Narastają wątpliwości wokół śmierci Dawida Kosteckiego w warszawskim areszcie. Śledczy przekonują, że mężczyzna popełnił samobójstwo. W tle cały czas mamy tzw. aferę podkarpacką, bowiem m.in. Kostecki kilka lat temu ujawnił jej najważniejsze wątki. Przypominamy, o co chodzi w sprawie, która wstrząsnęła służbami i tak naprawdę pozostaje niewyjaśniona.
O Dawidzie Kosteckim mówiło się, że "ma papiery na boksowanie". Taka opinia krążyła o nim do czasu, aż zaczęły się jego problemy. Pierwszy raz wszedł w konflikt z prawem już w październiku 2011 roku. Skazano go wówczas na 2,5 roku pozbawienia wolności za założenie i współkierowanie grupą przestępczą, która bogaciła się dzięki nierządowi. Kostecki nie przyznał się do winy i opuścił więzienie w sierpniu 2014 r.
W międzyczasie doszło jednak do kluczowych wydarzeń dotyczących afery podkarpackiej. To sprawa, która pozostaje niewyjaśniona przez polskie służby do dzisiaj. Mówi się nawet o "parasolu ochronnym" nad biznesem opartym na działaniu agencji towarzyskich na Podkarpaciu. Przedstawiamy pięć istotnych faktów, dzięki którym zrozumiecie, o co dokładnie w tym chodzi.
1. To Kostecki ujawnił, kto stworzył układ korupcyjny
Kostecki w 2012 r. został przesłuchany w śledztwie dotyczącym nietykalnych przez lata ukraińskich sutenerów - braci Jewgienija i Aleksieja R. Z usług ich agencji towarzyskich mieli korzystać wpływowi ludzie. Jak podaje "Rzeczpospolita", służby przesłuchały Kosteckiego za sprawą aktywności biznesmena Marka K., który pisał do ABW i prokuratury zawiadomienia, ujawniając sieć korupcji i powiązań, m.in. z politykami i policjantami CBŚP.
Kostecki w swoich zeznaniach podobno nigdy nie wskazał, aby znani politycy i urzędnicy państwowi korzystali z usług podkarpackich agencji towarzyskich, ale podał śledczym informacje dotyczące sutenerów.
Kluczowe w tym wszystkim było działanie Marka K. "Rz" przypomina, że to on kilka lat temu, chcąc zmusić śledczych do ścigania sutenerów, na Facebooku podszył się pod boksera i (gdy ten siedział w więzieniu) opisał powiązania policjantów z CBŚ z przestępcami.
2. Zeznania doprowadziły do rozbicia układu CBŚ z braćmi R.
"Co najmniej kilkunastu świadków podaje, że po pieniądze do Alexa i Żeni, systematycznie przyjeżdża funkcjonariusz CBŚ w Rzeszowie, Daniel Ś." – czytaliśmy w poście na Facebooku z 2012 r.
To ten wpis sprzed siedmiu lat i zeznania doprowadziły do tego, że służby zapoczątkowały wielką akcję. W 2016 r. został rozbity układ pomiędzy policjantami z CBŚP a braćmi R.
Zatrzymani zostali Daniel Ś. i Krzysztof B., szef CBŚP w Rzeszowie. Policjanci stracili pracę. Daniel Ś. był podejrzany m.in. o branie łapówek w zamian za ułatwianie innym czerpania korzyści z prostytucji.
Z kolei Kostecki w 2016 r. ponownie trafił do więzienia. Pięściarz został oskarżony o sutenerstwo, a także o pobicie, założenie i współkierowanie grupą przestępczą, pranie pieniędzy, wyłudzanie podatków i legalizację kradzionych samochodów. "Cygan" zmarł w warszawskim areszcie 2 sierpnia 2019 r. Miał wyjść na wolność najwcześniej w 2021 r.
3. Bracia R. dostali zaskakująco niskie wyroki
Już z wpisu Kosteckiego wynikało, że sieć agencji towarzyskich, które prowadzili Aleksiej i Jewgenij, działała od około 18 lat. W biznesie zatrudniano podobno tysiące kobiet z Ukrainy i Polski, w tym osoby nieletnie. Policyjne naloty i kontrole miały omijać agencje towarzyskie.
Bracia R. w końcu usłyszeli zarzuty dotyczące m.in. handlu ludźmi, czerpania korzyści z prostytucji oraz wręczania łapówek. Dostali jednak zaskakująco niskie wyroki - rok i półtora roku więzienia. Są już na wolności, bowiem na poczet kary wliczono im pobyty w aresztach.
Do dzisiaj mówi się, że nad biznesem braci z nieznanych przyczyn roztoczono dziwny parasol ochronny. Nie brakuje też głosów, że "układ podkarpacki" jest cały czas aktywny.
4. Wątek PiS i "taśma Kuchcińskiego"
Afera podkarpacka tak naprawdę rozkręciła się na dobre dopiero wiosną 2019 r. Wtedy ujawniono nowe sensacyjne wątki, które wywołały powszechne zainteresowanie. Wojciech J., były agent CBA twierdził, że w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym zatuszowano sprawę skandalu obyczajowego dotyczącego prominentnego polityka PiS z Podkarpacia.
Konkretnie chodziło o Marka Kuchcińskiego. Pojawiły się doniesienia, że J. wszedł w posiadanie "nagrania wideo, na którym Kuchciński obcuje płciowo z nieletnią prostytutką pochodzenia ukraińskiego". Materiał miał być bardzo dobrej jakości, ale do tej pory nie potwierdziło się, czy istnieje naprawdę.
Ówczesny marszałek Sejmu bardzo szybko zareagował na te informacje i zapowiedział pozwy za powielanie "insynuacji i kłamstw". Tymczasem nadal mówi się o tym, że takich nagrań z udziałem innych ważnych osób mogą być tysiące. Wszystkie miały powstać w domach publicznych na Podkarpaciu.
5. Świadkowie umierali w tajemniczych okolicznościach
Oprócz Kosteckiego informacjami o aferze podkarpackiej podzieliły się także inne osoby, o czym informuje "Gazeta Wyborcza". Opowiadały śledczym m.in. o tym, jak w 2010 roku policyjna operacja przeciwko grupie handlującej ludźmi ominęła agencje braci R. Ponadto nawiązywały do spotkań, na które zapraszano "ludzi ze świecznika".
– Tam się rozsypywali po alkoholu i innych używkach. Wszystkie ich wyczyny były nagrywane. To, że do agencji braci R. policja nie weszła, to nie tylko efekt ochrony ze strony niektórych policjantów, ale też obawy o swój wizerunek ważnych ludzi. Nagrań może być tysiące – mówił dziennikowi Grzegorz W., jeden ze skazanych po akcji z 2010 roku. Mężczyzna zmarł tragicznie w styczniu.
Inny świadek, znany rzeszowski właściciel agencji Maciej G., także zmarł w tajemniczych okolicznościach. Stąd też po śmierci Dawida Kosteckiego w internecie pojawiły się komentarze w stylu "seryjny samobójca powrócił" (to określenie powstało parę lat temu na prawicy po samobójstwach m.in. gen. Sławomira Petelickiego czy Andrzeja Leppera).