Sarze Boruc przytrafiła się w Poznaniu - jak opisuje - przykra sytuacja. Okazało się, że weszła z synkiem do restauracji, w której obowiązuje zakaz wprowadzania małych dzieci. – Pierwszy raz z czymś takim się spotykam – żali się żona piłkarza.
– Słuchajcie, jakie jaja! Poszliśmy po prostu do knajpy na pavero w Poznaniu i pan podchodzi do nas – wnosimy wózek, siostra pomogła mi wnieść wózek – i pan podchodzi do nas i mówi: przepraszam, czy przeczytały panie karteczkę, która jest na drzwiach przyklejona? – zrelacjonowała Boruc.