Wiosną startował na prezydenta Gdańska i w liberalnym mieście zdobył aż 12 proc. głosów. Jego wynik wywołał wtedy szok. Ale teraz wcale nie jest mniejszy. W wyborach do Sejmu Grzegorz Braun postawił na Podkarpacie i pokonał wszystkich kandydatów KO. Głosowało na niego aż 31 tys. wyborców. Skąd taki wynik?
Grzegorz Braun jest już posłem Konfederacji. W okręgu nr 23 w Rzeszowie uzyskał dokładnie 31 148 głosów i zajął trzecie miejsce w lokalnej klasyfikacji. Lepszy wynik od niego miało tylko dwoje kandydatów PiS, ale żaden z nich nie przekroczył 40 tys. głosów. Najlepszy z KO, Paweł Poncyliusz, zdobył niewiele ponad 23 tys. głosów.
– Pan Grzegorz wyczyścił listę. Był niezaprzeczalnym frontmanem, który podniósł poprzeczkę wysoko osobom z innych komitetów – mówi nam Tomasz Buczek, pełnomocnik Ruchu Narodowego na Podkarpaciu i kandydat Konfederacji do Sejmu z okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskiego.
Zaskoczenie takim wynikiem? W Konfederacji nie, ale w innych środowiskach na pewno. – Tak, jesteśmy zaskoczeni. To nie jest powód do chluby, że Grzegorz Braun dostał tutaj tak dużo głosów. Ale co zrobić. Nic na to nie poradzimy – reaguje w rozmowie z naTemat przewodniczący Rady Miasta Rzeszów Andrzej Dec. Rozmawiał już o tym z kilkoma osobami. – Wszyscy byli zbulwersowani – mówi.
"Jestem przybyszem"
Grzegorz Braun, reżyser, scenarzysta i od kilku lat polityk, nie od dziś wzbudza kontrowersje. Startował w wyborach prezydenckich w 2015 roku, potem w Gdańsku po śmierci Pawła Adamowicza. Jest jednym z liderów koalicji Konfederacja Wolność i Niepodległość. "Na prawo od Grzegorza Brauna trudno znaleźć cokolwiek. Śledząc jego wypowiedzi i publikacje można dojść do wniosku, że dalej jest już tylko ściana" – pisał o nim Tomasz Ławnicki,
Na Podkarpaciu jest spadochroniarzem. Startował tu już do Parlamentu Europejskiego i już wtedy głosowało na niego ponad 33 tys. wyborców. Konfederacja nie weszła jednak do PE, ale gdyby mandaty miały zależeć tylko od Podkarpacia, to miałaby swoich europosłów. Swoje głosy oddało na nią ponad 5 proc. wyborców.
– Już wtedy było widać silną pozycję Konfederacji. Nie bez przyczyny, Braun startuje z Podkarpacia. On wie, że u nas może liczyć na taki elektorat. Tu na spotkania z nim przychodziło po 100 osób – mówi Anna Grad Mizgała, przedstawicielka ruchu Rebelianty Podkarpackie, który na Podkarpaciu działa na rzecz demokracji.
Mówili o Kuchcińskim
Na wybory parlamentarne Grzegorz Braun przyjechał do Rzeszowa z hasłem "Wiara, Rodzina, Własność". – Szczęść Boże. Jestem przybyszem – ogłosił od razu na pierwszej konferencji. Czym przekonuje wyborców? – Autentyczność, odwaga w głoszeniu poglądów, konsekwencja – mówi Tomasz Buczek. Braun mówi spokojnie, skrajne poglądy chowa za uprzejmością i językiem, którym pewnie też zjednuje sobie fanów.
Rzeszowska "Wyborcza" tak opisywała w reportażu z jego spotkań:
O czym mówił rzeszowianom? Na przykład o tym, że Konfederacja proponuje "dobrą zmianę plus". – Chcemy, żeby Polacy byli u siebie, na swoim, żeby byli wolnymi ludźmi, a nie niewolnikami, którzy czekają na łaskawy okruch rzucony z pańskiego stołu. My nie mamy programu przekupywania Polaków ich własnymi pieniędzmi, które trzeba im wcześniej odebrać za pomocą systemu wyzysku fiskalnego – przekonywał.
I te kwestie, jak słychać w Rzeszowie, chyba najbardziej trafiały do ludzi.
– Mieszkańcy Podkarpacia podchodzili, dziękowali mu za to, co robimy i za to, że o pewnych sprawach mówimy głośno, bo inne komitety boją się je podnosić. Na przykład temat pana Kuchcińskiego i afer, które się za nim ciągną. PiS chciał te tematy wygłuszyć, pana Kuchcińskiego nie było w debatach. A my na każdym spotkaniu pana Grzegorza otwarcie o tym mówiliśmy. Potępialiśmy rozrzutność, politykę socjalną rządu – opowiada nam Tomasz Buczek.
Mówi, że sam był mile zaskoczony, gdy chodzili po bazarach, czy po hali targowej i ludzie – sprzedający i kupujący – bardzo pozytywnie reagowali na Grzegorza Brauna. – Wiele osób wyrażało poparcie dla naszych postulatów, m.in. dla ochrony rynku rolno-spożywczego, wsparcia dla polskich przedsiębiorców. Wielu konsumentów, nawet jeśli nie popierali pana Grzegorza, a byli zwolennikami PiS, wchodzili z nim w dyskusję i popierali treści, o których mówił.
Złagodzili język
Dariusz Bobak, pracownik NGO, działacz Rebeliantów Podkarpackich i Obywateli RP, nie jest szczęśliwy z powodu wyniku Brauna w jego mieście. – Niedobrze go odbieramy. To bardzo skrajne poglądy, których nie można wiązać z cywilizacją zachodnią. Na Podkarpaciu ruchy skrajnie prawicowe są silne i to może rodzić jeszcze większe obawy – mówi.
Rozmawiał z osobami, które znają wyborców Konfederacji. – Optymistyczne wydaje mi się to, że, jak słyszałem, decydujące były dla nich nie skrajne poglądy ideologiczne, nacjonalistyczne czy ksenofobiczne, ale w dużym stopniu populizm związany z obietnicami Konfederacji, typu zniesienie podatków i skrajny liberalizm gospodarczy. Myślę, że to było coś, co przekonało wyborców. Ale niebezpieczne jest to, że i tak narażeni są oni na propagandę skrajnej prawicy – stwierdza.
Zauważa, że w kampanii wyborczej Konfederacja złagodziła język. Osobiście obserwował też, że na Brauna głosowali głównie młodzi ludzie. Widział to na swoim osiedlu, w nowszej części, gdzie wprowadziła się większość młodych. – Tam Konfederacja miała lepsze wyniki – podkreśla.
Tomasz Buczek nie ma wątpliwości, że na pewno Brauna poparła spora część przedsiębiorców. – Oni widzą, że Polska jest na równi pochyłej do kryzysu. Wszelkie łatanie dziury przez rząd kosztem przedsiębiorców spowodowało, że w jakimś stopniu się zbuntowali i świadomie zagłosowali na Konfederację. Jako odtrutkę dla socjalnych programów PiS – komentuje.
Potwierdza też udział młodych. – Na pewno wybrało nas młode pokolenie. A także osoby ze środowiska katolickiego. Tu obserwowaliśmy duże zadowolenie, że pan Grzegorz startuje z naszego okręgu. Że w końcu treści katolickie, pro-life będą miały prawdziwych reprezentantów w Sejmie. Bo na tym polu PiS dużo mówi, ale niewiele robi.
Poprzeczka będzie wyżej
PiS obawiał się udziały Konfederacji w tych wyborach. I po tym, co zrobił Braun, na pewno słusznie. Pytanie tylko, co lepsze.
– Podejrzewam, że, że pan Braun zabrał mandat PiS-owi. A Podkarpacie ma dużo wyborców PiS, więc było z czego zabierać. Nie sądzę, by był to dowód na to, że te ruchy są na Podkarpaciu silniejsze niż gdzie indziej. Ale generalnie ten trend w Polsce jest niepokojący – uważa Andrzej Dec.
W Konfederacji słyszę, że stawiają poprzeczkę jeszcze wyżej: – Na Podkarpaciu, gdzie są tak konserwatywne poglądy, społeczeństwo być może jeszcze nie wie, że jesteśmy prawdziwą alternatywą narodową i wolnościową dla PiS. Mam nadzieję, że dojdziemy do tej świadomości, bo do tej pory mieliśmy cenzurę w mediach krajowych i regionalnych. Jesteśmy nastawieni na długą pracę. Ale będziemy bastionem Konfederacji na Podkarpaciu.
Reklama.
Rzeszów.Wyborcza.pl
fragment
"– Pan Braun jest prawdziwym Polakiem, patriotą. Broni katolickich wartości. I pięknie mówi po polsku – pani Bogna chętnie rozmawia, choć gdy słyszy, że jesteśmy z „Wyborczej”, to trochę sztywnieje". Czytaj więcej
Dariusz Bobak
Na Podkarpaciu jest z pewnością sporo osób, które można związać ze skrajną prawicą, czyli ksenofobów o poglądach faszyzujących, ale nie sądzę, żeby to był aż tak duży procent wśród osób, które przyciągnął Braun.