Według informacji "Rzeczpospolitej" to już właściwie pewne, że 28-letni działacz Solidarnej Polski Michał Woś zostanie szefem któregoś z resortów. Którego? To już mniej istotne. Ważne, żeby jakieś ministerstwo przypadło partii Zbigniewa Ziobry i żeby na jego czele stanął właśnie były zastępca ministra sprawiedliwości.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Jeśli doniesienia te się potwierdzą, Michał Woś będzie najmłodszym ministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego. Obecnie jest on ministrem bez teki – pełnomocnikiem ds. pomocy humanitarnej. Stanowisko to przejął po Beacie Kempie, gdy ta została wybrana do Parlamentu Europejskiego.
Jego kariera zaczęła się dużo wcześniej – i właściwie zawsze bazowała na znajomości ze Zbigniewem Ziobrą i na zapatrzeniu na postać lidera Solidarnej Polski. – Byłem nim zafascynowany, pamiętam, że podziwiałem, jak minister i PiS zmieniali Polskę – wyjawił pytany, co myślał o Ziobrze jako 16-latek. Mając 23 lata został radnym Raciborza, rok później był już doradcą Zbigniewa Ziobry. Kolejne stanowiska w karierze to szef gabinetu politycznego Ziobry i podsekretarz stanu w jego ministerstwie.
Takich gestów było więcej i był też efekt – Woś może się pochwalić niezłym wynikiem wyborczym (zdobył blisko 38 tys. głosów). A teraz jest to argument w negocjacjach z PiS. Solidarna Polska, po tym jak uzyskała w Sejmie 17 mandatów, domaga się dla siebie drugiego ministerstwa.
Do tej pory mówiło się o resortach cyfryzacji, infrastruktury lub energii. Teraz "Rzeczpospolita" pisze, że pojawiły się też nowe propozycje. W grę ma wchodzić m.in. również Ministerstwo Sportu. "Za każdym razem jako kandydat do objęcia resortu jest za to wymieniana jedna osoba. To Michał Woś" – pisze dziennik.
– Zbigniew Ziobro płaci za wierność. Wyciąga młode osoby i wynosi szybko na wysokie stanowiska, bo wie, że wszystko mu zawdzięczają i zawsze staną po jego stronie – tak tę kandydaturę w rozmowie z gazetą ocenił były minister sprawiedliwości Borys Budka z PO.