Michał Borowik jest uśmiechnięty, przystojny, inteligentny i pełen pasji. Można go spotkać zarówno w stylowych kawiarniach, jak i na branżowych imprezach artystycznych. Wyrasta na jedno z najważniejszych nazwisk polskich kolekcjonerów sztuki.
Gdy ogłosił swoim rodzicom, że życie zamierza związać ze sztuką, nie odradzali mu wyboru, choć sami skończyli AWF i z tym wiązali również karierę syna. Michał rysował i swoich sił chciał spróbować w grafice. Niestety, na egzamin ASP nie dotarł – słabo zmotywowany bólem głowy po wcześniejszej imprezie.
Zrezygnowany, wrócił do rodzinnego Zamościa. Następnego dnia podczas spaceru z psem przechodząc obok jednego ze śmietników odnalazł obraz. Jak się później okazało – ten właśnie obraz stał się zaczątkiem jego przyszłej pasji. Anonimowe dzieło zabrał do domu. Oglądając popołudniowy serwis informacyjny, w którym znalazł się reportaż o Dwurniku, dowiedział się, że płótno znalezione pomiędzy zużytym kartonem mleka, a opakowaniem po chipsach to oryginalny Dwurnik.
Rozpoczął studia marketingu w Warszawie. Nie zrezygnował jednak ze swojej pasji i kontaktów ze światkiem artystycznym. Swoją kolekcję zaczął od prac mainstreamowych, z czasem rozwijając ją i zmieniając jej charakter na bardziej awangardowy. Sam kolekcjoner tłumaczy, że najbardziej ukształtował go świat, który zmienia się w niesamowicie szybkim tempie. – Wychowałem się w dobie komputerów, internetu, globalizacji, ruchu ku indywidualizmowi. Znam ludzi show-biznesu, polityki, popkultury. Doceniam jednak również piękno i nieprzewidywalność przyrody, która miesza szyki zwykłym śmiertelnikom – mówi Borowik.
Jego siłą jest prawdziwa pasja. Nie traktuje swojej kolekcji jak maszynki do robienia pieniędzy, choć to powszechne wśród snobujących się kolekcjonerów. Kupuje często w ciemno prace nikomu nie znanych artystów, jego zakupy zawsze mają pewną dozę loterii. Nigdy nie wiadomo czy praca zyska na wartości, czy wzbudzi zainteresowanie. Ale tym Michał nie przejmuje się zupełnie – Kupuję sztukę ambitną, która jest mi bliska, podoba mi się, inspiruje, jest według mnie, ważna i ciekawa. Nie interesują mnie puste i estetyczne wydmuszki, które pełnią rolę dekoracji, bądź są zwyczajnie modne – tłumaczy.
Zbiór Michała można w całości obejrzeć na jego stronie internetowej. To ewenement na rynku sztuki. – Równolegle toczę życie realne i wirtualne. Nowe technologie to część mojego życia – stale podłączony do internetu, nie potrafię żyć bez Facebooka, smartfona, a komputer jest dla mnie niczym przedłużenie ręki – tłumaczy Borowik i udowadnia, że współczesność i digitalizm życia w starciu ze sztuką są do ujarzmienia.
– Michał jako pierwszy uwierzył w młodą, warszawską Galerię Czułość – mówi Witek Orski, fotograf. – Był pierwszym kolekcjonerem, który kupił od nas prace – dodaje. Sama kolekcja Borowika jest różnorodna - to zarówno fotografie i instalacje, jak i obrazy czy grafiki. Wszystkie prace są lekko wywrotowe, mające szansę swoją niedosłownością, a przez to niekomercyjnością, skłonić odbiorcę do zastanowienia się nad nimi.
Wystawa Borowika jest otwarta cały czas i dla wszystkich ludzi na świecie – takie możliwości daje mu internet. W przyszłości chciałby jednak znaleźć tradycyjne, realne miejsce, w którym będzie mógł prezentować swoje zbiory.
Ciekawą cechą Michała Borowika są jego zdecydowane poglądy, które w tak zamkniętym i hermetycznym środowisku sztuki i kolekcjonerów mogą budzić emocje. Przykład? – Obrazem kondycji polskiego art-worldu, może okazać się praca sprzedana za bagatelną kwotę 160 000 złotych. Do dziś nie mogę się nadziwić, jak namalowany jeleń na rykowisku mógł wzbić się na tak spektakularne wyżyny cenowe. Nie pojmuję wyjątkowości tej pracy, fenomenu twórczości artystki, w końcu odwagi do spekulacji, manipulowania podażą i popytem. Współczuję za to złych doradców, braku pokory, wyobraźni i cierpliwości, która aktualnie jest boleśnie weryfikowana przez rynek i środowisko – komentuje Borowik.
– To jedyny młody, samodzielny kolekcjoner sztuki w naszym kraju – zaznacza Orski.
Michał żyje swoją pasją. Uwielbia dyskutować o swoich zbiorach i młodych artystach. Uwielbia ich odkrywać, poznawać, promować. – By kolekcjonować trzeba mieć wyobraźnię, zdolności kojarzenia, przymioty nie tylko ducha lecz i umysłu. Być kolekcjonerem, to być trochę egoistą. Dzielić się z innymi – owszem, lecz przede wszystkim zbierać obiekty dla siebie, z głębokiej wewnętrznej potrzeby – mówi.