Zmiany klimatyczne, dewastacja środowiska, ginące gatunki zwierząt i wreszcie zwiastowana katastrofa ekologiczna wywołują u wielu osób coś więcej niż niepokój. Jedni są załamani bezradnością, drudzy rezygnują z posiadania dzieci. W internecie coraz częściej pojawia się nazwa nowego zaburzenia: depresja klimatyczna.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Dokumentalistka Liv Grant przez cztery miesiące pracowała jako researcherka przy filmie Davida Attenborough "Climate Change – The Facts". Szukała historii, które najbardziej pokazują zmiany klimatu. Widziała pękające lodowce na Grendlandii, czytała raporty i słuchała polityków negujących fakty.
Przypłaciła to zdrowiem. Zaczęła cierpieć z tego powodu na bezsenność, obsesyjne myśli o zmianie klimatycznej, a nawet ataki paniki. W artykule napisała, że nie jest pierwszą osobą, która zmaga się z depresją klimatyczną. Powstaje coraz więcej tekstów i raportów na ten temat, a ze zdrowiem psychicznym ludzi może być coraz gorzej, bo zmiany postępują i obserwujemy je niemal na każdym kroku.
Lęk o planetę
Informacje o ostatnich pożarach w Amazonii, Afryce i na Syberii poruszyły tysiące osób na całym świecie. Jednak w tym roku przeżyliśmy namacalne dowody na to, że zmiany klimatyczne to nie bajdurzenie ekologów. Rekordowe temperatury i braki w dostawie wody, to już nie przelewki. A przecież ma być coraz gorzej.
Ta świadomość sprawia, że martwimy się o przyszłość naszą, rodziny i całej planety. Oprócz tego narasta w nas gniew, bo jesteśmy eko i chcielibyśmy zrobić coś więcej, ale jesteśmy bezsilni wobec wielkich korporacji np. wypalających lasy i doprowadzające do śmierci orangutanów na Borneo, czy zwykłego sąsiada niesegregującego śmieci. To wszystko źle wpływa na nasze samopoczucie.
– Kolejne doniesienia o katastrofie klimatycznej po prostu zwalają mnie z nóg. Czuję się kompletnie bezsilna, wiem już, że rezygnacja ze słomek czy wpłacenie paru złotych na zbiórkę na gaszenie lasów - już w niczym nie pomoże. Nie interesuje mnie za bardzo to, jak cała historia skończy się dla mnie. Cierpię wiedząc, że cierpią zwierzęta, które nieodwracalnie tracą swój dom. Boję się też o swoich bliskich. Jestem wściekła, że ci, którzy mają realny wpływ na odwrócenie tej sytuacji - nic z tym nie robią. Najgorsza jest właśnie świadomość tego i całkowita bezsilność – mówi mi 28-latka, która bardzo przeżywa zmiany klimatyczne.
Moja kolejna rozmówczyni stara się używać jak najmniej plastiku, recyklinguję śmieci i oszczędza wodę. – Jednak świadomość, że na niewiele się to zda, bo koniec końców wszystko zależy od wielkich korporacji i polityków, spędza mi sen z powiek. Właśnie ta bezradność jest najgorsza, bo praktycznie patrzymy, jak staczamy się po równi pochyłej. Boję się, nie ukrywam. Nie wiem, jak będzie wyglądał świat za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, nie wiem, czy rozsądnym jest zakładanie rodziny – obawia się 30-letnia Pola.
Rezygnacja z potomstwa to kolejny objaw tego zjawiska. Wiele kobiet - również w Polsce - już teraz decyduje się na brak dzieci, bo nie chce je skazywać na życie w piekle.
– Chciałam mieć dzieci, dopóki nie zaczęło do mnie docierać, w jakim świecie żyję i gdzie to wszystko zmierza, zarówno pod kątem klimatu, jak i tego, co się dzieje w aspekcie wojen, braku tolerancji, brakach w edukacji... Moja decyzja jest ostateczna, nie chcę przynosić nowego życia na taki świat – mówiła mi 26-letnia Weronika w artykule o obawach kobiet w kontekście ekologicznego armagedonu w 2050 roku.
Zmiany klimatyczne prowadzą do lęków i traum Raport Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego i ecoAmerica z 2017 roku pokazał związek katastrof klimatycznych ze zdrowiem psychicznym. Po huraganie Katrina w 2005 roku na zniszczonych terenach podwoiła się liczba samobójstw i prób odebrania sobie życia. Połowa osób miała stany lękowe, a co szósta PTSD (zespół stresu pourazowego).
Zaburzenia psychiczne u bezpośrednich ofiar katastrof nie są niczym szokującym (jakkolwiek to brzmi). Jednak według innych badań, tym razem z 2018 roku z Australii, istnieje zależność między falami upałów a wzrostem liczby samobójstw. Poza tym naukowcy wykazali, że powolne i długookresowe zmiany klimatu i ich konsekwencje mogą pośrednio obciążać psychikę człowieka.
Chodzi o negatywne skutki dla rolnictwa, infrastruktury, rynków pracy i ogólnej jakości życia. Prowadzi to do m.in. migracji, ale jaki ma wpływ na nas? Psychologowie wymienili np. możliwość utraty tożsamości zawodowej czy poczucie braku kontroli i bezradności, które może wywołać właśnie stany lękowe i depresję. Naukowcy ratunku szukają w budowaniu wspólnot.
"Indywidualna zdolność poszczególnych ludzi do przeciwstawienia się traumie zwiększa się, gdy są oni częścią jakiejś grupy, nawet internetowej" – czytamy w raporcie z 2017 roku. – "Badacze ustalili, że większe wsparcie społeczne podczas katastrofy naturalnej i po niej jest powiązane z niższymi wskaźnikami zaburzeń psychicznych".
W związku z powyższym, psychologowie z Uniwersytetu Warszawskiego podjęli specjalną uchwałę. Będą dążyć do upowszechniania wiedzy i wspierać naukowców zajmujących zmianami na Ziemi. Inicjatywa nazywa się "Psychologowie dla klimatu".
Jak radzić sobie z depresją klimatyczną?
Upowszechnianie wiedzy o zagrożeniach i walka ze zmianami na poziomie środowiskowym leży w rękach naukowców i jest procesem długofalowym. Co jednak mamy zrobić, jeśli nie chcemy czekać lub po prostu jest nam źle z tym co się wyprawia z naszą ukochaną planetą?
Wpływ na poprawę komfortu psychicznego może mieć rzecz jasna zdrowy i ekologiczny styl życia. Nawet zwykłe jeżdżenie do pracy rowerem, zamiast autem, zmniejsza poziom stresu (to też zależy oczywiście od warunków na drodze).
"Nie ma jeszcze badań na ten temat, ale wygląda na to, że dość skutecznie chronić przed depresją klimatyczną może zaangażowanie się w ochronę klimatu. W różny sposób – czy to poprzez zmianę codziennych nawyków, czy przez zaangażowanie się w działania jednej z organizacji działających na rzecz ochrony klimatu, czy poprzez edukowanie otoczenia" - czytamy na blogu "Notatki terapeutyczne".
Wiele osób pomyśli: phi, guzik prawda, nie mam żadnego wpływu na klimat. To jest dopiero bzdura. Pamiętacie jak jeszcze z 15 lat temu wegetarianizm był fanaberią? Według tegorocznego raportu IQS aż 43 proc. Polaków deklaruje, że nie je w ogóle lub stara się ograniczać jedzenie mięsa. A przemysł mięsny ma o wiele większy wpływ na globalne ocieplenie niż roślinny.
Dr Magdalena Budziszewska, która pracuje w Zakładzie Psychologii Wychowania na Uniwersytecie Warszawskim, przeprowadziła badania na Polakach walczących z zalążkami depresji klimatyczną. Ze wstępnych wniosków wynika, że z lękiem lepiej radzą sobie osoby, które są aktywistami niż ci, którzy siedzą z założonymi rękami i tylko się zamartwiają.
– Bo nie tylko przezwyciężają poczucie osamotnienia, uczestnicząc w grupie, która świat widzi podobnie jak oni, ale nie poddają się bez walki. Dotyczy to również tej części aktywistów, którzy nie spodziewają się zwycięstwa, ale pomimo tego, są przekonani, że w naszej obecnej sytuacji aktywizm jest najbardziej etyczną rzeczą, jaką możemy się zdobyć – powiedziała dr Budziszewska w rozmowie z OKO.press.
– Myślę, że zmiany klimatyczne i troska o naszą planetą to jedne z wielu czynników, które mogą powodować lęki i depresje. Z drugiej strony, osoby, które dbają o środowisko, wychodzą z założenia, że nie są w stanie nic zmienić – mówi naTemat.pl dr Katarzyna Walęcka-Matyja z Uniwersytetu Łódzkiego. – Myślenie nastawione na szybki efekt nie zdaje egzaminu. Nie używam słomek i od razu chce widzieć więcej wielorybów w oceanach. To tak nie działa.
Moja rozmówczyni dodaje na koniec, że edukacja najmłodszych lub znajomych daje nam, dorosłym, w pewnym stopniu kontrolę.
Doszło do tego, że kiedy moje koleżanki zachodzą w ciążę, jestem przerażona, bo wiem, że ich dzieci, po pierwsze: będą wychowały się w zupełnie innym świecie, niż my, a po drugie: ich przyszłość jest zagrożona. Może brzmi to histerycznie i dramatycznie, ale... to jest w sumie dramatyczne. Nawet bardzo. Na razie nie wiem, jak sobie radzić z tych strachem, staram się o tym nie myśleć, ale na dłuższą metę jest to trudne. Pozostaje mi nadzieja, że rządzący i korporacje w końcu się ogarną. Ale to chyba nastąpi dopiero wtedy, kataklizmy zmiotą z powierzchni ziemi połowę ludzkości...
Psychologowie dla klimatu
Fragment uchwały
Dla zapobieżenia najgroźniejszym konsekwencjom zmian klimatu kluczowa jest powszechna akceptacja wiedzy naukowej. Jej odrzucanie, wciąż często obserwowane w przestrzeni publicznej, może opóźnić wdrożenie pilnych i koniecznych rozwiązań. Zaprzeczanie problemowi zmian klimatu jest także wyrazem problemu utraty społecznego zaufania do nauki, do wartości rozumu i wiedzy, jest zatem sprawą ważną dla całej społeczności akademickiej. Czytaj więcej
Joanna Piekarska
Psychoterapeutka i dziennikarka, związana zawodowo z Pracownią Dialogu w Warszawie
Choć warto też… nie przesadzić, aby ekologiczny styl życia nie stał się obsesją… Jeśli ktoś czytał książkę “Pokochaj swój dom” Bei Johnson, guru ruchu zero waste, to wie, co mam na myśli. Bo nie chodzi o to, żebyśmy dręczyli się wyrzutami sumienia za każdą kawę na wynos w jednorazowym kubku. To nam nie doda energii do tak potrzebnego działania.
dr hab. Katarzyna Walęcka Matyja
Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego
Myślenie, że jesteśmy w stanie coś zmienić w ciągu jednego pokolenia, jest naiwne. Jednak wykonanie tego pierwszego kroku i zaszczepianie idei potomnym, może być czymś, co da nam poczucie bezpieczeństwa.