Ryszard Czarnecki nie pojawił się na procesie. Jego adwokat tłumaczył, że polityk musi przejść "ważne badania". Sędzia Karol Smaga nie czekał, aż europoseł będzie mógł przyjść do sądu. Zapadł wyrok – Czarnecki ma przeprosić europosłankę Różę Thun za porównanie jej do szmalcowników.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Na taki komentarz Czarnecki zdobył się w reakcji na fakt, iż Thun wystąpiła w reportażu francusko-niemieckiej telewizji ARTE poświęconym sytuacji w Polsce. Róża Thun oceniała w wyemitowanych wypowiedziach, że kraj pod rządami PiS zmierza w stronę dyktatury. Czarnecki stwierdził, że to był donos i powiedział: "Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein".
Bezprawna wypowiedź
Parlament Europejski zdecydował o odwołaniu Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego. Róża Thun nie doczekała się przeprosin za - jak to określiła - bezrefleksyjny bluzg polityka PiS i sprawę skierowała do sądu. I wygrała.
Sąd nakazał Ryszardowi Czarneckiemu opublikowanie oświadczenia, w którym przeprosi i przyzna, że jego wypowiedź była bezprawna. Jego przeprosiny przez tydzień mają być widoczne na stronie głównej niezalezna.pl (tam ukazała się wypowiedź Czarneckiego). Ma też wpłacić po 15 tys. zł na rzecz stowarzyszenia Dzieci Holocaustu i fundacji Forum Dialogu.
Adwokat Czarneckiego przekonywał w sądzie, że wypowiedź jego klienta... nie była inwektywą. Róża Thun na rozprawie przyznała, że po słowach Czarneckiego atak na nią i jej rodzinę się wzmógł.
– Przychodziły groźby na moje media społecznościowe, dostałam kilka maili z groźbami. Zdarza się, że pod biurem w Krakowie ktoś czeka na mnie pod bramą, by mnie obrzucić wyzwiskami. Raz ktoś groził mi śmiercią – cytuje wypowiedź Róży Thun z rozprawy stołeczna "Gazeta Wyborcza".
Czarnecki oburzony wyrokiem
Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie nie jest prawomocny.
To, że apelacja będzie, to pewne. Ryszard Czarnecki w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie wyraził oburzenie, iż sąd nie poczekał, aż złoży zeznania. – Jestem zbulwersowany, że sąd mnie nie wysłuchał – oświadczył. Tłumaczył, że w dniu procesu miał zabieg pod narkozą.
Czarnecki podkreślił, że przepraszać nie zamierza, bo "nie ma za co". – Będę dalej napiętnował tych polityków w Polsce, którzy donoszą na własny kraj do obcych mediów, którzy atakują własną ojczyznę – stwierdził.