Czy takie imprezy są jeszcze organizowane? – Jasne! Wszyscy przychodzą ładnie ubrani i do 21:00 trwa zabawa – śmieje się szesnastoletnia Pola. – Z tym, że najchętniej przychodzą na takie zabawy pierwszoklasiści, wśród trzecio- jest to już pewien obciach – mówi.
Pamiętam wolny taniec przy "From Sarah with Love" Sarah Connor, z chłopakiem niższym o głowę, próbowałam robić minę: "to co tu się dzieje nie robi na mnie wrażenia", ale efekt utrudniały mi różnokolorowe włosy, bo zrobiłam sobie tęczowe pasemka jakimiś kretyńskimi zielono-czerwonymi tuszami, specjalnie na tę okazję.
Marta
Lewandowska wspomina swoje liceum plastyczne, w którym uczniowie wpadali na szalone pomysły pidżama party w szkole. Ale to wyjątki. – Bądźmy szczerzy, który licealista pójdzie po lekcjach do szkoły na bezalkoholową imprezę z nauczycielami? – pyta retorycznie.
A gdyby realia z naszych podstawówek przenieść z sal gimnastycznych do klubów? – Naprawdę próbowaliśmy zorganizować naszą imprezę w którejś ze szkół, lecz zakaz alkoholu i liczne kłopoty z tym związane skłoniły nas, by trochę zmienić konwencję, zachowując przy tym czar dawnych balów – mówi Marta. Czy to wypali? Przekonamy się drugiego września, gdy sentymentalni zainteresowani obudzą się i wspomną ubiegłą noc z Kayah czy Jennifer Lopez.