
Liberalny szwedzki dziennik "Dagens Nyheter" pisze: "Teorie europejskie, ktore się nam serwuje, mają niewiele wspólnego z europejską rzeczywistością". Gazeta podkreśla, że to tylko propaganda projektu, w którym nie ma miejsca na różnice kulturowe. Europa się nie dogada? Prof. Roman Kuźniar odpowiada: "Unia ma wręcz obowiązek podtrzymywania różnic".
Z zaskoczeniem dowiedzieliśmy się za sprawą kryzysu, że są ludzie, którzy nigdy nie płacili podatków, którzy uważają, że to inni powinni spłacić ich długi, oskarżający o despotyzm tych, którzy zamierzali im podać pomocną dłoń. Nie wiedzieliśmy o istnieniu takich Europejczyków i nie chce nam się w to wierzyć. A tymczasem tak właśnie jest, i to od dawna.
Autor przekonuje, że Szwedom bliżej jest do Kanadyjczyków, niż Greków. I podkreśla, że wszystko, co serwuje się nam jako Europejczykom, to "propaganda projektu, w którym nie ma miejsca na różnice kulturowe czy mentalne, a które są przecież o wiele głębsze niż różnice w poziomie naszej stopy życiowej". Kryzys zaś "otworzył nam oczy na przepaść, jaka dzieli przemówienia od rzeczywistości".
Europa to jedynie bardzo delikatny plaster miodu, na który składają się partykularyzmy kulturowe, historyczne i mentalne . Żaden Europejczyk nie jest podobny do drugiego. A my chcielibyśmy widzieć tę Europę nie jako plaster, ale jako, ni mniej, ni więcej, słoik miodu gotowy do spożycia.
Czy faktycznie politycy pominęli fakt, że Grecy różnią się od Niemców, a Holendrzy od Polaków? I przede wszystkim – czy oczywiste dla nas różnice przeszkadzają w integrowaniu Unii Europejskiej? Rozmawiamy o tym z prof. Romanem Kuźniarem, wybitnym specjalistą od stosunków międzynarodowych i doradca prezydenta ds. międzynarodowych.

