Konfederacja straciła kolejnego sojusznika. Tym razem chodzi o Kaję Godek i jej "anti-choiców", którzy na tajnym spotkaniu mieli zostać usunięci z "jedynek" na listach i stracili szanse na walkę o miejsca w Sejmie. To ogromna porażka Godek, która zdecydowała się odejść z Konfederacji, o czym poinformowała w mediach społecznościowych.
"Po rozmowie z pp. Winnickim, Braunem, jkm i Kuleszą: panowie potwierdzili brak miejsca dla przedstawiciela największej inicjatywy antyaborcyjnej wśród jedynek wchodzących z progu 5 proc. (niekoniecznie mnie osobiście, składałam inne propozycje) – napisała (pisownia org.) na Twitterze Fundacji Życie i Rodzina Kaja Godek.
"Dołożyli do tego brak miejsc dla prolife w 14 osobowej radzie Konfederacji, nie chcieli pokazać do wglądu list wyborczych, oczekiwali ich akceptacji w ciemno. Potem wstali i wyszli. Teraz będą licytować, jak bardzo serio traktują obronę życia i rodziny: 3, 2, 1... start!" – dodała.
Wynika z niego, że liderzy Konfederacji nie chcieli ludzi Kai Godek jako "jedynek" na swoich listach, a ją samą postawili przed faktem dokonanym. To rzeczywiście sromotna klęska jej ruchu, skoro nie chce go nawet skrajna prawica.
Dlatego też Godek nie miała wyjścia. Odeszła z Konfederacji, ale najpierw opisała, co miało dziać się podczas zakulisowych pertraktacji wewnątrz partii. Swój elaborat opublikowała na Facebooku.
Tymczasem Konfederacja po raz kolejny pozbywa się sojusznika. Najpierw "przegnała" Piotra Liroya Marca i Marka Jakubiaka, a teraz pozbyła się swojego antyaborcyjnego skrzydła. Ciekawe zagranie patrząc na to, że wybory są już za pasem.