O tym mówiło się właściwie od samego początku, wówczas jednak prokuratura nie doszukała się znamion przestępstwa. Teraz jednak sprawa badana jest na nowo i są świadkowie, którzy potwierdzają: Jacek Kurski został wybrany na prezesa Telewizji Polskiej z naruszeniem prawa. Wymagane dokumenty w konkursie na to stanowisko złożył po terminie i jego kandydatura nie powinna być w ogóle rozpatrywana.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
O machlojkach przy wyborze prezesa TVP mówiło się jeszcze zanim Jacek Kurski zaczął swoje rządy przy Woronicza na podstawie decyzji Rady Mediów Narodowych. Już wcześniej piastował to stanowisko, lecz wtedy na podstawie decyzji ministra skarbu. To zaś miał być otwarty konkurs, w którym wszyscy kandydaci mieli mieć równe szanse. Jak było naprawdę?
Po terminie
Członek RMN z ramienia Kukiz'15 jeszcze w trakcie konkursu alarmował, że Rada rozpatruje kandydatury, które zostały zgłoszone mimo niespełnienia wymogów formalnych.
W sprawie Kurskiego chodziło o to, że swoje dokumenty złożył po terminie, który mijał 15 września 2016 r. o godz. 16.00. Koperty, jakie do RMN przyniósł Jacek Kurski, zostały podstemplowane w sekretariacie kilkanaście minut po 16. Mało tego – jak pisze w poniedziałek dziennik "Rzeczpospolita", były to zupełnie puste koperty. Wymagane dokumenty Kurski dopiero kompletował i włożył do kopert jeszcze później.
Gazeta dotarła do świadków, którzy twierdzą, że urzędniczka Wydziału Podawczego Sejmu mogła poświadczyć nieprawdę i złamać regulamin konkursu, który jasno określał, że "pisemne zgłoszenie do konkursu należy złożyć w zaklejonej kopercie", a "odrzuceniu podlegają oferty (...) złożone po wyznaczonym terminie". Na kopertach złożonych przez Kurskiego widnieje data (właściwa, 15 września), nie ma jednak godziny złożenia dokumentów. Co ciekawe, wszyscy pozostali kandydaci mają na kopertach zaznaczoną i datę, i godzinę.
Rewelacje świadków
Prokuratura wprawdzie odmówiła śledztwa w tej sprawie, ale decyzję tę uchylił sąd. Sprawa jest zatem badana ponownie i - jak opisuje "Rzeczpospolita" - na jaw wychodzą nowe nieprawidłowości. Jeden ze świadków opisuje "nerwówkę" jaka wówczas panowała w Wydziale Podawczym Sejmu. Z jego relacji wynika, że Kurski ostatecznie złożył dokumenty o 16.20, a jeden z dokumentów został podpisany nie przez niego, lecz przez jego asystenta, który miał podrobić podpis prezesa TVP.
Rada Mediów Narodowych nie ma sobie nic do zarzucenia, odpowiada, że to nie ona odpowiadała za zebranie dokumentów konkursowych. Centrum prasowe TVP z kolei wyjaśniło "Rzeczpospolitej", że "dokumenty zostały złożone zgodnie ze wskazanym w regulaminie konkursu czasie, co potwierdziła Kancelaria Sejmu, a także Przewodniczący Rady Mediów Narodowych".
O tym, że nad Jackiem Kurskim zbierają się czarne chmury, mówi się raz po raz. Ostatnio takie spekulacje wybuchły w styczniu, po słynnym Sylwestrze z "Despacito" i Sławomirem. Mówiło się wtedy, że koszty organizacji imprezy przelały czarę goryczy i czas na odwołanie Kurskiego. Plotki te jednak się nie potwierdziły.
Po publikacji powyższego artykułu Centrum Informacji TVP wydało oświadczenie, w którym Telewizja Polska zaprzecza doniesieniom "Rzeczpospolitej". Zamieszczamy je w całości"
"W związku z informacjami prasowymi, które ukazały się 23 kwietnia br. Telewizja Polska informuje, że wybór Prezesa Zarządu Spółki odbył się zgodnie z procedurami i jest prawomocny. Ich prawidłowość została potwierdzona przez Radę Mediów Narodowych i Kancelarię Sejmu, a co do wątpliwości zgłaszanych przez kandydatów, którzy nie mogą pogodzić się z porażką, wypowiedziała się już prokuratura.
Tzw. nowe medialne ustalenia wpisują się w trend podważania prawomocnego wyboru i kwestionowania decyzji Rady Mediów Narodowych. Dodatkowo przedstawione w artykule informacje nie są zgodne z faktycznym przebiegiem zdarzeń i odbiegają od rzeczywistości".