To są TAKIE liczby, że parę razy przeliczałem sobie wszystko z hektarów na kilometry kwadratowe i na odwrót, przecierając oczy ze zdziwienia. Cóż, w oświadczeniu majątkowym Jana Szyszki stoi czarno na białym i to aż w trzech miejscach, że od roku 1988 do 2011 kupił ziemię o łącznej powierzchni prawie 1 700 000 hektarów! (milion siedemset!) Redakcji naTemat udało się ustalić, ile gruntów naprawdę posiada polityk PiS-u.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Łatwiej jest operować na kilometrach kwadratowych, więc zmieniamy: te hektary z oświadczenia ministra to 17 tys. km². To jest tyle, co 32-krotna powierzchnia Warszawy! To więcej niż całe województwo małopolskie, które liczy sobie nieco ponad 15 tys. km²! Nie mówiąc już o opolskim, świętokrzyskim, śląskim, czy lubuskim, bo ziemia, jaką kupił prof. Szyszko (przynajmniej na papierze) jest znacznie większa niż te województwa.
To oświadczenie Jan Szyszko złożył tuż po wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Wpisał do niego m.in. samochód Dacia Dokker, dom o powierzchni 75 m² i – jak to określił – pole doświadczalne (o kontrowersjach wokół tego pola i niby-stodoły na nim prawie rok temu pisał "Newsweek"). Te gigantyczne połacie ziemskie znalazły się natomiast w innej rubryce – dotyczącej mienia nabytego w drodze przetargu choćby od Skarbu Państwa lub od samorządu.
Co ciekawe, parę miesięcy później Jan Szyszko złożył korektę oświadczenia majątkowego i to dotyczącą właśnie tej rubryki z niesamowitą liczbą hektarów ziemi. Przyznał, że doszło do pewnego przeoczenia słów i zmiana w dokumencie została dokonana. Ale powierzchnia nabytej ziemi, niemal równa powierzchni województwa podkarpackiego, na papierze pozostała.
No i w tej sprawie jest jeszcze jedno oświadczenie z ubiegłego roku. W nim pojawiają się te same kwoty, jakie minister zapłacił za wszystkie działki (łącznie jest to suma pieniędzy niewyobrażalna dla przeciętnego zjadacza chleba, bo wynosząca grubo ponad 100 mln zł, dokładnie 108 991 000). I nadal są te same dane o powierzchni nabytych gruntów.
Nic dziwnego, że treść oświadczeń majątkowych ministra środowiska wzbudziła kontrowersje. A szczególnie w kontekście tego, jakie zamieszanie wywołała sprawa #lexSzyszko. I wobec opinii, że – jak pisał serwis INNPoland.pl – najwięcej na zmianie prawa w kwestii wycinki drzew zarobią deweloperzy. Bo taki oczyszczony z drzew grunt pod inwestycję jest dużo więcej wart niż teren zadrzewiony. A jeśli minister posiada 1/20 obszaru kraju... To wyobraźnia działa.
Na Facebooku pojawiła się prośba: "niech ktoś to sprawdzi". Przy czym sprawa była już i sprawdzana, i opisywana. Kontrowersje nie zostały jednak rozwiane.
Jan Szyszko był proszony o wyjaśnienia m.in. przez sejmową komisję etyki poselskiej, która zajmuje się kwestią oświadczeń majątkowych. Jak podawał "Newsweek", komisja otrzymała od ministra wymijające wyjaśnienie: że wspomniane pola doświadczalne obejmują "nieużytki i bagna poddane celowym działaniom na występowanie określonych gatunków" i że nie jest w stanie wycenić, jaka jest wartość nieruchomości, które posiada. "Mogę, i to zawsze podaję, cenę zakupu, zgodnie z aktem notarialnym" – napisał Jan Szyszko i zapewne chodzi mu o kwoty, które łącznie dają niemal 110 mln zł.
Najwięcej kontrowersji wywoływała stodoła – jak to wpisał do oświadczenia minister – która z pewnością stodoły nie przypomina. Szyszko jednak dowodził, że wcześniej była to ruina, dlatego jej wartość oszacował na zaledwie kilkanaście tys. zł.
W sprawie oświadczeń majątkowych już parę razy próbowali interweniować posłowie opozycji. Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej parę tygodni temu mówiła, że stanem posiadania ministra środowiska powinno się zająć Centralne Biuro Antykorupcyjne. Szczególnie w kontekście ustawy, która zliberalizowała przepisy w kwestii wycinki drzew. Jan Grabiec z PO natomiast w ubiegłym tygodniu alarmował, że w świetle oświadczeń majątkowych ministra Szyszki koniecznie trzeba przyjrzeć się sprawie wycinki drzew pod tereny inwestycyjne. A sam minister Szyszko? Milczał.
Wczoraj, przy okazji zorganizowanej w Sejmie konferencji na temat geotermii, dziennikarze dopytywali go o posiadaną ziemię. Szyszko jednak odmówił odpowiedzi, bo... były to pytania, które nie dotyczyły tematu konferencji. W tej samej kwestii o komentarz media poprosiły rzecznika rządu. Niewiele się udało dowiedzieć. Rafał Bochenek przedstawił jednak przypuszczenia, że to nie może być prawda, iż minister środowiska jest takim latyfundystą.
Rzecznik rządu odesłał dziennikarzy do ministra środowiska, a na ich uwagę, że Szyszko na konferencji nie chciał odpowiadać na pytania, stwierdził: "może akurat nie miał nastroju".
Próbowaliśmy w resorcie środowiska trafić na "odpowiedni nastrój", by ustalić, jak to jest naprawdę z bogactwem pana ministra. No i udało się. Otrzymaliśmy wyjaśnienie, że te hektary to pomyłka i zapewnienie, że Jan Szyszko nie posiada aż tyle gruntów, ile by to wynikało z jego oświadczenia. Trochę zer przybyło przez przypadek, bo zamieniono jednostki miary.
Informujemy, że w oświadczeniu majątkowym prof. Jana Szyszko wystąpiła oczywista omyłka pisarska. W punkcie VI oświadczenia majątkowego zamiast jednostki miary metr kwadratowy został wpisany hektar. Tymczasem rzeczywista powierzchnia ziemi, którą posiada prof. Jan Szyszko wynosi 1702708 m2. Wartość ta została podana w punkcie II.3 oświadczenia majątkowego.
Zespół Komunikacji Medialnej Ministerstwo Środowiska, komunikat przesłany naTemat
Aaaa, no to rzeczywiście co innego. To oznacza, że Jan Szyszko nie posiada 17 tys. km², a 1,7 km². Też niemało (oj, nie!), ale to oczywiście zupełnie inny rząd wielkości. Polityk podaje, że zapłacił za ten grunt ponad 108 mln zł i jest to całkiem prawdopodobne – wychodzi bowiem, że metr ziemi kosztował go 64 zł. Z ogłoszeń serwisów z nieruchomościami wynika, że w Tucznie, gdzie minister posiada ziemię, ceny działek budowlanych wahają się od ok. 30 do 300 zł za m².
Czy przesłany naTemat komunikat ministerstwa kończy sprawę? Można wątpić. Dobrze, że wreszcie nastąpiło wyjaśnienie, ile ziemi posiada Jan Szyszko. Ale nieścisłości w jego oświadczeniu jest dużo więcej – to choćby sprawa cennej, wartej 13 tys. zł, kolekcji poroży, o której minister zapomniał w oświadczeniu wspomnieć. Ciągnąć się za nim będzie także kwestia firmy zajmującej się wywozem śmieci, która nie spełnia norm ekologicznych, ale dostała od ministra 10-letnie zezwolenia na działalność. Dziwnym trafem, właścicielem tej firmy jest dawny uczeń Jana Szyszki, z którym znają się od 20 lat.
I choć te sprawy za Janem Szyszką będą się ciągnęły, to jest jeszcze druga kwestia: czy spadnie mu za to choćby włos z głowy?
Nie znam sprawy, natomiast podejrzewam, że to pomyłka. Aczkolwiek nie wiem, czy minister miał okazję się do tego ustosunkować. Być może jakiegoś przecinka zabrakło w oświadczeniu majątkowym.