
Zatrzymanie Kory z powodu posiadania 2 gramów marihuany wywołało w Polsce kolejną falę rozmów o legalizacji tej substancji. Głos w tej sprawie zabrała teraz publicystka Kinga Dunin, która twierdzi, że apelowałaby o legalizację, ale "nie chce być samotnym kamikadze".
Czyli, na zdrowy rozum, trzeba zakazać do pełnoletności, tak jak innych używek, i już. Tak, tak – używek, bo chodzi też o słowa. Kiedy mówimy o marihuanie narkotyk, sklejamy ją z różnymi groźnymi substancjami. Jeśli natomiast zaczniemy mówić używka, to tak jakbyśmy rozmawiali o kawie, herbacie i cukrze. Cukier to też taka używka. Biała śmierć.
Zobacz też: Robert Makłowicz: Byłem na Jamajce, wiem co to marihuana. Sprawa Kory musi przyczynić się do zmiany prawa
Czemu niezbyt groźna, przynajmniej dla dorosłych, używka jest nielegalna? To lepsze pytanie niż: czemu mamy zalegalizować narkotyk?
Kinga Dunin przyznaje dalej, że kusi ją, by do Kory i jej partnera "jak Zbigniew Ziobro zwrócić się do nich z apelem". Apelem o to, by "otwarcie zaczęli domagać się, by trawkę przenieść do używek".
Ostrzegać, nie promować, ale zalegalizować. To znaczy przyznać dorosłym ludziom prawo, by decydowali, czy chcą korzystać z tej przyjemności – jak z wielu innych, może niezdrowych i niemoralnych, ale nie zakazanych. Szczególnie, że ta jest mniej niezdrowa i mniej niemoralna. Niemoralna o tyle, o ile może wpłynąć na relacje z innymi, wobec których mamy jakieś zobowiązania.
Dunin stwierdza też, że pomysł z wysłaniem marihuany do psa był całkiem zabawny. Ale od razu podkreśla: "Równie zabawne są deklaracje Kory, że nie pali oraz wyjaśnienia Kamila Sipowicza, że te 2 gramy dostał od wydawcy w celu wykonania ilustracji do książki. Nawet gdyby to była prawda, i tak nikt by w to nie uwierzył".
Bo kobiety w Polsce nie mają odwagi przyznać się do aborcji, chociaż uważają, że powinna być dostępna. Geje i lesbijki boją się coming outu. Owszem, czasem robią to jednostki, ale za to nie grozi więzienie. I nikogo do takiego ryzyka nie wolno nakłaniać. Również do ryzyka społecznego. Chociaż, jak już iść siedzieć, to chyba lepiej (estetyczniej) za poglądy, niż za przyjemności.
Na koniec swojego felietonu Kinga Dunin przypomina, że takie akcje, jak domaganie się legalizacji, łatwiej przeprowadzać zbiorowo.
Ale to wymaga zaufania, umiejętności współdziałąnia, a z tym u nas trudno i nikt nie chce być samotnym kamikadze. Rozumiem to, bo sama też nie chcę.


