Sztuka zaangażowana angażuje – nie tylko odbiorców pragnących dyskusji i komentarza do rzeczywistości, ale też osoby z drugiej strony ideologicznej barykady, które walczą z nią zaciekle. Czasem szabelką, czasem sprayem, a nierzadko kopniakiem.
Rafał Roskowiński jest cenionym artystą, jego murale zdobią Muzeum Powstania Warszawskiego czy stadion Polonii Warszawa. Jest też założycielem Gdańskiej Szkoły Muralu. Jakież było jego zdziwienie, gdy dwa lata temu miasto postanowiło niszczyć jego prace, m.in. te namalowane na Stoczni Gdańskiej. Zdziwienie autora było tym większe, że murale wielokrotnie były prezentowane jako element wyróżniający miasto, a sam ich autor organizował w porozumieniu z włodarzami Gdańska akcje malowania wielkich obrazów na jednym z trójmiejskich osiedli-blokowisk. Walka artysty z buldożerem jest dość chybionym pomysłem, więc Roskowiński postanowił napisać apel, który opublikował na stronie Trojmiasto.pl, a który kończy się dramatycznymi słowami: „Zniszczcie murale, rzeźby, pomniki!”.
Gdzie kończy się sztuka, a zaczyna miasto? Kiedy i czy w ogóle można interweniować, gdy obiekty artystyczne godzą w nasze uczucia? Czy niszczenie mienia publicznego lub prywatnej własności galerii bądź artysty może być usprawiedliwione pobudkami ideologicznymi?
– Nie możemy zapominać, że tego typu ataki na sztukę to wykroczenia karane z Kodeksu Karnego – mówi Michał Suchora z BWA Warszawa. – Na tego typu działania nie ma przyzwolenia społeczeństwa.
Osoby atakujące sztukę z premedytacją często zaprzeczają jej randze, a niszcząc ją lub wyrażając swój siłowy sprzeciw wobec niej paradoksalnie pokazują, że konkretny obiekt angażuje ich i zmusza do działania. Choć odmiennego od założeń twórcy, to jednak działania.
Ikoną polskiej walki ze sztuką jest Daniel Olbrychski. Aktor może nie do końca byłby zadowolony z takiego tytułu, lecz z pewnością jest zasłużony w tej kwestii. Rola jego życia z szablą Kmicica, gdy niszczył zdjęcia przedstawiające nazistów, a właściwie postaci wcielające się w takie role, weszła do kanonu żartów, zwłaszcza wśród artystów.
Pussy Riot dostały dwa lata w łagrze. A ile siedzieliby inni artyści-skandaliści? Sprawdź.
Nie chodzi o jego poglądy, ale o sposób „załatwienia” sprawy – wtargnięcia do galerii sztuki i brutalne zniszczenie wystawy artysty przez innego artystę. To budzi co najmniej zdumienie. W drugą stronę raczej nie mogłoby to działać, chyba nikt nie wyobraża sobie, by ktoś uderzył aktora z powodu nie podzielania opinii odgrywanej przez niego postaci.
Przeciętnymi niszczycielami obiektów są ludzie pod wpływem alkoholu. Nie ma na nich sposobu, bo policji najczęściej nie udaje się złapać sprawców. Niszczone są zarówno miejsca upamiętniające zagładę Żydów, polskich artystów, jak i obiekty sakralne, więc trudno jednoznacznie stwierdzić, czy w pijackim amoku swoją agresję kierują w konkretne obiekty czy w jakiekolwiek obiekty.
Przypadkowego obiektu z pewnością nie zaatakował były europoseł Witold Tomczak, który wraz ze swoją koleżanką Haliną Nowiną Konopką zniszczyli rzeźbę Mauriza Cattelana, sprzedaną niedługo później za prawie milion dolarów. Wspomniani politycy stracili poważanie i szacunek nie tylko ludzi sztuki, ale też wyborców, którzy ich śmieszne występy ocenili negatywnie, nie przedłużając ich politycznych żywotów w wyborach.
Czytaj: Michael J. Fox – powrót w wielkim stylu. Chory na Parkinsona aktor zagra w autobiograficznym sitcomie
Ataków na sztukę dopuszczają się również funkcjonariusze prawa. Przykładem jest tu wystawa Bogny Becker w Myślenicach. Artystka specjalizuje się w fotografowaniu europejskich graffiti. W 2006 roku dwóch policjantów wtargnęło na teren galerii i niemalże porwało dwa zdjęcia. Powód? Trzech mieszkańców złożyło doniesienie, że prace obrażają ich uczucia religijne. Zdaniem protestujących miały przedstawiać Matkę Boską w aureoli z unijnych gwiazdek i z rogami.
Z czasem okazało się, że przedmiotem sprawy nie jest Maryja, a sztuka przedstawiała Malignę, czyli złą wróżkę ze starej celtyckiej legendy. Ciekawe, czy mając taką wiedzę oburzeni nadal byliby skłonni do takiej formy protestu, a policjanci na bezpardonowe zarekwirowanie zdjęć. Niemniej, obiekty zostały zabrane bez zgody artystki, mimo że były jej własnością. „Postanowiłem więc złożyć doniesienie do prokuratury krakowskiej jako nadrzędnej, o popełnieniu przestępstwa przez myślenickich policjantów, którzy dopuścili się kradzieży dobra osobistego, jakim jest wytwór sztuki, należący do artystki Becker.” – pisał oburzony całą sytuacją bloger tajnapolska.
To nie jest nowe zjawisko – ataki na sztukę pojawiały się już 150 lat temu, gdy obrazy impresjonistów były oddzielane barierkami od zwiedzających, by ci nie uszkodzili prac. Wydaje się, że w każdych czasach znajdzie się grupa osób brutalnie reagujących na prace wychodzące poza obecny kanon. Na ostudzenie emocji proponuję im grę o wszystko mówiącej nazwie "Atak na Sztukę". W domowym zaciszu i bez użycia siły.