O tym, kim naprawdę był rzekomy żołnierz AK i działacz niepodległościowy, który podarował Marianowi Banasiowi kamienicę, czytamy w najnowszej "Rzeczpospolitej". Dziennik publikuje informacje, jakie otrzymał w tej sprawie z Instytutu Pamięci Narodowej.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Jeden napad na kasę oszczędnościową w Myślenicach i brak śladów działalności opozycyjnej w czasach PRL – tak podsumowuje "Rzeczpospolita" materiały o darczyńcy Mariana Banasia. Według gazety dokumenty przekazane przez IPN stawiają pod znakiem zapytania słowa Banasia o Henryku Stachowskim, który podarował przyszłemu ministrowi finansów i prezesowi NIK rodzinną kamienicę w Krakowie.
Jak podał dziennik, Stachowskiego nie ma w rejestrze Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Nie ma też śladu po tym, że miał być represjonowany w PRL.
W maju 1945 r. Stachowski z grupą pięciu osób napadł z bronią w ręku na Komunalną Kasę Oszczędności w Myślenicach, zabierając 130 000 zł. Zatrzymało go UB. Materiały IPN wskazują, że napad przypisano do akcji wywrotowej wobec państwa grupy leśnej "Cement", która – jak wtedy uznało UB – powstała z inspiracji słynnego oficera wywiadu AK Inspektoratu Krakowskiego Edwarda Mellera ps. Mewa – piszą Grażyna Zawadka i Izabela Kacprzak w "Rzeczpospolitej".
We wrześniu 1945 r. wojskowy sąd okręgowy skazał za to Stachowskiego na pięć lat więzienia. Na mocy amnestii złagodzono karę do 2,5 roku. W archiwach nie ma śladu o tym, że Stachowski należał do Kedywu AK, jak twierdził Banaś.
Stachowski twierdził też między innymi, że zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego zjawiła się u niego SB i zabroniono mu chodzić do pracy oraz kontaktować się z kolegami. Następnie często wzywano go na przesłuchania i straszono – pisał pozwie, w którym domagał się zadośćuczynienia za doznane krzywdy. W IPN nie ma jednak śladu po opisywanych przez niego wydarzeniach. Sąd za lata w więzieniu za napad przyznał mu ostatecznie 68 tys. zł.
– Ja o panu Stachowskim dowiedziałem się od Mariana Banasia. Już dawno temu mówił, że on się nim opiekuje, że to człowiek samotny, w trudnej sytuacji życiowej. Wcześniej o nim nie słyszałem, a trochę wiem o ludziach "Solidarności" – powiedział "Rzeczpospolitej" Edward Nowak, krakowski opozycjonista, który siedział w jednej celi z Marianem Banasiem, późniejszy wiceminister gospodarki.
Skąd Banaś miał kamienicę?
Marian Banaś twierdził, że kamienicę podarował mu żołnierz AK w zamian za dożywotnią opiekę. Początkowo opowieść ta brzmiała absurdalnie, jednak jakiś czas potem poznaliśmy szczegóły umowy, jaką Banaś zawarł z mężczyzną.