Szczepan Twardoch znów jest wkurzony. Autor między innymi "Morfiny” i "Dracha”, rządzącą partię ma gdzieś, opozycję zresztą też. Ale nie ma gdzieś tego, że w Ministerstwie Spraw Zagranicznych "siedzi jakiś urzędasik, który wskazuje pulchnym paluszkiem nazwiska” pisarzy, których można zapraszać do Instytutów Polskich za granicą i tych którzy nie są tam mile widziani. W swoim wpisie na Facebooku zdradza, że funkcjonuje specjalna czarna lista ludzi pióra.
"Ptaszęta z różnych stron świata donoszą, że w Instytutach Polskich pojawiła się już niepisana, ale znana wszystkim lista pisarzy, których na literackie wydarzenia zapraszać nie należy. Są na niej na przykład Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk a nawet, co już ma wymiar wręcz groteskowy, Norman Davies” – napisał Twardoch na swoim Facebooku.
I choć pisarz przyznaje, że ani nie chce mieszać się w polityczne spory, ani nie uważa, by wymienieni przez niego autorzy potrzebowali jego obrony, to "jednak wizja urzędasika wskazującego pulchnym paluszkiem nazwiska i mówiącego: ten nie, ta nie, ten tak, ten nie, ten tak, jest mi tak obrzydliwa, że od dziś nie będę już przyjmował zaproszeń z Instytutów, bo ani w tym nie muszę, ani nie chcę uczestniczyć”.
Gniew odczuwany przez Twardocha jest uzasadniony. Bo najwyraźniej to nic nie znaczy, że Olga Tokarczuk, podobnie zresztą jak Twardoch, jest laureatką Nagrody Fundacji im. Kościelskich. Że dwukrotnie otrzymała Nagrodę Nike decyzją jury i wielokrotnie z wyboru czytelników – czy za swoje "Księgi Jakubowe”, czy też za "Bieguni” i "Prawiek i inne czasy”. Wreszcie, że w 2010 roku została odznaczona Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis, a więc odznaczeniem państwowym, przyznawanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jak widać to, co ceniło się w kulturze wczoraj, dzisiaj uważane jest za niewygodne i niewłaściwe.
Podobnie Andrzej Stasiuk, kolejny zdobywca nagrody Kościelskich, którego "Opowieści galicyjskie” jak żadna inna książka odsłoniły prozę życia mieszkańców podgórskiej prowincji w okresie transformacji. Który za "Jadąc za Badabag” otrzymał Nike, a za "Taksim” Nagrodę Literacką w Gdyni. I który, a jakże, w 2011 roku otrzymał doroczną Nagrodę Ministra Kultury, przyznawaną za całokształt działalności artystycznej i wybitne w niej osiągnięcia.
Napisać, że Norman Davies zasłużył się dla historii i kultury Polski, to nic nie napisać. Ale cóż, może mamy takie czasy, że tego, co wydawało się nam oczywiste i co podlegało ochronie państwa, teraz przyjdzie nam bronić. Nikt brytyjskiemu historykowi nie kazał pisać "Bożego igrzyska”, historii Polski w dwóch tomach, które zrobiło furorę na Zachodzie, a potem jeszcze "Serca Europy”, w której Davies wskazuje nasz kraj nie tylko jako geograficzne, ale i kulturowe centrum kontynentu. Potem był jeszcze między innymi "Orzeł biały - czerwona gwiazda”, "Wojna polsko-sowiecka 1919-1920” czy absolutny bestseller "Powstanie '44”.
Prócz zaszczytnej funkcji Członka Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu, Davies od 2014 roku jest obywatelem naszego kraju. Ale – i tu dochodzimy być może do sedna sprawy – nadał mu je w 2014 roku prezydent Bronisław Komorowski. Davis nie ukrywał też nigdy zaniepokojenia toczącą się u nas wojną polsko-polską. — Przede wszystkim martwi dziś to, że polskie społeczeństwo jest bardzo mocno podzielone. Głównie z powodu fenomenu Jarosława Kaczyńskiego, skutecznego lidera partii i ruchu, który – niestety – rozsiewa po Polsce niezgodę. (...) Poza tym Kaczyński wykorzystuje silną symbolikę patriotyczną, historię, bo to są dla Polaków rzeczy bardzo ważne — powiedział pisarz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą”.
Tymczasem Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekonuje, że czarna lista nie istnieje. "MSZ nie posiada listy pisarzy, których nie należy zapraszać na wydarzenia literackie. MSZ nie tworzy negatywnej listy środowisk kultury" – poinformował nas rzecznik MSZ.
Dalszych komentarzy w sprawie wpisu na razie odmawia również sam Twardoch. — Wszystko co chciałem przekazać, jest tam zawarte. Nie widzę więc sensu, by go komentować. Skoro nie napisałem skąd owe głosy do mnie doszły, to znaczy, że nie chcę tego zdradzać — powiedział pisarz w rozmowie z wp.pl.
Pewne jest jedno – jeśli taka lista personae non gratae, o której pisze Twardoch, rzeczywiście istnieje, nie zaszkodzi ona niezapraszanym do Instytutów Polskich pisarzom – ci bowiem doskonale sobie poradzą. Największej szkody dozna wizerunek naszego kraju za granicą. Ale do tego powoli niestety zaczynamy się przyzwyczajać.
Kultura narodowa to podstawa identyfikacji wszystkich Polaków. To uniwersalny kod, który ma połączyć konserwatystę i lewicowca, starego i młodego, Polaka żyjącego na emigracji tysiące kilometrów od domu rodzinnego i tego, który całe życie spędził w Sokołowie Podlaskim. To zarówno Mickiewicz, jak i Bareja, sztuka współczesna i ludowa, genderowa i sakralna. Siłą kultury narodowej jest jej pojemność i pluralizm.Czytaj więcej