– Pan Pszoniak odegrał pewną rolę, to element sztuki aktorskiej. To zwykły wygłup, który absolutnie nie ma nic wspólnego z atakiem na osoby niepełnosprawne, chore psychicznie. Cały ten hejt jest tylko i wyłącznie po to, żeby odwrócić uwagę i znaczenie kampanii – mówi nam fotograf Tomasz Sikora, autor głośnej akcji "Nie świruj, idź na wybory".
Największe emocje wzbudził film z udziałem aktora Wojciecha Pszoniaka. Część internautów wytyka, że ten "parodiował niepełnosprawnych". Politycy partii rządzącej – na czele z TVP – alarmują, że "Nie świruj, idź na wybory" to kampania opozycji.
Tomasz Sikora: – Właśnie czytam w sieci hejt na temat akcji, którą zainicjowałem.
Daria Różańska: – Na pasku TVP pojawił się właśnie napis: "Opozycja kpi z ciężko chorych". A w tle zapętlony fragment pana spotu z udziałem Wojciecha Pszoniaka. Nie ma pan poczucia, że przesadziliście z niektórymi fragmentami tej akcji?
Tomasz Sikora: – Wszystko można naciągać, skojarzyć, jak się tylko zechce. Pan Pszoniak jest jedyną osobą, która dość mocno zilustrowała wspomniane "świrowanie".
On odegrał pewną rolę, to element sztuki aktorskiej. To zwykły wygłup, który absolutnie nie ma nic wspólnego z atakiem na osoby niepełnosprawne, chore psychicznie. Cały ten hejt jest tylko i wyłącznie po to, żeby odwrócić uwagę i znaczenie kampanii.
Pana spot zbiegł się w czasie z rysunkiem Andrzeja Mleczki. I zapewne dlatego – zwłaszcza prawica – w taki sposób odczytała pewne jego elementy.
To jest zrozumiałe... W tej chwili toczy się bardzo ostra walka polityczna. Dlatego też wszyscy będą przyczepiać się do każdego słówka.
Wiadomo, że przy okazji spotu z panem Pszoniakiem mieli taką szansę. Być może trochę niefortunnie to wyglądało, ale to jeden z elementów aktorstwa. On zagrał coś, co jest przejawem szaleństwa. A porównywanie tego do niepełnosprawnych albo chorych, jest nadużyciem.
Patryk Jaki, ojciec chłopca z zespołem Downa, napisał na Twitterze: "Parodiowanie osób niepełnosprawnych? To prosta sugestia, że trzeba być lepszym od nich". Czegoś tak obrzydliwego dawno nie widziałem. Podobne ruchy mogą dotyczyć np. osób z porażeniem mózgowym, czyli często niewinnych, marzących o akceptacji. Po prostu wielki skandal".
Pamiętajmy, że to Patryk Jaki bardzo źle portwaktował osoby niepełnosprawne, a nie ta kampania. A wiadomo, że taka krytyka służy panu Jakiemu i partii rządzącej tylko do tego, żeby zaatakować opozycję.
No właśnie. Zarzucają panu, że bohaterowie tego spotu sprawiają, że jednoznacznie kojarzy się on z opozycją. TVP pisze nawet, że akcja "Nie świruj, idź na wybory" to kampania opozycji. Czy ktoś panu za tę akcję zapłacił, ktoś ją zlecił?
To że wziąłem za to pieniądze, to najgorsza obelga, jaką można usłyszeć. Ta kampania to wynik mojej obywatelskiej postawy. To wyłącznie mój pomysł realizowany społecznie. Od kilkunastu lat namawiam Polaków, żeby głosowali.
Pierwsza kampania "Nie pękaj, dokonaj wyboru”, kolejna – "Nie wygłupiaj się, idź na wybory". A hasło obecnej – "Nie świruj, idź na wybory" – powstało po konsultacjach z młodymi ludźmi. Oni twierdzili, że właśnie "Nie wygłupiaj się" może kogoś obrazić. Natomiast "świrowanie" w potocznym języku jest czymś pozytywnym.
Po co namawia pan Polaków do głosowania?
Lepiej robić coś, niż siedzieć z założonymi rękami. Mnóstwo osób w dniu wyborów idzie do knajpy, na urodziny, a nie na wybory. Ta kampania adresowana jest do takich ludzi.
Nie chciałem używać tonu moralizatorskiego, bo to się zazwyczaj robi. Jest mnóstwo takich akcji. Dlatego doszedłem do wniosku, że użyję języka, który zmobilizuje część osób, które nie chodzą na wybory.
Proszę pamiętać, że w reklamie zawsze trzeba określić grupę docelową. A w przypadku tej kampanii byli to ludzie, którym jest w tej chwili dobrze, zakładają rodziny, prowadzą biznesy. Oni powtarzają, że nie poważają ani polityków, ani polityki. Więc nie angażują się w wybory.
Myśli pan, że Hołdys, którego poglądy wszyscy znamy, przekona do pójścia na wybory ludzi, którym bliżej jest na prawo? Czy on nie zawęża grupy docelowej tej kampanii?
Nie jestem żadnym strategiem. Rzuciłem hasło, jest ono otwarte dla wszystkich. Dlatego nie powiem nikomu: "Ej, ty nie możesz wystąpić". Każdy, kto chce, niech to hasło propaguje, niech dołączy do akcji.
Gdyby przyszedł do pana dziennikarz, celebryta kojarzony z prawicą i chciał wystąpić w spocie, to miałby taką możliwość?
Dlaczego miałby nie nagrywać? To akcja profrekwencyjna. Każda strona polityczna, każdy człowiek może w niej wystąpić. Wprawdzie mam swoje przekonania polityczne, ale w tych spotach nie ma na ten temat ani słowa. Tam jest wyłącznie agitacja do brania udziału w głosowaniu, zachęcanie do podejmowania decyzji.
Ten prawicowiec nie musiałby nawet do mnie przychodzić. Wystarczy, że wyśle nagranie. Ale jak pani widzi, skoro prawica uważa, że te filmiki obrażają niepełnosprawnych, to pewnie tego nie zrobią.
Gdyby dziś raz jeszcze mógłby pan ruszyć z tą akcją, czy miałaby ona takie samo hasło i takie same filmy znalazłby się w spocie?
Nic bym nie zmienił. Nie można bać się hejtu. Gdyby miał on kogokolwiek cenzurować, to byłoby straszne.
Propagując taką akcję i wciągając w to ludzi, daję im wolną formę w ilustrowaniu tego hasła. I nie byłoby nic gorszego, gdybym teraz powiedział, że to jest niedobre.
Czasem mam ambiwalentny stosunek do tego, co dostaję. Ale szanuję tę autorskość, dlatego niektóre filmy są śmieszne, inne poważne, jeszcze inne wręcz słodkie. Każdy może sobie coś wybrać, każdego do pójścia na wybory może przekonać inny człowiek, inny filmik.
Ale i podkreślił: "Niemniej jednak Rzecznik stanowczo sprzeciwia się konstruowaniu kampanii profrekwencyjnych w oparciu o stereotypy dotyczące grup narażonych na dyskryminację, w tym osób chorujących psychicznie".