"Jeśli palący opuszcza stanowisko pracy tylko cztery razy dziennie na 5 minut w skali roku, to przepala 10,5 ośmiogodzinnej dniówki. To dodatkowy płatny urlop, którego nie mają niepalący" – oburza się jedna z agencji pracy. Czy słusznie?
86 godzin, 10,5 dniówki - takie statystyki dotyczące ilości czasu spędzonego przez pracownika na paleniu papierosów podaje agencja pracy tymczasowej Work Express. Liczby mają być bronią w krucjacie, jaką część pracodawców prowadzi przeciwko pracownikom-palaczom.
Bezproduktywny dymek
– Wychodzenie na papierosa jest jednocześnie szkodzeniem sobie i pracodawcy. Ten czas pracownik nie przeznacza na wytwarzanie PKB, a na szkodliwe działanie. Wygrywają firmy, które mają pracowników niepalących – przekonuje w rozmowie z naTemat Artur Ragan, rzecznik Work Express. Jak twierdzi, niepalący są dyskryminowani, bo nie robią sobie krótkich "urlopów" wychodząc na papierosa i często przejmują obowiązki nieobecnych palaczy.
Powyższe statystyki zachęcają pracodawców do rygorystycznego traktowania palących podwładnych. Jeśli nie udaje im się całkowicie wyeliminować krótkich przerw na papierosa, próbują chociaż zmusić palaczy do zejścia do podziemia. "Ostatnio mój pracodawca wyraził stanowczy zakaz wychodzenia w czasie pracy na papierosa. Nie przysługuje nam nawet wyjście w ciągu naszej 15-minutowej przerwy. Pracownicy palący zaczęli więc wychodzić pod pretekstem wykonania rozmowy telefonicznej na zewnątrz, kontrolując czas wyjścia rzecz jasna" - skarży się na forum prawnym internautka.
Palacze bronią jednak prawa do "dymka" w godzinach pracy jak niepodległości. Tłumaczą, że przecież marnować czas pracy można na wiele sposobów. W internetowych dyskusjach pada m.in. przykład pracownika, który ukradkiem siedzi na Facebooku, nadmiernie dużo czasu spędza w toalecie albo wyjątkowo wolno robi sobie kawę. Zdaniem wielu, bardzo łatwo krucjatę przeciwko marnotrawieniu czasu pracy sprowadzić do absurdu.
Średniowieczna mentalność
"Czy przypadkiem pracownik z przerostem prostaty nie dyskryminuje innych, zdrowych pracowników? Przecież korzysta z toalety znacznie częściej niż inni. A co z kobietami w trakcie menstruacji? Też spędzają tych kilka minut więcej. Może zamiast ograniczeniami dla pracowników sensowniej byłoby zająć się kwestią motywacji do pracy oraz takiego ustalenia zadań, by pracownik był zmuszony do efektywnej pracy" - piszą autorzy bloga weblog.infopraca.pl.
Podobnego zdania jest dr Leszek Mellibruda, psycholog biznesu. – Nie zgadzam się z podejściem, które każe człowiekowi pracować osiem godzin non stop i jeszcze do tego na najwyższym poziomie efektywności. Wyjścia na papierosa, krótka przerwa, pozwalają jeszcze bardziej efektywnie pracować – mówi w rozmowie z naTemat.
Dr Mellibruda nie ma dobrej opinii o tych pracodawcach, którzy wypowiadają wojnę palącym pracownikom. – To jest podejście reżimowe i średniowieczne. Ubolewam, że są menadżerowie, którzy myślą: człowiek jest w stanie pracować osiem godzin jak silnik samolotu odrzutowego – dodaje.
Papieros w prawie
Co na temat papierosa w pracy mówią przepisy? Przede wszystkim pracodawca nie ma prawa wydłużyć palącym pracownikom dobowego wymiaru pracy, aby odebrać sobie czas pracownika spędzony na paleniu.
Jeśli pracodawca wywiesi (zarówno w budynku, jak i przed wejściem) tabliczkę z informacją o zakazie palenia, osobom, które się nie dostosują, grozi 500 zł grzywny.
Jednocześnie żaden przepis prawa pracy nie przewiduje specjalnej przerwy na papierosa, choć pracownik może dowolnie wykorzystać przerwy przysługujące mu z innych tytułów: 15 minut przerwy należy się pracownikom, których dobowy czas pracy wynosi co najmniej 6 godzin. 5 minut po każdej godzinie może zrobić sobie ten, kto pracuje przy komputerze.
Prawo pracy nie zabrania więc co godzinę wyskoczyć zza biurka na pięciominutowe palenie. – Przepisy przepisami, ale zdrowy rozsądek przede wszystkim! – dodaje dr Mellibruda.
Wychodzenie na papierosa jest jednocześnie szkodzeniem sobie i pracodawcy. Ten czas pracownik nie przeznacza na wytwarzanie PKB, a na szkodliwe działanie.
dr Leszek Mellibruda
psycholog biznesu
To jest podejście reżimowe i średniowieczne. Ubolewam, że są menadżerowie, którzy myślą: człowiek jest w stanie pracować osiem godzin jak silnik samolotu odrzutowego.