Majątek szefa NIK może być jeszcze większy niż się wszyscy spodziewali. Dziennikarzom "Faktu" udało się dotrzeć do właścicielki pięknego domu, który kupiła od Mariana Banasia. Ten z kolei miał otrzymać go od wdzięcznego emeryta.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Cała afera wokół Mariana Banasia zaczęła się po reportażu Superwizjera TVN. Dziennikarze odkryli, że w jego kamienicy działał hotel z pokojami na godziny. Sąsiedzi twierdzili, że dochodzące z niego jęki było słychać na całej ulicy. Szef NIK zarzekał się, że o niczym nie wiedział, a kamienicę sprezentował mu dawny żołnierz AK w zamian za dożywotnią opiekę.
Okazało się, że emeryt podarował mu jeszcze jeden dom w gminie Brzesko (Małopolska). Budynek stoi w świetnej lokalizacji – trasą A4 do Krakowa można stąd dojechać w 45 minut. Emeryt zmarł w 2007 r., a Banaś sprzedał dom miesiąc po jego śmierci.
– Cena była bardzo atrakcyjna. 65 tys. zł za 55 metrów kwadratowych plus poddasze. Dom wymagał jednak solidnego remontu – powiedziała "Faktowi" pani Dorota, która kupiła budynek od Banasia.