Krzysztof Brejza podjął czynności zmierzające do wyjaśnienia, kto zerwał policyjne plomby z drzwi domu Marka Falenty i czy doszło do włamania. W związku z tą interwencją poseł został wezwany na przesłuchanie przez policjantów z Konstancina.
"Dzwonili z komisariatu policji w Konstancinie. Wzywają mnie na przesłuchanie, bo ujawniłem, że ktoś zerwał plomby i prawdopodobnie włamał się do domu Marka Falenty. Niech przesłuchają samych siebie, bo to oni powinni wiedzieć, kto tam buszował" – napisał na Twitterze poseł Krzysztof Brejza.
Brejza o włamaniu do domu Marka Falenty dowiedział się od jednego ze swoich informatorów.
– Nie mogę wyjawić nazwiska, bo ta rozmowa na pewno jest nagrywana przez ludzi, którzy powinni się zająć sprawą spółki Srebrna. Muszę chronić swoje źródła informacji – mówił w rozmowie z naTemat poseł PO. Nazwisko informatora nie padał, ale nie ono jest w tej historii najważniejsze.
Istotą sprawy jest to, że do włamania istotnie doszło. Skąd to wiadomo? Brejza wystosował pismo z pytaniami do Komendanta Głównego Policji. – Odpowiedź, którą dostałem, jest bardzo wymijająca, ale komendant potwierdził, że policyjne plomby zniknęły – mówił nam parlamentarzysta.
– Policja próbuje to zamieść pod dywan. Jeszcze wczoraj wieczorem wystosowałem kolejne pismo, w którym domagam się konkretnych informacji i wyjaśnień w tej sprawie – zapewnia poseł PO.
I przypominał, że dzięki nagraniom z restauracji "Sowa i przyjaciele" PiS wygrał wybory parlamentarne i przejął władzę, a dziś – jak mówi – dzięki podsłuchom próbuje tę władzę utrzymać.
– Polska pod rządami PiS jest państwem nieomalże mafijnym – ocenił w rozmowie z naTemat Krzysztof Brejza.
Według posła Brejzy, nie można wykluczyć, że włamywacze szukali jakichś dowodów łączących polityków PiS z aferą podsłuchową.
"Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły” – napisał w liście do prezydenta Andrzeja Dudy Marek Falenta, gdy został zatrzymany po tym, jak ukrywał się w Hiszpanii. Biznesmen został skazany w aferze podsłuchowej i aktualnie odbywa karę więzienia.
Z listu Falenty wynikało, że do otwarcia "studia nagraniowego" w restauracji "Sowa i Przyjaciele" namówił go Stanisław Kostrzewski, były skarbnik PiS.
Wszystko miał zaakceptować Jarosław Kaczyński i ludzie z jego najbliższego otoczenia. Falenta twierdził, że ma na to dowody. Później okazało się, że ktoś włamał się do jego domu.