Sensacyjne doniesienia o śmierci Kosteckiego. Giertych ujawnił, jak mógł zginąć były bokser
redakcja naTemat
29 sierpnia 2019, 13:11·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 sierpnia 2019, 13:11
Ślady na szyi Dawida Kosteckiego mogą pochodzić od paralizatora domowej roboty – stwierdził Roman Giertych. To nowe informacje w sprawie tajemniczej śmierci byłego pięściarza w warszawskim areszcie. Mecenas opublikował zdjęcie urządzenia, które mogło być wykorzystane do obezwładnienia osadzonego.
Reklama.
"Zdjęcie paralizatora domowej roboty. Tego rodzaju urządzenie mogło zostać użyte do obezwładnienia Dawida Kosteckiego. Ślady na jego ciele mogą zdaniem biegłych prowadzących oględziny i sekcję zwłok (jak podała GW) na to wskazywać. Po obezwładnieniu łatwo upozorować samobójstwo" – przekazał na Twitterze Roman Giertych. W jego wpisie można zobaczyć też wspomniane zdjęcie urządzenia.
Więcej informacji dotyczących okoliczności śmierci byłego boksera, Giertych przekazał podczas czwartkowej konferencji prasowej.
– Na szyi Kosteckiego znaleziono dwa punkty. Lekarz mówił o tym w protokole, ujawnił dwa punkty przypominające wkłucia. Prokurator, który prowadził postępowanie, nakazał zweryfikować to w ramach sekcji zwłok. Analiza, którą przeprowadziliśmy, wskazuje, że mamy do czynienia ze śladem, który pochodzi od paralizatora domowej roboty – mówił.
Giertych podkreślił, że mowa o urządzeniu, które przetwarza prąd na poziomie 400 tysięcy volt. Mecenas wspomniał też, że domaga się powołania zespołu i zbadania alternatywnej wersji śmierci pod kątem medycznym i mechanicznym.
Najważniejszy świadek w aferze podkarpackiej?
Wątpliwości wokół śmierci Kosteckiego narastają od dłuższego czasu. Prawnicy rodziny zmarłego zażądali od prokuratury ponownego przeprowadzenia sekcji zwłok. 38-letni były bokser zmarł na początku sierpnia w celi w Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce. Podjęta reanimacja nie przyniosła efektu. Na szyi Kosteckiego znaleziono dwa nakłucia jak od igły strzykawki. Śledczy podtrzymują wersję, że osadzony popełnił samobójstwo.
Dawid Kostecki miał w więzieniu potężnych wrogów. Na Białołęce był także osadzony Tomasz G., którego Kostecki obciążył i miał być świadkiem w jego procesie. Był tam również Maciej M., kojarzony z tzw. grupą mokotowską. Wiadomo, że Kostecki bał się tego drugiego. Maciej M. tydzień po śmierci Kosteckiego próbował popełnić samobójstwo – w więzieniu w Rzeszowie. Także miał zeznawać w sprawie Tomasza G.