Od 64 lat nieprzerwanie rządzi na rynku. Radzi, wzrusza i pomaga potrzebującym. Przez dekady swojego królowania przechodziła wiele zawirowań. Zmieniała się tak, jak polska kobieta. Nie ważne czy umierał Stalin, czy wprowadzano stan wojenny, czy trwały drapieżne lata 90., zawsze starała się być jak najbliżej czytelniczek. „Przyjaciółka” - magazyn dla kobiety potrzebującej.
„Moje przyjaciółki, ośmielam się tak zwrócić do Was, nasze miłe Czytelniczki, bo nasze pismo chce być dla Was przyjaciółką. „Przyjaciółka” wasza chce wiedzieć, jak wam się żyje, jak się chowają wasze dzieci, czy macie jakieś kłopoty wychowawcze, jak miewa się Staś, Franek i Antek, co porabia mała Krysia?”
Takimi słowami wita się redaktor naczelna pierwszego numeru „Przyjaciółki”, który trafił do rąk czytelniczek 21 marca 1948 roku. Swój wstępniak pełen ciepłych słów i rad dotyczących wychowywania dzieci, kończy słowami: „Postępujcie tak, jak Wam radzę, a przekonacie się, że dobrze poradziłam”, można uznać za swoiste credo tego najdłużej istniejącego periodyku dla kobiet.
„Przyjaciółka” od początku swojego istnienia była pismem, które opierało się na silnej więzi z czytelniczkami, co potwierdza zawarte we wstępniaku zdanie: „Więc powtarzam, piszcie do nas o wszystkim – rzeczy na pozór błahe mogą być naprawdę ważne i, jeżeli im w porę nie zaradzić, mszczą się w następstwie”, poucza naczelna. Dydaktyzmem przesiąknięty jest jednak nie tylko wstępniak, ale cały tygodnik, w którym nie brakuje tekstów w stylu „jak uchronić się przed pijanym mężem”, „uszyj żakiecik z wojskowego płaszcza”, czy „dzieci niesforne”. „Przyjaciółka” oprócz radzenia, zajmuje się także edukacją czytelniczek. Każdy numer kończy się reprodukcją jednego z arcydzieł malarstwa polskiego, a wewnątrz pisma można znaleźć wiersze, nowele i kurs szpitalnictwa, który przyucza do zawodu.
Pochodzenie: robotniczo- wiejskie
– „Przyjaciółka” wyrosła z inspiracji ideologicznej władzy i było poniekąd kontynuacją popularnego przed wojną czasopisma ilustrowanego „Moja Przyjaciółka” – opowiada doktor Katarzyna Wodniak. – Od początku pismo było sprofilowane pod kobiety zamieszkujące tereny wiejskie. „Przyjaciółka” miała być darem od ludu, dla ludu. Redagowana przez przedwojenne komunistki od pierwszego numeru miała mocno musztrujący charakter. Treści, które można było znaleźć w piśmie były raczej zachowawcze i purytańskie. „Przyjaciółka” radziła, wspierała i pomagała zorganizować życie w gospodarstwie wiejskim. Jej siła opierała się na korespondencji z kobietami. Na listy odpowiadano zarówno w postaci rad, które drukowano w dziale „czytelnicy piszą, przyjaciółka odpowiada”, ale także w felietonach i artykułach, które były sprofilowane pod czytelniczki – opowiada doktor Wodniak.
W liście rzeczywiście tkwi siła. W szczytowym momencie popularności pisma do redakcji przychodziło pond 120 tysięcy listów rocznie, a odpowiadaniem na nie zajmowało się aż 31 osób. „Przyjaciółka” jak najbliższa koleżanka, zawsze chciała być blisko swoich czytelników. W latach 50 redaktorki miały nawet specjalny samochód interwencyjny, którym jeździły na akcje. „Przyjaciółka” bowiem nie tylko radziła jak uszyć sukienkę, ale także działała w poważniejszych kwestiach.
– Od początku istnienia pisma duży nacisk był położony na walkę z pijaństwem – mówi Wodniak. – Redaktorki organizowały akcje, spotkania i plebiscyty. Pomagały skrzywdzonym czytelniczkom i opisywały historie tych, które poradziły sobie z nałogiem. Co ciekawe, przez pierwsze lata istnienia tygodnika, mężczyźni istnieli w nim tylko w rolach szkodników i darmozjadów. To było pismo dla kobiet i robione przez kobiety. Oczywiście jej wizerunek zmieniał się przez lata, raz to była dzielna traktorzystka, raz matka Polka, a raz kobieta-Atlas spełniona zawodowo i zajmująca się domem, zawsze jednak to kobieta była na pierwszym miejscu – wyjaśnia doktor.
Kobieta zmienną jest
Faktycznie przez lata „Przyjaciółka” przeszła wiele metamorfoz. Na początku swojego istnienia była poradnikiem wiejskiej gospodyni, dość przaśnym i ograniczonym. W latach 70. w związku z migracją ludności wiejskiej nabrała bardziej wielkomiejskiego charakteru. Z pisma zniknęły wykroje i dydaktyczne felietony, a zastąpiły je nowinki o gwiazdach ekranu i program telewizyjny. W tygodniku znalazło się też więcej reportaży i tekstów zaangażowanych. Szczyt interwencjonizmu pisma przypadł jednak na lata 80. kiedy to w „Przyjaciółce” zaczęły pojawiać się debaty polityczne i trudne tematy, jak chociażby dyskusja czytelniczek „czy przerwać ciążę” , albo „rak piersi – zagrożenie współczesności”. Niezależnie jednak od zmieniających się treści, dwie rzeczy były stałe: magazyn wychodził zawsze w czwartek i liczył 16 stron. Dopiero przełomowy rok 1989 miał to zmienić.
– Po 1989 roku „Przyjaciółka” straciła swoją tożsamość i zamieniła się w nie różniący się od zachodnich format – opowiada mi Katarzyna Wodniak. – Pismo od 1993 wydawane jest w całości za pieniądze szwajcarskie. Obecnie należy do dużej grupy wydawniczej Edipresse Polska. Po wykupieniu pisma przez zagranicznego inwestora „Przyjaciółka” przeszła gruntowne zmiany. Zrezygnowano z publicystyki społecznej na rzecz krótkich tekstów poradnikowych. Z poważnego pisma problemowego dotyczącego rodziny, małżeństwa i wychowywania dzieci, „Przyjaciółka” przekształciła się w ilustrowany magazyn o charakterze relaksacyjno- rozrywkowym. Zmieniła się też czytelniczka, z pruderyjnej pani domu, stała się młodą kobietą z ambicjami – dodaje.
Kwiaty dla najbardziej zagubionej czytelniczki
„Przyjaciółka” nadal opiera się w dużej mierze na listach czytelniczek, ale rzeczywiście mniej w niej artykułów i felietonów, a więcej drobnych treści. Wciąż jednak zachowany jest dydaktyczny charakter pisma, o czym może świadczyć najnowszy wstępniak obecnej redaktor naczelnej, który kończy się słowami „Piłeś – nie jedź”. Oś pisma dalej opiera się na poradnictwie. Co więcej, czytelniczka, która zgłosi najciekawszy problem, dostaje od redaktor naczelnej kosz kwiatów, który jest okraszony hasłem „Niech te kwiaty przypominają, że jest ktoś dla kogo Twoje sprawy są ważne”. Jak widać przez 64 lata nie wiele się zmieniło.
„Przyjaciółka”, w co czasem trudno uwierzyć, to najdłużej wydawane kobiece pismo w Polsce Na czym opiera się jego fenomen? – Myślę, że na przystępności i na braku konkurencji – tłumaczy doktor Justyna Jaworska, z Instytutu Kultury Polskiej UW – Tygodnik był napisany łatwym i przyjaznym językiem, zawierał praktyczne porady, trochę tekstów interwencyjnych i oczywiście listy, które pozwalały nawiązać redakcji więź z czytelniczkami. "Przyjaciółka" była skierowana przede wszystkim do gospodyń wiejskich i robotnic, więc jej treść raczej nie wychodziła poza obszar zainteresowań przeciętnych kobiet.
- Dla większości czytelniczek tygodnik był swoistym "oknem na świat", tym bardziej, że jego lata świetności przypadały na czasy przedtelewizyjne i okres, gdy rynek prasy dla kobiet praktycznie nie istniał. Pismo tak demokratyczne jak "Przyjaciółka" musiało być blisko związane z polityczną linią państwa, choć dopuszczano na jego łamach skargi na złe zaopatrzenie czy inne niedogodności, dlatego po latach można je czytać jako źródło wiedzy o epoce. Dzięki formule magazynowej był to taki "Przekrój" dla wiejskich kobiet, tyle że bez ironii i przymrużenia oka, raczej naiwny w przekazie. Redagowano go serio i z troską o czytelniczkę – dodaje Jaworska.
To, co jednak przyciągało czytelniczki dawniej, jest trudne do zrozumienia dziś. Na rynku mamy mnóstwo tytułów skierowanych do kobiet. Są zachodnie, sprawdzone formaty, rodzime produkcje i rzeczy rewolucyjne, jednak „Przyjaciółka” od lat jest najchętniej kupowanym przez Polki pismem. Co prawda jej nakład nie jest tak wysoki, jak w latach 70., kiedy tygodnik czytał co trzeci mieszkaniec Polski powyżej 15 roku życia, ale wciąż zaskakuje poczytnością.
– Sądzę, że duże znaczenie ma przywiązanie starszych czytelniczek do tytułu – tłumaczy mi ten fenomen Jaworska. – Na rynku istnieje sporo tygodników i miesięczników o charakterze poradnikowym, ale częściowo są one redagowane według zagranicznych formatów, natomiast "Przyjaciółka" jest w stu procentach polska, opowiada o bliskich nam historiach, tak ma się przynajmniej wydawać jej czytelniczkom. Takie oswojone pismo budzi większe zaufanie, odbiorca ma poczucie, że jeżeli napisze list do redakcji, to zostanie on wydrukowany i skomentowany. Oczywiście nie wiadomo, czy to zawsze prawda, ale na pewno magia tradycji działa i sprawia, że od ponad 50 lat "Przyjaciółka" wciąż jest popularna – dodaje Jaworska.
Popualrność pokazują liczby. Według najnowszych badań BBC General "Przyjaciółka" jest najczęściej czytanym dwutygodnikiem w Polsce. Co prawda od zeszłego roku jej wynik spadł o kilka procent, ale wciąż utrzymuje się na pierwszym miejscu. Przyjaciółkę ma się jedną, na całe życie.
Przy pracy nad artykułem korzystałam z książki Katarzyny Wodniak "Współczesna prasa kobieca, a sprawy książki", Warszawa 2004