W środę nagle zmarł Jan Szyszko, były minister środowiska w rządzie PiS. Wiadomość o jego odejściu nadeszła nagle - do ostatniej chwili polityk czynnie brał udział w kampanii wyborczej. Dyskusję w sprawie śmierci Jana Szyszki podgrzał Jarosław Kaczyński, twierdząc, że zgon nie był przypadkowy. Teraz w rozmowie z PAP prezes PiS tłumaczy, co miał na myśli.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– Odszedł nasz stary kolega, wieloletni towarzysz naszej drogi, od prawie 30 lat. Odszedł przedwcześnie, nagle. Odszedł w szczególnych okolicznościach. Majestat śmierci nie pozwala mi dzisiaj o tym mówić, ale trzeba będzie o tym powiedzieć, bo to nie był przypadek, że akurat dzisiaj, że akurat teraz – stwierdził w Kielcach Jarosław Kaczyński.
Jeśli nie przypadek – to co? Prezes PiS myśli nie rozwinął. Pozostawił pole do spekulacji, co rzekomo miało być przyczyną śmierci 75-letniego polityka. Teraz wyjaśnił to w rozmowie z Polską Agencją Prasową. I już w jego wypowiedzi żadnych sugestii czy insynuacji nie ma. Mowa jest zaś o zaangażowaniu Jana Szyszki i jego pracy.
– Jeżeli mówiłem, że profesor Jan Szyszko nie zginął przypadkowo, to miałem na myśli przede wszystkim jego ogromne zaangażowanie. Nie był już młody, miał 75 lat, chociaż w formie był, jak się wydawało, bardzo dobrej – wyjaśnił prezes PiS.
Kaczyński odrzucił przy tym narrację o rzekomym zaszczuciu: "Oczywiście nie jestem lekarzem, nie wiem, jaki to miało wpływ na jego przedwczesną śmierć, ale przypuszczam, że miało. Był oczywiście także przedmiotem ataku, ale miał pod tym względem naprawdę bardzo duże doświadczenie - był atakowany zawsze, kiedy był jakoś wyeksponowany i tutaj to nie sądzę, żeby miało to jakiś związek z jego śmiercią".
Według nieoficjalnych informacji przyczyną zgonu Jana Szyszki mogła być zatorowość płucna.
Prof. Jan Szyszko był bardzo zaangażowany. Poświęcał się swojej pracy i temu, w co wierzył. Walczył nie tylko o swoje racje dotyczące ochrony środowiska, bronił fundamentalnych wartości związanych z wiarą i tradycją, walczył też z ideologiczną ofensywą przeciw rodzinie - i w tym sensie jego odejście nazwałem nieprzypadkowym.