
– To przykre. Bo o Sejmie i posłach ludzie mają dość kiepskie zdanie. Generalnie uważają nas za darmozjadów, którzy się kłócą i mają jakieś swoje interesy. Ciężko jest z tym walczyć. Czasem część posłów i senatorów obniża notowania tych instytucji. Można próbować z tym walczyć i przeciwdziałać, gdy marszałek buduje dobre mniemanie o Sejmie. A jeśli tego nie robi, wręcz przeciwnie, jeszcze ośmiesza Sejm, to są to niepowetowane szkody – mówi naTemat były marszałek Sejmu Marek Borowski.
Czy marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, naprawdę potrzebował tyle podróżować? Po co? Niejeden Kowalski już w ostatnich dniach zadawał sobie to pytanie. Zwłaszcza słysząc opinie, że "żaden polityk nie latał wcześniej tak często".
Podróże zagraniczne to jedno, te w kraju to drugie. Regulamin Sejmu wspomina o następujących zadaniach marszałka:
• prowadzi sprawy z zakresu stosunków Sejmu z instytucjami oraz innymi organami Unii Europejskiej.
Sejm trwa krótko, wystąpienia są po 30 sekund. Jak ktoś się nie słucha, to marszałek obetnie mu się pensję. Raz dwa zamykamy obrady. W takiej sytuacji coś trzeba robić, np. pojeździć po kraju, po swoim okręgu wyborczym. Gdyby Sejm był prowadzony porządnie, gdyby ustawy były traktowane z odpowiednią pieczołowitością, gdyby były zbierane opinie, gdyby prowadzono dyskusje, to Marszałek miałby znacznie więcej pracy w Sejmie i wokół Sejmu.
Czy Marek Borowski pamięta, by którykolwiek z marszałków tyle podróżował?