
Reklama.
Po mailu naTemat.pl do Ministerstwa Spraw Zagranicznych z prośbą o przedstawienie stanowiska Polski wobec inwazji Turcji na Syrię otrzymaliśmy komunikat MSZ. Znamienne jest to, że nikt konkretni się pod nim nie podpisał – ani minister Jacek Czaputowicz, ani jego rzecznik, tylko biuro prasowe. Co gorsza z treści komunikatu nie wynika, że Polska potępia agresję Turcji.
"Polska jest zaniepokojona rozpoczęciem operacji tureckich sił zbrojnych w północno-wschodniej Syrii. Obawiamy się, że może ona wpłynąć negatywnie na stabilność regionu, próby wypracowania rozwiązania pokojowego prowadzone pod egidą ONZ, jak również przyczynić się do dalszego pogorszenia sytuacji humanitarnej" – czytamy w komunikacie.
"Mając świadomość uzasadnionych interesów Turcji w sferze bezpieczeństwa mamy nadzieję, że trwająca operacja zakończy się jak najszybciej, a działania prowadzone będą przy poszanowaniu międzynarodowego prawa humanitarnego. Liczymy, że nie zagrożą one również postępowi osiągniętemu przez Globalną Koalicję do Walki z DAESH" – twierdzi MSZ.
Czyli zamiast apelu o zaprzestanie rozlewu krwi jak to zrobili Niemcy czy Francuzi, mamy wyrażenie nadziei, że "operacja zakończy się jak najszybciej".