
Informacje o ostatnich pożarach w Amazonii, Afryce i na Syberii poruszyły tysiące osób na całym świecie. Jednak w tym roku przeżyliśmy namacalne dowody na to, że zmiany klimatyczne to nie bajdurzenie ekologów. Rekordowe temperatury i braki w dostawie wody, to już nie przelewki. A przecież ma być coraz gorzej.
Doszło do tego, że kiedy moje koleżanki zachodzą w ciążę, jestem przerażona, bo wiem, że ich dzieci, po pierwsze: będą wychowały się w zupełnie innym świecie, niż my, a po drugie: ich przyszłość jest zagrożona. Może brzmi to histerycznie i dramatycznie, ale... to jest w sumie dramatyczne. Nawet bardzo. Na razie nie wiem, jak sobie radzić z tych strachem, staram się o tym nie myśleć, ale na dłuższą metę jest to trudne. Pozostaje mi nadzieja, że rządzący i korporacje w końcu się ogarną. Ale to chyba nastąpi dopiero wtedy, kataklizmy zmiotą z powierzchni ziemi połowę ludzkości...
Raport Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego i ecoAmerica z 2017 roku pokazał związek katastrof klimatycznych ze zdrowiem psychicznym. Po huraganie Katrina w 2005 roku na zniszczonych terenach podwoiła się liczba samobójstw i prób odebrania sobie życia. Połowa osób miała stany lękowe, a co szósta PTSD (zespół stresu pourazowego).
Dla zapobieżenia najgroźniejszym konsekwencjom zmian klimatu kluczowa jest powszechna akceptacja wiedzy naukowej. Jej odrzucanie, wciąż często obserwowane w przestrzeni publicznej, może opóźnić wdrożenie pilnych i koniecznych rozwiązań. Zaprzeczanie problemowi zmian klimatu jest także wyrazem problemu utraty społecznego zaufania do nauki, do wartości rozumu i wiedzy, jest zatem sprawą ważną dla całej społeczności akademickiej.
Czytaj więcej
Upowszechnianie wiedzy o zagrożeniach i walka ze zmianami na poziomie środowiskowym leży w rękach naukowców i jest procesem długofalowym. Co jednak mamy zrobić, jeśli nie chcemy czekać lub po prostu jest nam źle z tym co się wyprawia z naszą ukochaną planetą?
Choć warto też… nie przesadzić, aby ekologiczny styl życia nie stał się obsesją… Jeśli ktoś czytał książkę “Pokochaj swój dom” Bei Johnson, guru ruchu zero waste, to wie, co mam na myśli. Bo nie chodzi o to, żebyśmy dręczyli się wyrzutami sumienia za każdą kawę na wynos w jednorazowym kubku. To nam nie doda energii do tak potrzebnego działania.
Myślenie, że jesteśmy w stanie coś zmienić w ciągu jednego pokolenia, jest naiwne. Jednak wykonanie tego pierwszego kroku i zaszczepianie idei potomnym, może być czymś, co da nam poczucie bezpieczeństwa.