Od lat działa na rzecz poprawy kondycji polskiej piłki nożnej. Jest założycielem młodzieżowego klubu Kosa Konstancin, którego wychowankowie coraz śmielej radzą sobie w Ekstraklasie. W Sejmie nie ogranicza się do głosowania według partyjnej dyscypliny jak kiedyś Grzegorz Lato. Roman Kosecki aktywnie uczestniczy w komisjach sejmowych. Teraz chce zrobić kolejny krok i zostać prezesem PZPN.
O kłopotach polskiej piłki nożnej nie trzeba pisać ani słowa, bo każdy kibic zna je bardzo dobrze. Trudno byłoby nawet wymienić, który z nich jest najważniejszy, bo wszystkie są ze sobą powiązane układem zależności. Wielokrotnie powtarzany w dyskusjach o sposobach poprawy kondycji polskiej piłki slogan sugeruje, aby wymienić wszystkich działaczy na nowych ludzi. Tak trochę w myśl popularnego hasła Krzysztofa Kononowicza, żeby stworzyć dobry związek, najpierw nie może być niczego.
Kandydat najlepszy z możliwych?
– Romek przygotowuje się do roli prezesa związku od kilku lat. Obsesyjnie zajmuje się szkoleniem młodzieży. Stworzył szkółkę piłkarską, która nie od razu, ale bardzo szybko stała się znaczącą w naszym kraju. On zdaje sobie sprawę, że aby Jan coś umiał, to ktoś musi nauczyć Jasia – mówi naTemat Mateusz Borek, dziennikarz Polsatu Sport.
Pod tym względem Kosecki byłby więc kandydatem idealnym. Wiadomo przecież, że nic tak dobrze nie wpływa na trwałość zmian jak cierpliwość w ich wprowadzaniu. A że tę Kosecki posiada udowadnia sukces jego piłkarskiej szkółki w Konstancinie.
Roman Kosecki w stacji Sportklub o szkoleniu młodzieży (od 04:04)
Gdyby Kosecki faktycznie został prezesem PZPN byłby drugim z rzędu po Grzegorzu Lato z przeszłością w Sejmie. – Musiałby zdecydować się, co jest dla niego ważniejsze. Osobiście nie podoba mi się, że Cezary Kucharski łączy funkcję posła z pracą jako menadżer piłkarski, bo wiem, że jego praca w Sejmie jest przez to udawana. Nie sposób jest dbać o interesy Roberta Lewandowskiego i jednocześnie wykonywać funkcji posła – uważa Borek, który dodaje, że jeżeli Kosecki przemyślał tę kwestię to on będzie mu kibicować w nadchodzących wyborach na prezesa związku.
Ale droga do PZPN nie prowadzi przez Sejm
Poparcie rządzącej partii, które jako jej poseł Kosecki będzie miał zapewne bezgraniczne, nie pomoże w objęciu funkcji prezesa związku. PZPN jest stowarzyszeniem, na które w żaden sposób nie ma wpływu żadna publiczna instytucja. – W każdej spółce, która zarządza takim kapitałem jak związek, a jego budżet kształtuje się na poziomie ok. 20 milionów euro rocznie, przeprowadzano by systematyczne kontrole finansowe. PZPN jest jednak stowarzyszeniem, więc jest to niemożliwe – twierdzi Borek.
Skoro kontrolę nad finansami związku ma tylko on sam to chyba naiwną jest nadzieja, że bez jego zgody ktoś zostanie prezesem związku. Tak trochę w myśl zasady, że gdyby wybory miały coś zmienić, to pewnie by ich nie przeprowadzano. Czy zatem Kosecki ma jakąkolwiek szanse na fotel prezesa PZPN?
– Kluczowa dziś jest współpraca z Ekstraklasą. Trzeba dać jej prawo do przyznawania licencji. Obecnie decyduje o tym PZPN, który wykorzystuje ten fakt do uprawianej przez siebie polityki. Patrzy się zatem przychylnym okiem na kluby, które gwarantują głosy w wyborach, często nie zwracając uwagi na to, że mają one długi, które powinny wpłynąć na negatywną decyzję o przyznaniu licencji – uważa dziennikarz.
Liczyć się będzie każdy głos
Borek jest jednak optymistą jeśli chodzi o szanse objęcia funkcji przez Koseckiego. Upatruje je w porozumieniu z klubami Ekstraklasy i pierwszej ligi, którzy łącznie dysponują pięćdziesięcioma głosami.
– Gdyby obiecał przekazać kompetencje do przyznania licencji Spółce Ekstraklasa zyskałby 32 głosy, bo każdy klub ma dwa. Pierwsza liga to dodatkowe 18 głosów. Do większości potrzebne byłyby zatem jeszcze tylko wsparcia od 4 związków regionalnych – przewiduje Borek.
Kosecki ma silną pozycję na Mazowszu, więc idąc ścieżką wyznaczoną przez Borka musiałby przekonać do siebie jeszcze tylko trzy związki. – Na pewno zyskałby głosy ludzi, którzy dziś są w opozycji do Grzegorza Laty. Jeśli jednak za cenę poparcia miałby wymienić ludzi Laty na ludzi Grenia to boję się, że nic w PZPN się nie zmieni – twierdzi Borek.
Kosecki reformatorem?
Od nowego prezesa będzie wymagać się zmian, które obiecywał, ale nie potrafił wprowadzić w życie Lato. O to, że Kosecki rozumie ich potrzebę nie musimy się martwić. Wątpliwości mogą pojawić się jednak przy rozważaniach, czy będzie w stanie ich dokonać. Odnośnie PZPN aktualne jest przecież pytanie o to, ile tak naprawdę może sam prezes.
– Może wybrać sobie trenera reprezentacji – złowieszczy Borek i od razu tłumaczy: – Niezależnie kto będzie nowy prezesem, jak wielkich nie miałby pomysłów reformatorskich, z czasem musi złagodnieć, bo wszystkie jego decyzje musi zatwierdzić zarząd, który nie jest zainteresowany jakimikolwiek zmianami – uważa komentator Polsatu Sport.
W każdej spółce, która zarządza takim kapitałem jak związek, a jego budżet kształtuje się na poziomie ok. 20 milionów euro rocznie, przeprowadzano by systematyczne kontrole finansowe. PZPN jest jednak stowarzyszeniem, więc jest to niemożliwe.
Mateusz Borek
Dziennikarz sportowy
Zyskałby głosy ludzi, którzy dziś są w opozycji do Laty. Jeśli jednak za cenę poparcia miałby wymienić ludzi Laty na ludzi Grenia to nic się nie zmieni.