Celebryci chętnie publicznie przyznają się do tego, że palą albo palili marihuanę. Właśnie zrobił to prezenter telewizyjny Maciej Rock. – Zapraszają młodych ludzi do łamania prawa. Jeśli już się wypowiadają, niech używają argumentów, a nie własnych przykładów – komentuje Bolesław Piecha, były minister zdrowia.
Dyskusja o marihuanie wśród celebrytów i artystów rozkręciła się po kontrowersyjnym wyznania Agnieszki Szulim-Badziak, dziennikarki TVP. Jej gość powiedział podczas porannego programu na żywo, że poza anteną prezenterka oświadczyła mu, że od 15 lat pali marihuanę. Całą historię opisaliśmy w naTemat. Do palenia trawki przyznali się potem publicznie także Michał Piróg, Kora i Liroy.
Teraz przyszła kolej na Macieja Rocka. W rozmowie z reporterką Plotek.pl podczas Sopot Festival nie tylko przyznał się do palenia marihuany, ale także stwierdził, że w ogóle wszystkie narkotyki powinny być dozwolone, najlepiej w sklepach. – Wszystko jedno czy to heroina, kokaina, marihuana. Jeśli ktoś chce brać, robi to na własne ryzyko – dodał.
Gwiazdy wyznają i zachęcają?
Publicznymi wyznaniami celebrytów oburzony jest Bolesław Piecha, poseł PiS i były minister zdrowia. Jak mówi w rozmowie z naTemat, np. Maciej Rock to znany młodzieży prezenter, więc jego wypowiedzi nie pozostają bez wpływu na młodych ludzi. – To jest niedopuszczalne, bo ten ruch celebrycki otwarcie przyznający się do palenia marihuany afirmuje łamanie prawa. Przez to zachęca do tego młodych ludzi – stwierdza poseł Piecha.
Do palenia marihuany przyznają się zresztą nie tylko gwiazdy show biznesu, ale także politycy. Premier Donald Tusk kilka lat temu w rozmowie z "Newsweekiem" wspominał, że jako młody chłopak nie tylko nie stronił od alkoholu, ale także popalał trawkę. Ostatnio podobnym publicznym wyznaniem zasłynął na Facebooku europoseł Marek Migalski. "Parę razy próbowałem na studiach trawy, haszu i amfetaminy" – napisał.
Obaj, premier i europoseł, tym różnią się jednak od gwiazd show biznesu, że doświadczenia z marihuaną przedstawiają jako błędy przeszłości. – Czymś innym stwierdzenie swojego błędu, a czym innym afirmacja. A w przypadku celebrytów to wygląda tak, jakby ktoś nie tylko publicznie kwestionował obowiązujące prawo, ale także zachęcał do jego łamania. Różnica jest zasadnicza – tłumaczy Piecha.
"Przecież palenie nie jest przestępstwem"
Marek Balicki, także były minister zdrowia (SLD), mówi w rozmowie z naTemat, że większym problemem niż wypowiedzi celebrytów są reklamy alkoholu. – Nie wiem czy takie wypowiedzi zachęcają czy nie. Nie ma na to dowodów. Palenie nie jest przecież przestępstwem. Poza tym jak ktoś powie, że lubi ciastko, albo dobrze solone potrawy, to znaczy, że do nich zachęca? – pyta Balicki.
Jego zdaniem większy wpływ ma na pewno informacja przekazywana z ust do ust przez młodych ludzi. – To ma większe znaczenie, jeśli ludzie mówią sobie, która gwiazda pali marihuanę, a która nie. Mniejsze znaczenie ma wyznanie publiczne samej gwiazdy – dodaje Balicki.