Na szczęście to jest tak, że to nie Olga Tokarczuk potrzebuje Polski, lecz Polska potrzebuje Olgi Tokarczuk – mówi jedna z moich rozmówczyń. Tuż po tym, jak polska pisarka została uhonorowana literacką Nagrodą Nobla, wszystko stanęło na głowie – co jaskrawo widać w polskich placówkach w Sztokholmie. Ale po kolei...
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Dyplomacja w państwie PiS
Polska nie ma swojego ambasadora w Szwecji od blisko półtora roku. Wnioski, na ile istotne dla rządu w Warszawie są relacje z władzami w Sztokholmie, proszę sobie wyciągnąć samemu.
Dotychczasowy ambasador Wiesław Tarka został odwołany 30 czerwca 2018 r. Jak dowiaduję się od osoby zorientowanej w meandrach dyplomacji, ambasador Tarka był uważany za człowieka z ekipy PiS (był dyrektorem jednego z Biur w Urzędzie m. st. Warszawy za prezydentury Lecha Kaczyńskiego w stolicy, za pierwszego rządu PiS pracował w MSZ i MSWiA). Stracił fotel ambasadorski, bo - jak mówi mi mój rozmówca - był osobą zbyt samodzielnie myślącą, więc nie pasował do układu "dobrej zmiany". I od tego czasu polska placówka dyplomatyczna w Sztokholmie pozostaje bez ambasadora.
Wprawdzie po paru miesiącach PiS znalazł kandydatkę – Karolina Ostrzyniewska została w październiku 2018 r. przesłuchana przez sejmową komisję spraw zagranicznych i uzyskała pozytywną opinię. Jednak zdarzyło się coś niespotykanego – MSZ wycofał kandydaturę Ostrzyniewskiej.
W środowiskach polonijnych mówiło się wówczas, że to dlatego, iż prezydent Andrzej Duda odmówił podpisania nominacji ambasadorskiej, ponieważ miał własnego kandydata. W efekcie politycznych wojen między Pałacem Prezydenckim a rządem jest jak jest i nie wygląda na to, aby do Tygodnia Nobla w grudniu, gdy polska laureatka będzie w Sztokholmie odbierać nagrodę, miało się coś zmienić.
Intensywny tydzień noblistów
Bo to nie jest tak, że laureat przylatuje do stolicy Szwecji odebrać nagrodę, uściśnie parę rąk i wraca do siebie. Dni przed samym wręczeniem bez wątpienia najważniejszych wyróżnień świata (choćby senator Bonkowski miał w tej kwestii odmienne zdanie) to czas bardzo gorący. Poprzedza go Tydzień Nobla, który rozpoczyna się nieformalnym spotkaniem laureatów w Muzeum Nobla w Sztokholmie. Potem jest seria konferencji, rautów, wykładów, spotkań ze studentami i uczniami...
Kulminacją jest ceremonia wręczenia nagród przez króla Szwecji i uroczysty bankiet. Przy tym wszystkim udział służb dyplomatycznych wydaje się niezbędny. Ale cóż...
Wolą film "Smoleńsk"
– Polskie ambasady oraz Instytuty Polskie stały się, tak jak absolutna większość państwa, ramieniem partii rządzącej. Nie realizują interesów narodowych, tylko realizują cele partyjne. – wymienia w rozmowie z naTemat nowo wybrany senator KO, były ambasador Polski w Kanadzie Marcin Bosacki.
W 2011 r. Bosacki był rzecznikiem MSZ. Minister Radosław Sikorski, choć wśród laureatów Nagrody Nobla Polaków wówczas nie było, został zaproszony na uroczystość wręczenia nagród w sztokholmskiej filharmonii oraz na bankiet w Ratuszu. Dyrektor Fundacji Noblowskiej tłumaczył wtedy, że co roku szwedzcy politycy proponują gości reprezentujących państwa, z którymi Szwecja ma dobre relacje. Jakie te relacje mogą być dzisiaj, gdy od półtora roku nie ma w Sztokholmie polskiego ambasadora?
Z toru żużlowego do Instytutu Polskiego
Jeśli na ambasadę polska laureatka Nagrody Nobla nie za bardzo może liczyć, to może podlegający MSZ-owi Instytut Polski w Sztokholmie? Tu przynajmniej nie ma bezkrólewia. Na czele instytucji, która w założeniach ma promować Polskę, jej kulturę i naukę, stoi fachowiec od... żużla.
Paweł Ruszkiewicz w połowie roku 2019 został dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie. Wcześniej zajmował się głównie promowaniem żużla, przede wszystkim żużla na lodzie, czyli ice speedwaya, był też żużlowym komentatorem w Canal +. Z kulturą nie miał nic wspólnego. Jego konikiem jest historia i w medialnych wypowiedziach podkreśla, że to właśnie promowanie polskiej historii jest jego priorytetem.
Ale przynajmniej na stronach Instytutu Polskiego w Sztokholmie można znaleźć informację o Noblu dla Tokarczuk – wprawdzie nie w wersji polskiej, ale po szwedzku jest. Było również kilka tweetów wyrażających radość z nagrody.
W Polskiej Agencji Prasowej w dniu ogłoszenia nazwisk laureatów ukazała się depesza z krótkim komentarzem Pawła Ruszkiewicza – że "jeszcze trzy cztery miesiące temu Tokarczuk nie była wymieniana jako oczywista kandydatka do Nobla", że "wspominano o Adamie Zagajewskim oraz Hannie Krall" oraz że "Instytut Polski w Sztokholmie będzie wspierać polską noblistkę".
Instytut zapewnia, że działań jest wiele.
We współpracy z Ambasadą RP w Sztokholmie jesteśmy w trakcie organizacji dwóch spotkań autorskich z Panią Tokarczuk, z których jedno będzie skierowane do szwedzkiej Polonii, natomiast drugie do przedstawicieli szwedzkich środowisk kultury i sztuki oraz dziennikarzy.
W związku z przyznaniem Nagrody Nobla Pani Oldze Tokarczuk, udzieliliśmy licznych wywiadów dla szwedzkich mediów, podkreślając fakt, iż od wielu lat Instytut Polski współpracuje z Panią Tokarczuk, wspierając i promując jej twórczość od pierwszego wydania szwedzkiego przekładu w 2002 roku. Kolejne projekty we współpracy z Panią Tokarczuk planowane są w styczniu i lutym 2020 roku.
Ewa Strozniak, Ekspert ds. PR Instytutu Polskiego w Sztokholmie
"To Instytutowi powinno na niej zależeć"
– To się powinno dziać od razu. Instytut powinien dzwonić, organizować, pisać – to oczywiste. W tym momencie Olga jest naszym najlepszym "towarem eksportowym" w kulturze i Polska powinna to wykorzystać – wyjaśnia w rozmowie z naTemat Agata Grenda, która była dyrektorką Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku, ale została odwołana przez "dobrą zmianę" ze stanowiska.
Już za rządów Prawa i Sprawiedliwości Olga Tokarczuk została zaproszona do Nowego Jorku na PEN World Voices Festival – jedną z najważniejszych imprez literackich świata. Agata Grenda dostała od MSZ jasny sygnał, że wsparcie przez IKP tego wydarzenia nie jest pożądane, mimo że Instytut od lat współpracował z Festiwalem, prezentując najważniejszych polskich pisarzy i pisarki. Środki na przylot autorki, dzięki staraniom Grendy, wyłożyła amerykańska fundacja od lat wspierająca artystów z tej części Europy.
– W całej tej nieszczęśliwej sytuacji szczęściem jest to, że nawet jak Instytut Polski w Szwecji nic nie zrobi, to nie ma to już znaczenia. Po tym, jak wyróżniono Olgę Noblem, ona znalazła się na takim poziomie, że to ona może pomóc Instytutowi. I to Instytutowi powinno na niej zależeć, a nie na odwrót. Zresztą Olga od kilku lat ma już na świecie taką pozycję – mówi.
Co artysta mówi o partii
Agata Grenda wyjaśnia, że właśnie to było najbardziej satysfakcjonujące w promowaniu polskich artystów na świecie: gdy początkowo to oni potrzebowali wsparcia, ale po paru latach to Instytut mógł korzystać na ich popularności, dzięki temu, że ich twórczość – we współpracy z IKP - była prezentowana w najważniejszych amerykańskich instytucjach. Spotkania z Polonią były jedynie dodatkiem. – Jest taka grupa artystów, którzy mogą pomóc Polsce, a nie Polska im – tłumaczy była dyrektorka Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku. Tyle że Polska pod rządami PiS ma z Olgą Tokarczuk problem.
Na stronie internetowej polskiej ambasady w Sztokholmie na temat Nobla dla Tokarczuk można znaleźć zaledwie jedną przeklejoną depeszę PAP i tytuł, gdzie noblistkę nazwano "pisarką i aktywistką". Jakby to za działalność jako "aktywistki" przyznawano literackie Noble.
Uderzająca jest tu różnica, jak wiele informacji o Noblu dla Olgi Tokarczuk można znaleźć na profilu szwedzkiej ambasady w Warszawie. Gratulacje ambasadora ukazały się natychmiast (na zdjęciu dyplomata trzymał w ręku książkę Olgi Tokarczuk - po szwedzku). Potem opublikowano rozmowę z jednym tłumaczem, który kilka książek polskiej pisarki przełożył na szwedzki, następnie z drugim...
Wygląda to tak, jakby szwedzka dyplomacja cieszyła się bardziej z nagrody dla Polki niż dyplomacja polska.
Ceremonia wręczenia Nagród Nobla odbywa się zawsze 10 grudnia, w rocznicę śmierci Alfreda Nobla. Polskiej dyplomacji jeszcze trochę czasu pozostało, aby - mówiąc kolokwialnie - ogarnąć się. W Wydawnictwie Literackim, które opiekuje się Olgą Tokarczuk, usłyszeliśmy nieoficjalnie, że nikt jeszcze z ambasady w Sztokholmie oraz z Instytutu Polskiego nie kontaktował się w sprawie zbliżającej się uroczystości.
senator KO z Poznania, b. ambasador Polski w Kanadzie i b. rzecznik MSZ
Oczywiście, w dyplomacji nadal jest wiele osób kompetentnych, ale są one coraz bardziej zastraszane. W efekcie mamy do czynienia ze strukturą, która chętniej wyświetla film "Smoleńsk", bo takie jest zapotrzebowanie ideologiczne, a nie chwali się największym polskim sukcesem w kulturze od czasu Nobla dla Wisławy Szymborskiej. Porównywalnym był tylko Oskar dla "Idy".
Agata Grenda
menadżerka kultury, była konsul i Dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku
– Dla MSZ Olga Tokarczuk jest pisarką kłopotliwą.
– Ze względu na treść jej niektórych książek?
– Nie łudziłabym się, że ta władza zna jej książki. Zresztą minister kultury nie krył się z tym, że żadnej z książek Tokarczuk nie doczytał. Z mojego doświadczenia wynika, że dla władzy nie było aż tak istotne, co artysta robi, bo władza i tak tego nie oglądała. Ważne jest to, co publicznie mówił o partii rządzącej. Jeżeli w wywiadach mówi okej, to twórczość też jest okej.