
Marian Banaś po ujawnieniu afery przez dziennikarzy "Superwizjera" zdawał się trzymać mocno. Z pewnością siebie podsuwał kolejne, nieraz kuriozalne tłumaczenia. Wzmacniali go w tym przekonaniu politycy opcji rządzącej, którzy Banasia bronią jak niepodległości. Dlatego dziwi jego czwartkowe zachowanie. Bo wygląda to tak, jakby szef NIK się czegoś bał.
Przewidywania potwierdziły się – na posiedzeniu komisji (transmisja tutaj) prezes Banaś się nie pojawił.
Zaopiniowanie dla Marszałka Sejmu wniosków Prezesa Najwyższej Izby Kontroli o:
1) odwołanie Pani Ewy Polkowskiej ze stanowiska Wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli,
2) odwołanie Pana Wojciecha Kutyły ze stanowiska Wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli,
3) odwołanie Pana Mieczysława Łuczaka ze stanowiska Wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli,
4) powołanie Pani Małgorzaty Motylow na stanowisko Wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli.
Z weekendowego materiału "Superwizjera" TVN wiadomo, że Marian Banaś od 2014 roku wynajmował 400-metrową kamienicę krakowskim sutenerom. I robił to wyjątkowo tanio. Dziennikarze ujawnili, że był tam prowadzony hotel na godziny, prawdopodobnie przez braci K. z przestępczego półświatka.
