Plac Zabaw to letnia filia modnego w Warszawie klubu Plan B, czy znanego Powiększenia. Od pięciu lat mieszczący się w parku Agrykola bar i mała muzyczna scena przyciągają tłumy warszawiaków. Jest letnio, beztrosko i ciekawie. Wszystko jednak wskazuje na to, że to ostatnie lato popularnego klubu. Miasto, nie informując o tym właścicieli baru, właśnie sprzedało lokal. Walka trwa.
– To dla mnie miejsce kultowe – opowiada mi Michał. – Latem spędzam tu każdy wieczór. Lubię Plac Zabaw za to, że jest taki przewiewny. Można usiąść sobie na trawie, napić się piwa na leżaku, potańczyć pod gwiazdami. Panuje tu dobra atmosfera. Żadnej selekcji, odstawionych dziewczyn na szpilkach i modnych drinków. Po prostu dobra muzyka, dobra zabawa i bezpretensjonalni ludzie – dodaje.
Rzeczywiście lokal od początku swego istnienia charakteryzowała szeroko rozumiana otwartość. Przy zrobionym z dykty barze, na trawniku czy scenie z desek można było spotkać każdego. Do Placu można było przyjść na niszowy koncert, na opalanie albo plotkowanie przy winie. Park był dla każdego. Hipsterów z psami, matek z dziećmi i panów w średnim wieku. Niestety, wkrótce może już to się zmienić.
– W piątek, zupełnie przypadkiem dowiedzieliśmy się, że Spółka Miejska MPO wystawia lokal na sprzedaż – opowiada mi Michał Borkiewicz, współwłaściciel lokalu. – Przetarg zorganizowano dzisiaj. O przetargu dowiedziliśmy się dzień przed terminem złożenia wymaganych formalnie dokumentów. Nie mielismy nawet szans do niego przystąpić!
– Co ciekawe, firma, która wygrała przetarg, też nie miała wszystkich papierów, a jednak została do niego dopuszczona. To, co jednak najbardziej boli w całej tej sytuacji to fakt, jak potraktowało nas miasto. Pięć lat temu wynajęliśmy ruderę w parku, z której własnymi siłami stworzyliśmy ważne miejsce na kulturalnej mapie Warszawy. MPO, czyli tak naprawdę przedstawiciel Miasta st. Warszawy, jak widać, ma to gdzieś. Nie pofatygowali się nawet, żeby nas poinformować o przetargu, nie mówiąc już o zorganizowaniu jakichkolwiek konsultacji lub propozycji współpracy na nowych warunkach. Jest nam z tego powodu bardzo przykro – dodaje Borek.
Zachowanie urzędników faktycznie jest trudne do zrozumienia. Nie dlatego, że Plac Zabaw to miejsce kultowe, fajne i ciekawe, tylko dlatego, że tak po prostu się nie robi. Nie ważne, czy to modny klub, czy tania dyskoteka, za plecami nie kręci się interesów. Na Placu Zabaw nie było może kulturalnych dyskusji, ani bardzo ważnych spotkań, była za to dobra zabawa i to powinno się liczyć. Co będzie dalej z klubem?
– Widoki na przyszłość są nieciekawe – mówi Borek. – Oczywiście będziemy walczyć, ale trudno powiedzieć, z jakim skutkiem. Miejska spółka kompletnie zignorowala naszą działalność, nasz wkład w warszawską kulturę, poniesione nakłady finansowe. Nikt nawet nie raczył nas poinformować o planach sprzedaży budynku – dodaje właściciel.
Czyżby więc nadchodził wielki koniec Powiśla? Najpierw odebranie koncesji PKP, potem nalot straży miejskiej na Na Lato, a teraz Plac Zabaw. Brak słów.