
#auschwitz
Z ciekawości zajrzałem na Instagram pod hashtag, który już sam w sobie jest groteskowy. Byłem zaskoczony, bo ludzie nieustannie traktują obóz jak krzywą wieżę w Pizie. Trzeba sobie cyknąć fotkę na torach i już. Generalnie nikt w ten sposób nie naśmiewa się z tego miejsca, choć są oczywiście wyjątki. Jak ten facet w koszuli hawajskiej cytujący utwór Slayera "Angel of Death": "Auschwitz, istota bólu/sposób, w jaki bym chciał byś umarł".
Zdaję sobie sprawę z tego, że instagramerzy nie robią tego tego specjalnie, ale pewne kontrasty wyglądają komicznie. Jak ta dziewczyna, snująca się wzdłuż drutu kolczastego i podpisująca zdjęcie "Long day" (and. Długi dzień). No naprawdę, współczuję...
Przewodniczka po muzeum Auschwitz-Birkenau powiedziała w zeszłym roku naTemat, że turyści często nie zdają sobie sprawy, że ich zachowanie nie przystaje do atmosfery tego miejsca.
Czy to powinno nas szokować?
Powody, które stoją za każdą fotografią z Auschwitz-Birkenau, mogą się wydawać bardzo proste i oczywiste. – Tak ludzie reagują na wszystkie ważne dla nich wydarzenia. Medium, jakim jest Instagram, służy właśnie rozrywce, podróży czy autoprezentacji. Może to wzbudzać niesmak u obserwujących, ale po to właśnie te serwisy powstały. Już nawet hashtagi dotyczące zamachów terrorystycznych jak np. #jesuischarlie nie są już niczym niezwykłym – mówi socjolog kultury Marcin Wieczorek.
Oczywiście z jednej strony to jest niesmaczne, ale z drugiej to mogą być autentyczne emocje ludzi, którzy przeżywają pobyt w Auschwitz. Jest też inny punkt widzenia: wszystko jest rozrywką. Jedziemy do Oświęcimia, zwiedzamy Kambodżę, bo lubimy poczuć "emocjonalny haj". Stąd się bierze poczucie dyskomfortu ze względu na zdjęcia na Instagramie, bo serwis zwykle służy do czegoś innego.