Szantażowanie i śledzenie dziennikarzy, kompromitowanie wrogów – "Gazeta Wyborcza" opisuje metody, jakimi miałyby się posługiwać władze TVP z Jackiem Kurskim na czele. To kolejne takie doniesienia oparte na relacjach byłego wiceszefa redakcji publicystyki i reportażu w TAI Mariusza Kowalewskiego. TVP zaprzecza i zapowiada pozwy.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Jak opisuje "Wyborcza", Jackowi Kurskiemu zależy na skompromitowaniu szefa Rady Mediów Narodowych. Krzysztof Czabański - to nie jest tajemnicą - nie jest zwolennikiem prezesa TVP. Jest za odwołaniem Kurskiego bo - jak opisuje dziennik - nie podoba mu się jego "kiczowata" telewizja.
W odwecie Jacek Kurski ma zbierać na Czabańskiego haki. Dowodem ma być m.in. sms, jaki Mariusz Kowalewski otrzymał od Pawła Gajewskiego, 26-letniego asystenta prezesa TVP (nazywanego - jak pisze gazeta - "Parasolem", bo miał trzymać parasol nad Kurskim i jego żoną w czasie festiwalu w Opolu). Ostatecznie TVP wówczas podrzuconego tematu nie zrealizowała. Sprawą zalegania przez Czabańskiego z opłatami za kampanię zainteresowano wówczas branżowy miesięcznik "Press".
Wyborcza podaje też inne przykłady "zleceń specjalnych" na tych, którzy podpadli prezesowi TVP. W tym gronie znaleźli się prawicowi dziennikarze Witold Gadowski i Piotr Nisztor oraz naczelny "Rzeczpospolitej" Bogdan Chrabota i wydawca Grzegorz Hajdarowicz. Ci dwaj ostatni podpadli Kurskiemu serią doniesień o tym, że jego wybór na prezesa TVP mógł być nieważny, bo dokumenty złożono po czasie (prokuratorskie dochodzenie zakończyło się umorzeniem).
Sprawa poszukiwania haków wypłynęła wraz z wywiadem Mariusza Kowalewskiego dla tygodnika "Polityka". Były pracownik TVP relacjonował m.in. jak "wysłano drona na prywatną posesję Tomasza Lisa", bo "'Newsweek' szykował wtedy jakąś publikację o Kurskim czy o TVP i chciano go wystraszyć".
Telewizja Polska w odpowiedzi zapowiada pozwy. O słowach byłego pracownika TVP napisano w oświadczeniu, że "są wytworem zainfekowanej potrzebą zemsty, bujnej wyobraźni red. Kowalewskiego".
Oświadczenie TVP
"Materiał opiera się na wypowiedziach red. Mariusza Kowalewskiego, który rok temu przestał być pracownikiem Spółki z powodu nieakceptowania jego metod pracy dziennikarskiej przez przełożonych. Kowalewski oferował np. przeprowadzenie prowokacji przeciwko demonstrantom pod gmachem TAI w lutym 2019 r. Kierownictwo TAI nie było zainteresowane taką formą "pracy dziennikarskiej. (...)
TVP stanowczo zaprzecza jakoby kiedykolwiek i ktokolwiek ze Spółki inwigilował Przewodniczącego Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego lub podejmował jakiekolwiek działania przeciwko niemu. Kłamstwo to jest mało subtelną próbą poróżnienia zarządu TVP z Radą Mediów Narodowych, w sytuacji gdy od dłuższego czasu współpraca między ww podmiotami układa się harmonijnie i z korzyścią dla kondycji telewizji publicznej". Czytaj więcej
"Wyborcza" zwraca uwagę na ważne słowo z powyższego komunikatu dotyczące domniemanego poszukiwania haków na Czabańskiego. Z ustaleń gazety wynika, że "umowę z firmą, która chodziła za Czabańskim, podpisała firma jednego z pracowników TVP".
Prawdą jest zatem, że formalnie to nie TVP prowadziła działania w tej sprawie. Ale faktycznie? Telewizja nie zaprzeczyła, że zrobiła to firma jednego z jej pracowników.