Defilada z okazji Święta Wojska Polskiego była dotąd organizowana w stolicy. Nic dziwnego, wszak tego dnia obchodzimy rocznicę Bitwy Warszawskiej. W tym roku rządzący przenieśli defiladę do Katowic. Okazało się, że wielu mieszkańców województwa nie mogło dojechać pociągiem na uroczystości.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Na dworcach w Tychach, Rybniku i Mysłowicach zgromadziły się ogromne tłumy. Wszyscy chcieli dostać się pociągami do Katowic na Święto Wojska Polskiego. Pomimo tego, że wydarzenie zawsze cieszy się ogromnym powodzeniem, nie zapewniono adekwatnej do okoliczności liczby składów. Wielu Ślązaków pocałowało więc klamkę... dworca.
Za zaistniałą sytuację internauci obwiniają marszałka województwa. "Koleje Śląskie nie dały rady... Ale za to wierchuszka PiS ma ładne zdjęcia..." – napisał na Facebooku radny Michał Gramatyka (PO). I wrzucił wymowne zdjęcia.
"W Mysłowicach na stacji Brzęczkowice, jak widać na jednym ze zdjęć, było ponad 200 osób. Przyjechał pociąg (najkrótszy z możliwych dwuczłonowy Flirt), a za nim dodatkowo podstawiony trzyczłonowy EN. Oba przepełnione. NIKT z oczekujących nie wszedł do pociągu. Ciekawe czy odpowiedzialny za ten stan zarząd województwa choć przyzna się do błędu i przeprosi?" – czytamy w komentarzu pod postem radnego.