
– To jest na porządku dziennym – mówi w rozmowie z naTemat przewodnik z wieloletnim doświadczeniem. – Zwracając komuś uwagę, słyszałem takie odpowiedzi, że "co mnie to obchodzi" gdzie oni idą, albo "my zdążymy" – przyznaje i dodaje, że próba przekonania turystów do zrezygnowania z dalszej wędrówki jest często traktowana jak "dyktowanie komuś, co ma w danym dniu robić".
Przewodnicy tatrzańscy latami uczą się rozpoznawać warunki
Przewodniczka Katarzyna Kołodziej podkreśla, że góry są bardzo specyficznym terenem. Przewodnicy tatrzańscy latami uczą się rozpoznawania warunków atmosferycznych, zarówno jeśli chodzi o zbliżającą się burzę, jak i o warunki śniegowe w zimie. Bywa jednak, że i ona w górach spotyka osoby, które są przekonane, że "burza przejdzie bokiem". Ona nie uważa jednak, że to ignorancja, mówi raczej o braku świadomości.
Na Turniach zrobiliśmy przerwę. Sytuacja była dynamiczna, pogoda mocno się zmieniała. Przez pół godziny na Turniach zwracaliśmy uwagę łącznie ponad 10 osobom. NIKT nas nie posłuchał. Każdy Taternik wam powie, że między 12:30-14:00 jest najwięcej burz, a potem od 16 do 18.
Schodziliśmy powolnym korkiem w dół, mijaliśmy 2 pare z 2 dzieci, kolega powiedział już wk***iony: Państwo nie widzą co się dzieje? Już trzeba kategorycznie zawracać, to ostatni moment, zaraz tu będzie sajgon.
Popatrzyli po sobie jakby ducha zobaczyli, coś pomarudzili między sobą powiedzieli dzięki i poszli w górę! A burza już za naszą granią graniczną była. Z naszej perspektywy było widać wyładowania chmura chmura i słychać grzmoty.
Tragedia z Giewontu niczego nie nauczyła ludzi
Sytuacja, w której turyści ignorują ewidentne oznaki pogarszania się pogody, nie jest rzadkością – przyznaje nasz kolejny rozmówca. Łukasz Kosut to przewodnik tatrzański i ratownik TOPR.