Straż miejska w Warszawie złożyła wniosek o odebranie koncesji na alkohol popularnemu klubowi Warszawa Powiśle (znanemu też jako "PKP"). Może to doprowadzić nawet do upadku tego miejsca. Czym sobie na to zasłużyli?
Ze względu na "gwałtowny wzrost zgłoszeń", jak mówi Straż Miejska, o zakłócaniu porządku, spożywaniu alkoholu w pobliżu klubu, a także zaśmiecaniu przyległych terenów – warszawska policja municypalna postanowiła przejść do poważnej ofensywy. W weekend urządzili masowy "nalot" na "PKP", karząc mandatami za różne przewinienia 70 osób (następnego dnia 20) – poinformował nas Grzegorz Staniszewski z Wydziału Prewencji i Profilaktyki Straży Miejskiej. Teraz strażnicy mogą mieć już wystarczająco mocne podstawy, by wystąpić z wnioskiem o cofnięcie koncesjiWarszawie Powiśle.
Jeden z właścicieli klubu (czy jak wolą, klubokawiarni) – Norbert Redkie – tłumaczy się na łamach "Gazety Stołecznej", że skargi na zakłócanie ciszy nocnej zdarzają się wszędzie. Mówi też, że jego pracownicy dokładnie sprzątają okolicę i zamontowali nawet dodatkowe szalety, oraz reflektory mające odstraszać osoby wolących załatwić się "w terenie". Poza tym, pijący alkohol w okolicy to najczęściej nie ich klienci, ale ludzie kupujący napoje wyskokowe w pobliskim sklepie nocnym.
Bywalcy klubu mówią nam jednak, że sytuacja nie wygląda w każdym aspekcie tak, jakby tego chciał właściciel. Tłumy ludzi rozchodzące się po okolicy nie są najcichsze i najporządniejsze, a choć to zrozumiałe, że Norbert Radkie się od nich odcina, to jednak nie pojawiają się w pobliżu klubu bez powodu. Nie jest tam też najbezpieczniej, przez to, że wielu odwiedzających Warszawę Powiśle czy jej okolice są poważnie pijani. Nie musi to być duży problem w wypadku klubów zamkniętych w czterech ścianach, ale tu sytuacja wygląda trochę inaczej.
Rozmawialiśmy z naczelnikiem Wydziału Prewencji i Profilaktyki Straży Miejskiej Grzegorzem Staniszewskim, tuż po jego spotkaniu z jednym z właścicieli klubu – Bartoszem Kraciukiem. Zaprosił na rozmowę także urzędników samorządu odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Podczas długiej rozmowy, jak tłumaczy Staniszewski, "otworzyli oczy" właścicielowi na wiele spraw i przekazali mu swoje spostrzeżenia. Zwracali m.in. uwagę na to, że firmy, które wynajął do sprzątania czy ochrony, nie spełniają swojej funkcji. Staniszewski mówi wprost: – Wydaje pieniądze na coś co nie jest realizowane.
Na jakiej podstawie Straż Miejska złożyła wniosek o wycofanie koncesji? Staniszewski wyjaśnia nam, że są zaopatrzeni w dokumenty takie jak skargi mieszkańców, czy wypisane mandaty, a nie "parę anonimowych telefonów, które mogły pochodzić od konkurencji". Właściciel Warszawy Powiśle miał na spotkaniu mówić, że spotkała go ostatnio także kontrola sanepidu, tym samym dając znać, że nie uważa akcji Straży Miejskiej za przypadkowy zbieg okoliczności.
Co teraz? Straż miejska mimo deklarowanej dobrej woli właściciela nie wycofa wniosku. Odpowiedni oddział urzędu miejskiego będzie rozpatrywał sprawę. Jeśli oczywiście sytuacja zmieni się na lepszą, strażnicy będą zeznawać na korzyść klubu. – Nie jestem za tym, żeby zlikwidować to miejsce – podkreśla Staniszewski. Mówi, że przed pojawieniem się tam lokalu, w opuszczonej poczekalni koczowali bezdomni, którzy zamieniali to miejsce w niebezpieczną melinę.
Wydaje się, że Warszawa Powiśle padła ofiarą swojej popularności. Właściciele i menadżerowie być może po prostu nie zapanowali nad tłumami, które chcą choć ogrzać się w blasku "hipsterskiej knajpy". Straż Miejska zapowiada kolejne wzmożone kontrole w klubie w weekend.