
Grupa 27 europosłów, w tym z PiS, pojechała na propagandową wycieczkę do odciętego od świata Kaszmiru. Dokonali czegoś dotąd niemożliwego, co nie udawało się nawet obserwatorom ONZ. Do Kaszmiru Indie nie wpuszczały praktycznie nikogo. Nawet himalaiści szli w góry od strony Pakistanu, a nie Indii. Ten region to jak beczka prochu.
Kaszmir, do tej pory autonomiczny, stał się właśnie częścią Indii. Część mieszkańców na pewno się cieszy. Ale część na pewno nie. Już w sierpniu decyzja indyjskich władz wywołała falę protestów. Teraz, po trzech miesiącach sytuacja w Kaszmirze – jak pisze BBC – wciąż jest daleka do normalnej.
– To zapewne była pokazówka. Jeśli już wracają, to nic nie widzieli. Kawałek jeziora polodowcowego? – reaguje Krzysztof Mroziewicz, dziennikarz, były ambasador w Indiach. Jest zaskoczony wizytą europosłów w Kaszmirze. Wiadomo, że do tej pory nie mogli tam wjechać nawet indyjscy politycy, co oburzyło indyjską opozycję.
Kaszmir to jeden z 4 regionów Dżammu i Kaszmiru, najbardziej na północ wysuniętego stanu Indii, który zgodnie z decyzją władz został właśnie podzielony na terytorium Dżammu i Kaszmir oraz terytorium związkowe Ladakh.
Konflikt ciągnie się od 1947 roku, napisano o nim tony artykułów i książek. Do tego czasu Kaszmir wchodził w skład Indii Brytyjskich. Na jego los miał wpływ Maharadża Hari Singh. Obszar zamieszkany był przez trzy grupy etniczne – Tybetańczyków, muzułmanów i braminów indyjskich, z których pochodził.
Kiedy wojska pakistańskie, czyli Pasztuni, podchodziły pod stolicę Kaszmiru, Maharadża zwrócił się z prośbą o ratunek do Unii Indyjskiej, która zaczynała wtedy raczkować jako państwo niezależne. Premier Indii Jawaharlal Neru, powiedział, że nie mogą wysłać wojsk do Kaszmiru, bo to byłoby naruszenie suwerenności państwa. Chyba, że Kaszmir przyłączy się do Unii, wtedy potraktują go jako swoje ziemie. Maharadża nie miał wyjścia, musiał się zgodzić na przyłączenie do Indii.
I tu dochodzimy do autonomii, którą właśnie Kaszmirowi zabrały Indie. Uważając, że to sposób na to, by wreszcie w tym regionie zakończyły się walki. Ale organizacje praw człowieka są zaniepokojone, co tam się dzieje.
