"Abp Stanisław Budzik wymierzył ks. Łukaszowi Kachnowiczowi karę suspensy w związku z porzuceniem obowiązków kapłańskich i zgorszeniem wywołanym jego zachowaniem oraz wypowiedziami sprzecznymi z nauczaniem Kościoła" – poinformował na Twitterze rzecznik archidiecezji lubelskiej ks. Adam Jaszcz.
O tym, że ks. Łukasz Kachnowicz może być w ten sposób ukarany mówiono już od jakiegoś czas. Wezwanie do pokuty i groźba suspensy miały być odpowiedzią arcybiskupa na wspieranie przez duchownego środowisk LGBT. Duchowny przyznał także, że również on jest homoseksualistą.
Jeszcze przed ostateczną decyzją metropolity ksiądz Kachnowicz opuścił parafię i zamierzał porzucić stan duchowny. Z oficjalnych informacji wynikało, że duchowny jest na urlopie. On sam postanowił jednak powiedzieć, jak wygląda naprawdę.
"Dla jasności, odszedłem. Można już nie mówić, ze jestem na urlopie. Nie jestem"– napisał na Twitterze.
Mimo takiej decyzji abp Stanisław Budzik zdecydował o suspendowaniu księdza Kachnowicza. "Abp Lubelski ukarał mnie dzisiaj karą suspensy. Raz jeszcze przyznaję się do winy: tak, jestem i będę razem z moimi siostrami i braćmi, osobami LGBT #JestemLGBT To nie jest sprzeniewierzenie się Ewangelii. Ale jeśli jest to wina wg Kościoła, to jestem winny i nie żałuję" – podzielił się tą informacją na Twitterze lubelski ksiądz.
Rzecznik archidiecezji lubelskiej ks. Adam Jaszcz, również na twitterze, wyjaśnił, że taka suspensa oznacza, że "Oznacza to, że ukarany nie może wykonywać czynności kapłańskich ani nosić stroju duchownego".
Łukasz Kachnowicz to lubelski ksiądz, duszpasterz akademicki oraz publicysta. Jego artykuły można przeczytać m.in. na katolickim portalu Deon.pl. W jednym ze swoich ostatnich wpisów na facebooku opisał niedawne wydarzenia. Odniósł się do zamieszania wokół jego osoby.
"Napisałem mojemu biskupowi, że jestem gejem i nie widzę miejsca dla siebie w Kościele jako ksiądz. Urlop roczny nie ma sensu, bo za rok nie przejedzie mi bycie gejem. Napisałem o tym, że życie w wielkiej tajemnicy i wypieranie prawdy o sobie prowadziło mnie coraz bardziej do narastania wewnętrznego napięcia, z którym coraz bardziej sobie nie radziłem. To rozdarcie dewastowało mnie coraz bardziej i prowadziło do patologizacji mojego życia" – czytamy.