Home swapping to świetny pomysł dla tych, którzy chcą podróżować taniej i ciekawiej
Home swapping to świetny pomysł dla tych, którzy chcą podróżować taniej i ciekawiej Fot. Kadr z filmu "Holiday" / screeny z Facebooka

Kojarzycie film "Holiday"? Ten, w którym Kate Winslet i Cameron Diaz zamieniają się przed Bożym Narodzeniem domami na urlop? Ta pierwsza jedzie do luksusowej posiadłości w Los Angeles, ta druga do uroczego domku na angielskiej prowincji. Home swapping, bo tak to się nazywa, istnieje naprawdę, a chętnych nie brakuje. Również w Polsce. To ryzyko, ale jak już się uda, to może być to przygoda życia.

REKLAMA
Home swapping (jego oferty można znaleźć w grupach na Facebooku albo stronach internetowych, jak homeexchange24.com czy domzadom.pl) to kuszący pomysł. Przynajmniej dla odważnych, którym nie przeszkadza, że ktoś śpi w ich łóżeczku i je z ich miseczki.
Bo podróżujesz, mieszkasz w obcym mieście lub kraju za darmo, zawiązujesz nowe znajomości i nie musisz martwić się o to, kto pod twoją nieobecność podleje kwiaty w twoim mieszkaniu. Najpopularniejszą formą domowej wymiany jest bowiem taka, w której obie strony zamieszkują u siebie jednocześnie. Jak w "Holiday".
Na taką alternatywną formę zakwaterowania zdecydowała się Ania.
"To był inny świat"
– Mieszkamy we Wrocławiu, mamy M4 i chcieliśmy ze starszym dzieckiem pojechać na ferie – opowiada.
Przypadkiem padło na Kraków. – W internecie ogłosiły się dwie dziewczyny z Krakowa, napisały, że marzy im się weekend we Wrocławiu, im tańszy, tym lepiej. Miały do zaoferowania swoje mieszkanko i dwa koty w zamian za wrocławskie lokum – wspomina.
Pod ogłoszeniem na Facebooku Anię oznaczyła koleżanka. I trafiła w dziesiątkę. – Bardzo szybko się zgadałyśmy, wstępnie określiłyśmy termin (weekend w ferie zimowe), wymieniłyśmy się telefonami, podpytałyśmy o okolicę. Wszystko było ustalone – opowiada.
Jednak zanim rodzina Ani mogła pojechać do Krakowa, trzeba było... posprzątać. – Rany, jak myśmy pucowali! U nas normalnie panuje bałagan, a przed wyjazdem to w ogóle był armaggedon, ale chcieliśmy, żeby dziewczyny się u nas dobrze czuły. Wyjeżdżaliśmy tydzień wcześniej, wiec nawet niewiele mogliśmy zostawić w lodowce, za to wzięliśmy kilka domowych przetworów w ramach podziękowania za gościnę – mówi Ania.
logo
Fot. Screen ze strony http://pl.homeexchange24.com
Podkreśla, że żadnego strachu nie było. – To były osoby gdzieś tam mi znane (chociaż nie osobiście, ale w internecie) i nie mamy zbyt wiele cennych rzeczy ani fioła na punkcie naszego domu. Klucze sobie przekazaliśmy osobiście w Krakowie, więc się spotkaliśmy, potem wrzuciliśmy je do skrzynki pocztowej – opowiada Ania.
Podsumowując, wyjazd udał się świetnie, nie było żadnych problemów i przykrych niespodzianek. – Obie strony zostawiły porządek, odpoczęliśmy. Dla nas to w ogóle był trochę inny świat – bez telewizji i Netflixa, za to z cudownym regałem pełnym książek.
Siedzieliśmy z naszą nastolatka i wieczorem w ciszy czytaliśmy – wspomina wrocławianka.
"Przyjaźnimy się do dziś"
Z kolei Eliza marzyła podczas studiów o podróży do Włoch, ale budżet nie pozwalał jej na nocleg w hotelu. Postanowiła więc spróbować alternatywnych środków.
– Zaczęłam przekopywać internet w celu znalezienia informacji o wakacyjnej wymianie domów. Trafiłam na ogłoszenie włoskiej rodziny, która wywodzi się z Polski (kilka pokoleń wstecz) i marzą o podróży nad Wisłę – wspomina. Eliza napisała do nich maila, byli chętni przyjechać do jej mieszkania w Gdańsku.
– Poznawaliśmy się prawie pół roku. Dużo rozmawialiśmy, wymieniliśmy się przemyśleniami, czego oczekujemy i co oferujemy. Chcieliśmy być pewni, że to właśnie to. Okazali się świetnymi ludźmi, bardzo się zaprzyjaźniłam z Francescą – opowiada.
Eliza i włoska rodzina ustalili wspólny termin. A co przed wyjazdem? – Na stole zostawiłam listę zasad. Nie musiałam nic chować, bo jako studentka nie posiadałam za wielu kosztowności. Zostawiłam jednak sąsiadom numer mojej mamy i powiedziałam im, żeby dzwonili do niej, gdyby coś się działo – zaznacza.
logo
Fot. screen ze strony http://pl.homeexchange24.com
Stresująca okazała się kwestia... pościeli. – Sen z powiek spędzało mi to, że ktoś będzie spał w moim łóżku i w mojej pościeli. Powiedziałam im to i umówiliśmy się, że Włosi zabiorą ze sobą swoje kołdry, poduszki i powłoczki. Dzięki temu miałam komfort psychiczny – dodaje moja rozmówczyni.
Jak wyszło? Eliza podkreśla, że wyjazd był wspaniały. W domu Franceski czuła się świetnie, jej nowa przyjaciółka zostawiła jej nawet przepisy na włoskie potrawy. Po powrocie do swojego mieszkania w Gdańska, Eliza wszystko zastała w całkowitym porządku.
– Mamy ciągły kontakt. W ostatnim czasie nie wymieniliśmy się lokum, bo miałam problemy zdrowotne, a teraz sprzedałam mieszkanie i kupiłam dom. Jednak w następne wakacje na pewno znów odwiedzę Francescę i jej rodzinę – mówi.
Podkreśla jednak, że miała dużo szczęścia, bo trafiła na świetnych ludzi. A nie każdy to szczęście ma.
"Sprzątałam trzy dni"
Nie miała go Marta.
– To było w 2007 roku. Nie wiem, czy istniało już wtedy pojęcie home swapingu, ale mi trafiła się okazja na wymianę mojego paryskiego mieszkania na mieszkanie znajomych znajomych, osób po 50-stce, w Barcelonie. Pomysł bardzo mi się spodobał, bo to oznaczało wakacje praktycznie za grosze. Tak naprawdę tyle co za bilet lotniczy i taksówki, bo cena życia w Barcelonie jest zbliżona do ceny życia w Paryżu – opowiada Marta.
logo
Fot. Screen ze strony http://pl.homeexchange24.com
Lepiej nie było po powrocie do Paryża. – Po powrocie do domu czekała mnie druga tura sprzątania. Oczywiście pościel nie zmieniona, łóżko całe zalane Bóg wie czym, obrzydliwie brudny sedes – wymienia.
Wniosek? – Pomysł wymiany domów jest może i fajny, ale trzeba być w 100 procentach pewnym, z kim się wymieniasz. Ja już na pewno nie zdecyduję się na wymianę z nieznajomymi.... – podkreśla.
Wnioski? Tak jak radzi Marta, zanim zdecydujesz się na wymianę z kimś domem lub mieszkaniem, dobrze go poznaj. Bo inaczej może to się skończyć nie wielką przygodą, ale wielkim koszmarem.