Dennis Rader to seryjny morderca, który wyłamuje się stereotypowi odludka-psychopaty. Zabił 10 osób, sprawiał wrażenie przykładnego ojca rodziny i został złapany dopiero po 30 latach.Niektórzy sądzą, że to właśnie on jest słynnym Zodiakiem. Jego postać przewija się przez cały drugi sezon serialu "Mindhunter"
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Pierwszy raz BTK (skrót ten pochodzi od słów "Bind, Torture, Kill", czyli "Skrępować, Torturować, Zabić"), bo tak kazał siebie określać, pojawia się w pierwszym sezonie jednej z najlepszych produkcji Netflixa. W drugim, występuje "gościnnie" w wielu w niepokojących scenach. W finale poddusza się nad trofeami zabranymi z ofiar. W międzyczasie poruszony został też wątek śledztwa w jego sprawie.
Historia w pewnym momencie się urywa, ale to nie wina niedopatrzenia scenarzystów. Rader chodził na łowy w latach 1974-1991, czyli równolegle do wydarzeń w serialu. Potem schronił się cieniu, by zostać aresztowanym w 2005 roku. Jego historia jest na tyle niestandardowa, że twórcy serialu Netflixa z pewnością wrócą do niej w kolejnych sezonach.
Wpadł na własne życzenie
Dusiciel BTK był nieuchwytny przez trzy dekady. Zgubiło go przerośnięte ego - jedna z niewielu cech, które łączą go z innymi seryjnymi mordercami. Przypomniał się wszystkim w 30. rocznicę swojej pierwszej zbrodni - w 2004 roku. Jednym z powodów było wydanie książki "Koszmar w Wichita: Polowanie na Dusiciela BTK", która miała być hołdem dla ofiar.
Rader wkurzył się, że nikt nie zapytał go o zdanie. "Chciałem opowiedzieć tę historię własnymi słowami. Poza tym moje dzieci podrosły i miałem więcej czasu" – wyznał morderca. Nie przewidział tylko, że technika kryminalistyczna pójdzie mocno do przodu i tym razem uda się go dorwać. A gdyby siedział cicho, prawdopodobnie dożyłby spokojnej starości.
Po latach ciszy, w 2004 roku przez kolejne miesiące wysyłał listy i paczki do lokalnej telewizji oraz korespondował z policjantami. W jednej z wiadomości zapytał, czy policjanci będą go w stanie namierzyć po dyskietce. Skłamali w ogłoszeniu w gazecie, że nie mają takiej możliwości. BTK wysłał w lutym 2005 roku dyskietkę do stacji telewizyjnej w Wichita. Wystarczyło kilka kliknięć myszki i użycie wyszukiwarki internetowej, by nastąpił przełom w śledztwie. Właściwości pliku pokazały, że zapisał go niejaki... Dennis. Śledczy odkryli też, że dyskietka była używana w kościele luterańskim w Wichita, którego liderem był właśnie Rader. Mężczyzna został objęty obserwacją policyjną.
Kolejna nowinka techniczna, której dotychczas nie posiadali śledczy, to analiza DNA. Policjanci zaczęli korzystać z badań genetycznych pod koniec lat 90. - wcześniej musieli się posiłkować m. in. daktyloskopią, czyli odciskami palców. Nie trzeba być wybitnym złoczyńcą, by wiedzieć jak to ominąć.
Na szczęście zachowały się liczne dowody w postaci tysięcy próbek DNA, w tym nasienia pobranego z ofiar BTK. Rader został objęty policyjną obserwacją, więc ekipa dochodzeniowa mogła np. uzyskać nakaz dostępu do kartoteki medycznej córki Radera.
"Pobrana wówczas próbka tkanki została poddana badaniom DNA i wykazała pokrewieństwo dawcy z DNA w próbkach nasienia, znalezionych na miejscu jednej z wcześniejszych zbrodni BTK. Wraz z innymi dowodami zebranymi w czasie akcji nadzoru policyjnego, badania DNA pozwoliły na wystawienie nakazu aresztowania Radera" –czytamy na stronie Discovery Channel.
Wzorowy Amerykanin
Rader jako BTK był aktywny przez 17 lat. Jednak zwyrodnialec prowadził podwójne życie i nikt nie podejrzewał go o jego potworną naturę - był jeszcze bardziej przebiegły niż Ted Bundy. Mieszkał w spokojnym Park City - na przedmieściach Wichita w stanie Kansas. Z żoną mieli dwójkę dzieci. Skończył studia, chodził do kościoła - był wieloletnim członkiem luterańskiej kongregacji oraz przewodniczącym rady parafialnej. Pracował jako rzeźnik w supermarkecie, a także jako monter w firmie produkującej sprzęt turystyczny. Jego kolejne zawody ułatwiły mu wyszukiwanie ofiar i zabijanie.
Pracował w firmie zajmującej się systemami alarmowymi - to właśnie tam nauczył się je wyłączać (paradoksalnie montował je też u ludzi... obawiających się ataku BTK). Zatrudnił się też jako inspektor służb miejskich w Park City. Był kimś w rodzaju dzielnicowego dozorcy. Zajmował się różnymi drobnymi sprawami: mieszkaniowymi, zwierzętami, upominał ludzi o nieskoszone trawniki. To pozwoliło mu poznać okolicę oraz rozkład pomieszczeń w domach, a te przecież były do siebie bliźniaczo podobne.
Rader nie pochodził z rozbitej i patologicznej rodziny jak większość seryjnych morderców. Miał czwórkę braci i oboje rodziców. Dopiero później przyznał, że w dzieciństwie torturował zwierzęta i kolekcjonował damską bieliznę, którą czasem zakładał.
Rader odebrał życie 10 osobom. Zaczął w 1974 od zamordowania 38-letniego Josepha Otero, jego 34-letniej żony Julie oraz dwojga dzieci. Kolejne ofiary to same kobiety. Wszystkie ofiary mieszkały w centrum i okolicach Wichita, a jedna z nich dosłownie kilka domów od posiadłości Raderów. Wiele osób uważa, że Dusiciel BTK mógł zostać pojmany dużo wcześniej, ale śledczy przeoczyli łańcuch dowodów i miejsc zbrodni.
Ofiary Dusiciela BTK: 1974 r. - cztery osoby z rodziny Otero (Joseph Otero, jego żona Julie Otero oraz dwoje spośród ich pięciorga dzieci: Joseph Otero II i Josephine Otero) oraz Kathryn Bright 1977 r. - Shirley Vian 1977 r. - Nancy Fox 1985 r. - Marine Hedge 1986 r. - Vicki Wegerle 1991 r. - Dolores Davis
Modus operandi: skrępować, torturować, zabić
Swoje zbrodnie określał mianem "projektów", a ofiary "celami". Pistolet, taśma, lina, kajdanki, czyli narzędzia do mordowania nazywał "zestawem uderzeniowym" (ang. "hit kit") i trzymał je w torbie na kręgle. Miał też ze sobą specjalny strój "roboczy", w tym charakterystyczną maskę.
"Aby uspokoić swoje ofiary, udawał gwałciciela, który chce tylko zaspokoić swoje fantazje seksualne. Wiele ofiar, słysząc to, godziło się na współpracę, sądząc, iż po zgwałceniu napastnik pozostawi je w spokoju. Rader krępował, torturował i zabijał swoje ofiary. Dusił je aż traciły przytomność, a następnie czekał aż się ockną, aby ponownie je dusić. Ten rytuał powtarzał wielokrotnie, zmuszając ofiarę do wielokrotnego ocierania się o śmierć. Po uśmierceniu ofiary masturbował się nad zwłokami, pozostawiając swoje nasienie na jej bieliźnie" – podaje Wikipedia.
BTK zasłynął też licznymi paczkami z pamiątkami po ofiarach oraz listami do policji i mediów. Miał pretensje o zbyt małe nagłaśnianie jego sprawy: "Ile osób mam jeszcze zabić, abyście nadali mi jakiś przydomek? Może być np. Dusiciel z Wichita?" – pytał w liście. Napisał wiersz "Śmierć Nancy" na cześć jednej z ofiar, porównywał się do Davida "Syna Sama" Berkowitza, a nawet przygotował łamigłówkę, w której zdradził swoje personalia. Nikt jednak jej w tamtym czasie nie rozwiązał.
Do jednej z lokalnych stacji telewizyjnych wysłał list. "Było w nim kilkadziesiąt ukrytych słów, w tym grupa liter układających się w słowo D. Rader i numer 6220, który był numerem jego domu. W łamigłówce znalazły się również nazwy zawodów, których mógł używać jako przykrywki, aby dostawać się do domów ofiar. Nikt jej w tamtym czasie nie rozwiązał" – czytamy w artykule.
Czynnik X
BTK stanął przed sądem w 2005 roku i w zupełnie opanowany i rzeczowy sposób przyznał się do 10 zabójstw. O morderstwach opowiadał bez emocji - jakby relacjonował wyjście do sklepu. Wymieniał też liczne szczegóły, jakby to zdarzyło się wczoraj. Po prostu wszystko dokładnie zapamiętał, bo dokonane zbrodnie w kółko odtwarzał w swojej głowie przez lata.
Rader został skazany na 10-krotne dożywocie, bez możliwości zwolnienia warunkowego przed odbyciem 175 lat odsiadki. Cudem uniknął krzesła elektrycznego, ponieważ popełniał zbrodnie przed 1994 rokiem, w którym w stanie Kansas przywrócono karę śmierci.
Przebywa w El Dorado Correctional Facility, gdzie pozostaje w całkowitym odosobnieniu od reszty więźniów. Ponoć jest wzorowym więźniem. Jego żonie przyznano w trybie natychmiastowym rozwód tuż po jego aresztowaniu.
Udzielił w zeszłym roku telefonicznego wywiadu stacji Oxygen. – Jak taki gość jak ja, członek kościoła, ojciec rodziny, mógł robić podobne rzeczy? Chcę, by ludzie z Hrabstwa Sedgwick, Stanów Zjednoczonych i całego świata wiedzieli, że jestem seryjnym mordercą. To moja mroczna strona – tłumaczył.
Rader zwala winę na tzw. "Czynnik X" (ang. "Factor X"), który rzekomo stał za jego popędem do mordowania. – Osobiście uważam, wiem, że to nie jest po chrześcijańsku, ale naprawdę tak myślę, że to demon, który jest we mnie. W pewnym momencie wszedł we mnie, kiedy byłem młody. I właściwie kontroluje mnie – zwierzył się reporterowi. Larry Hatteberg nie uwierzył jednak w żadne słowo dotyczące jego mrocznej strony.
Z historii Dennisa "BTK" Radera uczymy się dwóch rzeczy - ku przestrodze. Po pierwsze, że seryjni mordercy mogą przez lata pozostać nieuchwytni, ale w końcu udaje się ich dorwać - właśnie takie jest przesłanie niedokończonego wątku w serialu "Mindhunter". Po drugie: nie wszyscy zwyrodnialcy muszą pochodzić z patologicznych środowisk, a potwory wcale nie czają pod łóżkami, tylko żyją pośród nas.
Reklama.
Dennis "BTK" Rader
Notatka z 1974 roku znaleziona w książce biblioteki publicznej
Nie potrafię się kontrolować. Możecie mnie nazwać psychopatą o tendencjach seksualnych. Będę zabijał dalej. Możecie mnie nazwać BTK, bo będę ich wiązał, torturował i dusił. Czytaj więcej