W tym roku słowa Mateusza Morawieckiego na 1 listopada mogły dotyczyć wyłącznie jego zmarłego ojca, Kornela. "Czy Ojciec poświęcał nam dużo czasu? Powiedziałbym raczej, że On swoje dzieci wprowadzał do spraw, którymi żył" – napisał premier.
Prezes Rady Ministrów opisał różne etapy dorastania przy założycielu Solidarności Walczącej. Mateusz Morawiecki zaznaczył, że jego ojciec wprowadzał dzieci w sprawy dotyczące polityki i przyszłości Polski już od najmłodszych lat.
"W czasie spotkań z krewnymi czy przyjaciółmi rodziców tematami rozmów najczęściej była sytuacja w Polsce i na świecie, historia i wspomnienia z lat wcześniejszych, z lat wojny i czasów powojennych. Nawet kiedy miałem kilka lat nie kazano mi się wtedy kłaść spać po 'dobranocce', ale późniejszym wieczorem. Ojciec nie zapominał, że jestem przy tych rozmowach. Co chwilę zwracał się do mnie jakby sprawdzając, 'czy nadążam', czy rozumiem o co chodzi, gdy była mowa np. o Armii Krajowej, o organizacji Wolność i Niezawisłość, albo gdzie leżą Kambodża czy kto napadł na Afganistan, jaka tam jest religia i co się tam dzieje" – napisał Morawiecki.
Mistrz improwizacji
W dalszej części wpisu premier pisze o życiowej zaradności ojca, który "był mistrzem improwizacji". Wspomina historię naprawy starego samochodu marki Warszawa, który zepsuł im się w czasie drogi.
"Silnik zamarł kiedyś w czasie podróży, ale nigdy w nikim nie wywoływało to najmniejszego niepokoju. Zawsze od razu pochylał się nad silnikiem, ja oczywiście byłem wtedy już koło niego. 'No to jak myślisz, co tym razem wysiadło?' – pytał i wszystko mi przy tym tłumacząc, ustalał przyczynę, znajdywał rozwiązanie w postaci wetkniętego gdzieś kijka, kawałka drutu czy sznurka i po chwili jechaliśmy dalej" – czytamy.
Nie zawsze zgodni
Mateusz Morawiecki opisał także historię sporów, które toczył z ojcem, np. odnośnie wyboru ścieżki edukacji przyszłego premiera. "Mniej był za to zadowolony z niektórych sporów, które też oczywiście ze sobą toczyliśmy oraz z niektórych moich wyborów, np. dotyczących szkoły. (...) Ojciec uważał, że po maturze powinienem wybrać jakąś dziedzinę ścisłą lub techniczną, uważał, że mam do tego jakieś szczególne talenty. Ale nie miał tu racji" – stwierdził.
"Odczuwałem brak jego bezpośredniej obecności, kiedy od grudnia 1981 musiał się ukrywać. A potem przyszło jego uwięzienie i deportacja, co w sumie złożyło się na prawie osiem lat rozłąki. Był to dla mnie trudny czas, ale z biegiem lat coraz lepiej rozumiałem tę sytuację. Bo jedną z zasad, które wpoił mi od dziecka było, że nie żyjemy tylko dla siebie, że nasze życie musi służyć przede wszystkim czemuś większemu od nas samych" – skończył swój wpis Mateusz Morawiecki.