Liroy i Jakubiak opuszczają Konfederację, bo pokłócili się z korwinistami i chcą razem startować w wyborach. Jakubiak rozmawia z PSL, przez co Liroy obraża się, zrywa sojusz i jedzie na spotkanie z prezydentem, a Jakubiak – z Mariuszem Maxem Kolonko, który tworzy własną partię. To, co dzieje się na skrajnej prawicy, przypomina bardziej telenowelę, niż świadome ruchy polityczne, bo w pewnym momencie tracimy rachubę i nie wiemy już "kto jest z kim".
Dynastia Konfederacji
Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego liderzy ruchów narodowych, partii prawicowych i antysystemowych oraz spadochroniarze i uciekinierzy z sejmowych partii postanowili stworzyć jedno ugrupowanie. Trochę na wzór Koalicji Europejskiej skonstruowali jej przeciwieństwo, czyli Konfederację, która miała do PE wprowadzić antysystemowców pokroju Janusza Korwin-Mikkego.
Rodzina Konfederacji przyjęła pod swoje skrzydła nawet zbłąkaną duszyczkę – Kaję Godek, która do tej pory nie była powiązana politycznie z żadną partią. Z takim zespołem stanęli w szranki z PiS i KE i... polegli. Tak szeroki format, który reklamowało swoim wizerunkiem aż 17 (sic!) osób, nie sprzedał się tak dobrze, jak opozycyjny zlepek PO-PSL-SLD-UED-SP.
Co prawda Korwinowi, Liroyowi, Jakubiakowi i reszcie udało się przyciągnąć do urn nowe 20 tysięcy wyborców w porównaniu z wyborami z 2015 roku, ale to mizerny wynik zważywszy na tak ogromne spektrum polityczne. Konfederacji nie pomógł też PiS, który sukcesywnie zabierał jej wszystkie karty uderzając za każdym razem w tony narodowościowe i patriotyczne.
Dodatkowo wielkim niewypałem okazała się akcja skrajnej prawicy z amerykańską ustawą 447, która miała dotyczyć mienia żydowskiego pozostawionego w Polsce. Konfederaci twierdzili, że PiS chciał płacić amerykańskim Żydom odszkodowania, czego partia Jarosława Kaczyńskiego się wyparła. Zapomnieli jednak, że to PiS ma w ręku media publiczne. Zgadnijcie więc, komu uwierzyli wyborcy.
Perfidna zdrada?
Jeszcze w przedbiegach Konfederacja została pozbawiona jednego ze swoich "kuzynów". PiS wiedział, że skrajna prawica planuje się połączyć, więc uprzedzając fakty wyłowił z tego środowiska jednego z liderów – Adama Andruszkiewicza, który w przeszłości był związany z ruchem narodowym i posiadał w tych kręgach wielu sympatyków.
Konfederacyjny "kuzyn" dostał posadę wiceministra cyfryzacji i tak naprawdę nie wiadomo do tej pory, czym konkretnie się zajmuje. Wielu publicystów kwestionowało jego kompetencje na to stanowisko, ale Andruszkiewiczowi to nie przeszkadzało. Ważne, że zapewnił PiS głosy swojego dość licznego elektoratu.
– Przede wszystkim, posiadam wykształcenie wyższe, to ważna kompetencja. Poza tym, czy ministrowie cyfryzacji rządu PO, Michał Boni oraz Rafał Trzaskowski, byli informatykami? Nie byli. Nie trzeba być informatykiem ani programistą, aby pełnić funkcję, którą miałem zaszczyt objąć – bronił się przed zarzutami Adam Andruszkiewicz.
Nic więc dziwnego, że przy tylu niekorzystnych okolicznościach i czynnikach sukces Konfederacji był tylko złudzeniem. Koalicja szybko została sprowadzona na ziemię, a jej liderzy zaczęli się ze sobą kłócić. W końcu, jak to w rodzinie...
Czarne owce
Jako pierwsi rozwód z Konfederacją ogłosili Piotr Liroy-Marzec i Marek Jakubiak i zdecydowali, że stworzą wspólne ugrupowanie i razem w takim formacie wystartują w wyborach na jesieni.
– Z federacji zrobiła się Konfederacja. Wzięliśmy pomocniczo udział w wyborach do Europarlamentu, no i niestety część Konfederacji nie zniosła sukcesu. Po prostu sukces wyraźnie im zaszkodził. W związku z tym zaczęły się różne rzeczy dziać – mówił 24 czerwca podczas konferencji w Sejmie Jakubiak.
Wtórował mu Liroy-Marzec. – Federacja Jakubiak-Liroy pokazuje, że szanuje obywatela. To jest nasz program "Patriotyzm i Wolność”, który będzie się rozszerzał w miarę, jak będą przystępowały do nas różne środowiska: miejskie, wolnościowe, centrowe, centroprawicowe.
To są oficjalne powody ich waśni z Konfederacją. Nieoficjalne, jak sugeruje "Polityka", to obawa przed konfliktem o miejsca w zarządzie powstającej specjalnie na wybory partii Konfederacja. Zwolennicy Jakubiaka i Liroya nie potrafili się dogadać z korwinistami i narodowcami, bo uważali, że chcą oni dominować w partii.
Co ciekawe, ludzie Korwina i narodowcy twierdzili to samo o poplecznikach Jakubiaka i Liroya. Mówili, że oczekują zbyt wiele jak na ich siłę polityczną w ugrupowaniu.
Konflikt "braci" przez wujka Władka
Ale Federacja Liroy-Jakubiak nie trwała zbyt długo. Rozpadła się w poniedziałek, a w sumie nawet nie powstała – tak twierdzi Maciej Maciejowski, wiceprezes stowarzyszenia "Skuteczni" i współpracownik Piotra Liroya-Marca w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Wszystko przez "wujka Władka", czyli Władysława Kosiniaka Kamysza, który w weekend ogłosił podział opozycji na dwa bloki i zaprosił do rozmów wszystkich centrystów o zabarwieniu prawicowym. Wśród nich odnalazł się Jakubiak, który zobaczył szansę we wspólnym starcie z PSL. Zakomunikował to także w rozmowie ze wspomnianym prawicowym portalem.
Nie spodobało się to ludziom Liroya, których odpowiedź była bardzo stanowcza. – Jest prawdą, że Federacja Jakubiak-Liroy się nie rozpadła, bo nigdy nie powstała. Był plan, by taki podmiot powstał. Partia Skuteczni Piotra Liroya-Marca miała przekształcić się w Federację Jakubiak-Liroy. Rozmawialiśmy o współpracy z Bezpartyjnymi Samorządowcami czy z Pawłem Kukizem. Ze strony Marka Jakubiaka i BS padła propozycja, by wystartować z list PSL. Nie jest to opcja, którą moglibyśmy rozpatrywać – powiedział Maciejowski.
Zmiana obsady i nowy aktor
W międzyczasie przy wystrzałach fajerwerków z okazji amerykańskiego święta niepodległości w "bunkrze" na Żoliborzu powstała nowa partia – Mariusza Maxa Kolonko. Dziennikarz i były korespondent w USA postanowił pójść za głosem swoich fanów i ogłosił, że tworzy ugrupowanie Revolution.
"W US #independenceday dobre wiesci z bunkra MaxTV w kuchni na Zoliborzu: Powstala partia #R Revolution! Mamy dosc politykow, dosc waszych durnych gierek, dosc waszych amatorskich rzadow. Pora by wladze w panstwie objal Narod I rzadzil dla dobra Narodu #R to My! R-us.com" – napisał na swoim Facebooku dziennikarz.
Jego partia będzie dążyła do zbudowania "silnej, mocarstwowej, bogatej i prezydenckiej Polski". To tak ogólnie. Jego plan opiera się na razie na reparacjach wojennych od Niemiec, JOW-ach oraz ograniczeniu kapitału niemieckiego w mediach. Dalsze szczegóły poznamy zapewne wkrótce.
Brak konkretów nie odstraszył jednak Marka Jakubiaka, który zainteresował się "nowym graczem". Obaj panowie spotkali się we wtorek, o czym Kolonko poinformował na Twitterze. Czy zbudują razem federację/konfederację? Na razie nie wiadomo.
Kuzyn Kukiz i Wujek Andrzej
W prawicowej telenoweli występują jeszcze dwie osoby: wujek Paweł, czyli Paweł Kukiz i wujek Andrzej, czyli prezydent Andrzej Duda. Ten drugi został wciągnięty do "obsady" stosunkowo niedawno przez Piotra Liroya-Marca, który spotkał się z nim w środę w Pałacu Prezydenckim.
Nie wiadomo, o czym rozmawiali. Z relacji posła wynika jednak, że w wielu kwestiach miał z prezydentem bardzo podobne zdanie. Nagrał nawet krótkie wideo, w którym pochwalił się na swoim Facebooku.
Natomiast stale w informacjach o spotkaniach liderów skrajnej prawicy przewija się Paweł Kukiz. Lider ruchu Kukiz'15 pojawia się zarówno w doniesieniach o Konfederacji, o rozłamie i wspólnym starcie Jakubiaka i Liroya, a także w przypadku startu prawicy z PSL. Jak na razie najbliżej ogłoszenia współpracy było przed konferencją Liroya i Jakubiaka, w której Kukiz podobno też miał wziąć udział, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
Nie wiadomo więc, jakie plany ma Paweł Kukiz. Chociaż patrząc na całą "postKonfederację" wychodzi, że na razie nikt, no może z wyjątkiem Kolonki, nie wie, co się "upitrasi" na skrajnej prawicy i w jakim formacie wystartuje ona w wyborach na jesieni. Jedno jest pewne – przy takim rozdrobnieniu sondaże nie dają żadnemu ugrupowaniu nawet cienia szans.
Polska skrajna prawica jest przeszacowana, a jej rola skrajnie marginalna. Jeśli ktoś wątpił w ten fakt, to najlepszym dowodem są wyniki ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Ruchy skrajnej prawicy słabną. Już nie są tą samą siłą, co osiem lat temu po wydarzeniach, które dały im rozgłos. Poza tym nastąpiła zmiana pokoleniowa. Młodzi ludzie teraz może częściowo podzielają poglądy skrajnej prawicy, ale nie na tyle, żeby oddać na nią swój głos.
Andrzej Maciejewski
Poseł Kukiz'15
Sytuacja na skrajnej prawicy coraz bardziej zaczyna przypominać powiedzenie "gdzie dwóch ONR-owców, tam pięć partii". Niestety dla polskiej polityki tej części prawicy najbardziej wychodzi sztuka dzielenia.
Trzeba jednak zauważyć, że na polskiej scenie politycznej mamy bardzo dynamiczną sytuację, zarówno na lewicy jak i na prawicy. Sam jestem ciekaw, co wyniknie z tych roszad na skrajnej prawicy. A wyjść mogą różne rzeczy, bo jak życie już nie raz pokazał, niezależnie od strony politycznej, że te twory mogą być przeróżne.
Prof. Rafał Chwedoruk
politolog UW
W przypadku prezydenta takie spotkanie ma związek z zapewnieniem sobie szerszego poparcia przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Szczególnie chodzi o drugą turę, w której każdy głos będzie bardzo ważny
Jeśli zaś chodzi o przedstawicieli o mniejszym znaczeniu politycznym to takie spotkanie z prezydentem jest klasycznym przykładem pokazania swoim wyborcom, że jest się bardziej znaczącym podmiotem politycznym, niż w rzeczywistości.
Prof. Rafał Chwedoruk
politolog UW
To ostatnia chwila dla Pawła Kukiza, żeby odegrać jakąś rolę w polskiej polityce. Dlatego będzie pojawiał się w takich rozmowach jak najczęściej. Tak naprawdę to dzięki niemu mówimy teraz o skrajnej prawicy.
Chociaż sam do niej nie należy, to jednak przyjął do swojego ruchu kilku jej przedstawicieli, którzy przetrwali do teraz. Nie mniej jednak nie widzę, żeby skrajna prawica odegrała jakąkolwiek rolę w nadchodzących wyborach