Synowie Beaty Szydło zabierają głos. "Chcemy po prostu spokojnie pracować i żyć"
Bartosz Świderski
21 października 2019, 12:52·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 października 2019, 12:52
Najbliżsi Beaty Szydło mają dość bycia na świeczniku. Przy współpracy ze swoim prawnikiem wystosowali oficjalne pismo, w którym proszą o uszanowanie ich prawa do prywatności i brak publikowania w przyszłości informacji o ich życiu prywatnym. Podpisali się pod nim dwaj synowie i żona jednego z nich, która – nomen omen – także nazywa się... Beata Szydło.
Reklama.
Beata Szydło, choć przeniosła się do Brukseli, wciąż jest jedną z najmocniejszych postaci Prawa i Sprawiedliwości, a także polskiej polityki. W wyborach do Parlamentu Europejskiego zgarnęła 500 tys. głosów – o tym zaskakującym fenomenie byłej premier więcej pisaliśmy w tym tekście.
Rodzina aktualnej europosłanki wystosowała niedawno (11 września) list, w którym opisuje "wzmożone zainteresowanie licznych ogólnopolskich i lokalnych mediów oraz portali internetowych" ich prywatnym życiem.
– Informacje te, a niejednokrotnie także plotki, dotyczą szczegółów m.in. tak doniosłych dla nas wydarzeń jak ślub czy inne ważne uroczystości rodzinne. Powyższym artykułom prasowym niejednokrotnie towarzyszy także publikacja zdjęć z naszym wizerunkiem, na którą nigdy nie wyrażaliśmy zgody – pisze Błażej, Tymoteusz i Beata Szydło (żona Błażeja Szydło).
Zwracają uwagę na "doniosłą rolę mediów", ale sprzeciwiają się "instrumentalnemu wykorzystywaniu ich prywatnego życia", w szczególności chodzi o wizerunek i dane osobowe.
To to tyle zaskakujące, że sama Beata Szydło występowała ze swoim synem Tymoteuszem przed kamerami. Tak było, gdy po raz pierwszy odprawił swoją mszę. – Przedstawiam Państwu mojego syna Tymoteusza, który jest dla nas wielką dumą. Wczoraj odbyły się święcenia, a dziś odprawił swoją pierwszą mszą w rodzinnej parafii. Tutaj zaczynał swoją służbę liturgiczną, był chrzczony, przyjmował komunię (...) – mówiła do mikrofonów, po czym zapozowała wspólnie z synem do zdjęć. On sam wolał nie odpowiadać na pytania dziennikarzy. Za to już w 2016 roku zabrał głos w sprawie ustawy antyaborcyjnej.
O zainteresowaniu mediów swoją osobą, mówił: – Skupiam się na mojej pracy, na moim życiu duchowym i na ludziach, z którymi mam do czynienia w parafii. Tym ludziom chcę poświęcać jak najwięcej czasu. Nie zajmuję się zgiełkiem medialnym, a opinii internetowych po prostu nie czytam. Nie mam do mediów świeckich negatywnego stosunku, tylko myślę, że to nie jest moje miejsce – wyjaśnił.
W ostatnim czasie zniknął jednak z parafii, gdzie poprosił o bezterminowy urlop. Kuria nie udziela informacji, z jakiego powodu i na jak długo.
Rodzina Beaty Szydło zwraca uwagę, że w przeciwieństwie do byłej premier oni nie są osobami publicznymi i nigdy nie zabiegali o rozgłos w jakiejkolwiek postaci. – Chcemy po prostu spokojnie pracować, żyć i nie stanowić zainteresowania dla świata mediów oraz opinii publicznej. Zdajemy sobie sprawę, że nigdy do końca nie będzie to możliwe, jednakże ostatnie liczne publikacje medialne zmusiły nas do podjęcia bardziej zdecydowanych działań w imię ochrony sfery prywatności naszej oraz naszych najbliższych – piszą solidarnie, prosząc o to, by media nie pisały o ich życiu prywatnym, ani nie ujawniały ich wizerunku.
Adwokat, który w imieniu rodziny Beaty Szydło wystosował pismo, od rana był nieosiągalny. Chcieliśmy zapytać go, czy w związku z tym będzie podejmował jakieś konkretne kroki prawne.
Przyznajemy, że zdecydowana większość artykułów nas opisujących ma wydźwięk pozytywny. Nie zmienia to jednak faktu, że niechciana "sława" powoduje poczucie znacznego dyskomfortu psychicznego, a nasze działania stanowią przedmiot komentarzy i ocen dedykowanych m.in. przed internautów, w tym niejednokrotnie w bardzo obraźliwej formie. To wszystko odbija się negatywnie na naszym życiu prywatnym.