Opinia publiczna jest zbulwersowana, ale PiS znów nic sobie z tego nie zrobił. Zamiast oczekiwanej dymisji marszałka Sejmu, dowiedzieliśmy się, że Marek Kuchciński przyjął jedynie aktywny model pracy. Korzystał z samolotów, bo postawił na spotkania w kraju i za granicą. Od początku kadencji odbył ich 900. Czy takie są jednak zadania marszałka Sejmu? Czy tak zachowywali się jego poprzednicy?
Afera ciągnie się już drugi tydzień, w ciągu kilku dni rozrosła się z kilkunastu lotów do ponad 100. Niemal codziennie pojawiały się nowe informacje, media grzmiały o zniszczonych dokumentach, z każdym dniem rosło oczekiwanie społeczne na dymisję marszałka. Wiemy już, że dymisji nie będzie, są za to przeprosiny. A także informacja, że marszałek Sejmu postawił na aktywny model pracy. Stąd tyle lotów. 900 w ciągu całej kadencji.
Ale Polakom chodziło o loty rodzinne. Dlatego w głowie im się nie mieści, że tak można. Że przy okazji ośmieszana jest powaga Sejmu i nikt z tym nic nie robi.
Zacytujmy, co mówi Regulamin Sejmu RP o zadaniach marszałka. Dwa pierwsze punkty brzmią: "Stoi na straży praw, godności i powagi Sejmu" oraz "Reprezentuje Sejm".
Jak według tych punktów ocenić aferę z rodzinnymi lotami Marka Kuchcińskiego? Jaki ma ona wpływ na powagę Sejmu?
"Ośmiesza Sejm, niepowetowane szkody"
– To przykre. Bo o Sejmie i posłach ludzie mają dość kiepskie zdanie. Generalnie uważają nas za darmozjadów, którzy się kłócą i mają jakieś swoje interesy. Ciężko jest z tym walczyć. Czasem część posłów i senatorów obniża notowania tych instytucji. Można próbować z tym walczyć i przeciwdziałać, gdy marszałek buduje dobre mniemanie o Sejmie. A jeśli tego nie robi, wręcz przeciwnie, jeszcze ośmiesza Sejm, to są to niepowetowane szkody – mówi naTemat były marszałek Sejmu Marek Borowski.
Dodaje: – On świadomie łamał przepisy. Przecież wiedział, jakie są przepisy dotyczące lotów samolotem rządowym, zwłaszcza w systemie HEAD. Jego kancelaria również udzielała kłamliwych odpowiedzi, że nie latał. Kłamstwo jest abolutnie niedopuszczalne. To bardzo uderza w instytucję Sejmu.
Pomińmy na chwilę rodzinę, która latała z marszałkiem, choć ta oczywiście jest tu kluczowa. Skupmy się na oficjalnych obowiązkach i zadaniach marszałka Sejmu. W końcu loty miały być służbowe. Były zgłoszone oficjalnie. Według mediów, kosztowały podatników 4 mln złotych.
"Informuję, że marszałek zamierza się udać w misji oficjalnej z Warszawy do Rzeszowa oraz z Rzeszowa do Warszawy z wykorzystaniem specjalnego wojskowego statku powietrznego" – napisano w jednym z dokumentów, do których dotarli dziennikarze.
Sam marszałek Kuchciński przyznał w swoim oświadczeniu, że lotów było dużo, bo przyjął nowy model sprawowania urzędu. – Od 12 listopada 2015 roku, kiedy posłowie powierzyli mi funkcję marszałka Sejmu, przyjąłem model pracy marszałka, który działa nie tylko na forum izby poselskiej w budynku Sejmu w Warszawie, ale także pracuje aktywnie w kraju i za granicą – mówił.
Usłyszeliśmy, że niejednokrotnie kilka razy dziennie, w tym w soboty i w niedziele uczestniczył w spotkaniach. A wiele z nich "wymagało korzystania ze specjalnego transportu lotniczego".
"Rzadko przyjmowałem zaproszenia"
Czy marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, naprawdę potrzebował tyle podróżować? Po co? Niejeden Kowalski już w ostatnich dniach zadawał sobie to pytanie. Zwłaszcza słysząc opinie, że "żaden polityk nie latał wcześniej tak często".
Jak było kiedyś? Były marszałek Sejmu Marek Borowski zastrzega, że gdy on piastował tę funkcję (2001-2004) były zupełnie inne czasy. – Wtedy było absolutnie inaczej – uprzedza. On nawet na służbowe podróże nie miał czasu, choć zaproszenia przychodziły.
– Byłem marszałkiem w bardzo ciężkim czasie. W Sejmie co chwila wybuchały awantury, prowokowane przez Samoobronę, przez Ligę Polskich Rodzin, a także przez PiS. Od pewnego momentu, pod odejściu PSL, rząd nie miał większości w Sejmie. Byliśmy przed wejściem do UE, musieliśmy przyjąć ok. 500 dodatkowych ustaw. Pracowało się od godziny 9.00 do 2.00 w nocy. Cztery dni w tygodniu, czasem tydzień po tygodniu – przyznaje w rozmowie z naTemat.
Dlatego, jak mówi, nie bardzo miał czas, żeby gdziekolwiek jeździć: – Zawsze były zaproszenia, ale rzadko je przyjmowałem. Czasami akceptowałem te z państw, na których nam zależało, jeśli chodzi o wejście do UE. Ale np. miałem dwa zaproszenia do Chin i Australii i zrezygnowałem z nich. Napięcia w Sejmie były tak duże, że nie mogłem sobie pozwolić na 10-dniowy wyjazd – wspomina Marek Borowski.
Po Polsce też za bardzo nie podróżował. – To się zdarzało, ale nie było częste – mówi.
"Specjalnej potrzeby podróży po kraju nie ma"
Podróże zagraniczne to jedno, te w kraju to drugie. Regulamin Sejmu wspomina o następujących zadaniach marszałka:
• prowadzi sprawy z zakresu stosunków Sejmu z parlamentami innych krajów,
• prowadzi sprawy z zakresu stosunków Sejmu z instytucjami oraz innymi organami Unii Europejskiej.
I wszyscy marszałkowie je wypełniali. Widać to w archiwach sejmowych. Ale tak liczne podróże w kraju?
– To nie jest problem. Zawsze pojawiają się zaproszenia, dla miejscowych władz to atrakcja, że przyjedzie marszałek. Marszałek może korzystać z tych zaproszeń, bo np. chce umocnić swoją pozycję. Czasami np. myśli o prezydenturze i chce być postrzegany dobrze w całym kraju. Natomiast specjalnej potrzeby, by marszałek Sejmu podróżował po kraju nie ma – przyznaje Marek Borowski, dziś senator.
Podkreśla, że głównym zadaniem marszałka jest prowadzenie Sejmu, legislacji, pilnowanie niezależności Sejmu. – Marek Kuchciński tego nie robił. O niezależności w ogóle nie było mowy. O porządnej legislacji też nie. W związku z tym miał dużo czasu, by podróżować – tak uważa.
W regulaminie jest aż 18 zadań marszałka dotyczących Sejmu. Marszałek m.in. przewodniczy obradom, czuwa nad tokiem i terminowością prac Sejmu i jego organów, nadaje bieg inicjatywom ustawodawczym, udziela posłom niezbędnej pomocy w ich pracy, sprawuje pieczę nad spokojem i porządkiem na całym obszarze należącym do Sejmu...
Marszałek Sejmu "wykonuje także inne zadania przewidziane w Konstytucji i w ustawach". Zarządza wybory Prezydenta Rzeczypospolitej. A także, np. w w przypadku śmierci prezydenta, tymczasowo, do czasu wyboru nowej głowy państwa, wykonuje jego obowiązki.
"Marszałek nie ma czasu"
Czy Marek Borowski pamięta, by którykolwiek z marszałków tyle podróżował?
– Wydaje mi się, że nie. Jeśli marszałek poważnie traktuje Sejm, żeby rzeczywiście był areną debaty i dyskusji publicznej, żeby przestrzegać Konstytucji i prawidłowej legislacji, to po prostu nie ma czasu na tego rodzaju turystykę. Poprzedni marszałkowie, lepiej lub gorzej, ale wywiązywali się z tego zadania – mówi.
Dodaje, jak według niego, Marszałek Kuchciński rozumiał powagę Sejmu: – Tak, by prowadzić jak najmniej dyskusji, jak najmniej debaty z racji tego, że to opozycja może w swoich wystąpieniach naruszać powagę Sejmu. To marszałek, który w ten sposób postępuje, ją narusza.
Sejm trwa krótko, wystąpienia są po 30 sekund. Jak ktoś się nie słucha, to marszałek obetnie mu się pensję. Raz dwa zamykamy obrady. W takiej sytuacji coś trzeba robić, np. pojeździć po kraju, po swoim okręgu wyborczym. Gdyby Sejm był prowadzony porządnie, gdyby ustawy były traktowane z odpowiednią pieczołowitością, gdyby były zbierane opinie, gdyby prowadzono dyskusje, to Marszałek miałby znacznie więcej pracy w Sejmie i wokół Sejmu.